czwartek, 12 czerwca 2014

Trzydziesty-piąty

 12 komentarzy, następny :) 
+ dziękuję tym, ktorzy teraz zaczeli czytać i chcą wiecej jwaesfbjaw ♥ +prawie 20tyś wyś! ♥



Od trzech dni nie widziałam Zayna. Nie powiem, że nie brakowało mi jego widoku szczególnie po tym jak odzyskałam całkowicie pamięć, a uczucie do niego wróciło z podwójną siłą. Nie było mi łatwo nie myśleć o nim, mimo, że mnie skrzywdził..znów. Cały czas rozglądałam się w szkole, szukając go wzrokiem. Chciałam spotkać gdzieś jego spojrzenie, wpaść na niego, cokolwiek. Nie, nie myślałam o rzuceniu się na niego i wybaczeniu. Po prostu zaczęłam za nim tęsknić. Czułam głód, jak narkoman. Zayn był moim narkotykiem. Moim tlenem. Dusiłam się bez niego. I teraz, siedząc przy jednym ze stolików, gdy wszyscy pochłonięci byli rozmową, ja myślałam o tym czy bardziej boli mnie to, że mnie zdradził czy to, że nie ma go przy mnie?
   -Karen, musisz zacząć jeść normalnie -szepnęła do mnie Penny
Spojrzałam na nią, a potem na sałatkę która od 20 minut stała nietknięta przede mną. Zawsze kiedy jestem smutna zaczynam jeść. Nie chce być smutna. Mam dość bycia smutną. Jedzenie jakoś mi o tym przypomina, wiem, to wręcz śmiesznie, ale nic na to nie poradzę. Mam ochotę płakać kiedy spoglądam w dół.
   -Nie -odpowiedziałam, a ona pokręciła głową jakbym ją zawiodła
   -Powinniśmy iść w piątek na imprezę. Penny szykujesz coś?
Zack zdecydowanie miał racje, dawno żadne z nas się nie bawiło. Ostatnia impreza na której byliśmy była dość dawno temu. Tego było mi trzeba, mój brat to geniusz!
   -Jasne, czemu nie -odpowiedziała wzruszając ramionami- Ale zapraszam Nialla. -dodała.
   -Spoko.
O nie. 
Nie to że nie go nie lubię, wręcz przeciwnie. Horan to świetny chłopak pomimo naszego kiepskiego początku, ale wiem co za tym idzie. Wraz z blondynem pojawi się Harry, z Harrym Liam.. a co jeśli z nimi pojawi się Z... Nie Karen, oddychaj. Nie ma go od trzech dni. Nie pojawi się od tak. Swoją drogą, to głupie no nie? Przecież chce go zobaczyć, co ja mówię pragnę po prostu na niego spojrzeć, więc nie powinnam mieć nic przeciwko.
   -Karen, co o tym myślisz?
   -W porządku.
Uśmiechnęłam się szeroko do niej, a ona aż cała rozpromieniała. Nie wiem kiedy znajomość Nialla i mojej przyjaciółki przerodziła się w coś tak żywego - co sprawia, że na samą myśl o nim, ona dostaje rumieńców, ale musze się tego dowiedzieć i to jak najszybciej.

Podczas lekcji historii, ledwo powstrzymywałam się by nie chrapać. Od powrotu do szkoły wszyscy nauczyciele traktowali mnie ulgowo i nikomu nie przeszkadzało, że "odpoczywam". Kiedy w połowie lekcji otworzyłam delikatnie moje ciężkie powieki i spojrzałam całkiem bez powodu na drzwi, zobaczyłam twarz Harrego w szybie. Zaraz, co? Aż się poderwałam i przyglądałam jego poczynaniom. Wyraźnie próbował zwrócić czyjąś uwagę. Rozejrzałam się na boki, potem zerknęłam za siebie, ale nikt poza mną na niego nie patrzył. Ja? To o mnie chodzi? Harry poruszał ustami, a za wszelką cenę starałam się wyczytać cokolwiek z ruchu jego warg. Niestety. Widać było jak bardzo zirytowany jest i kiedy po całym procesie machania rękoma, pokazywania na migi, pisania palcem po szybie - poddał się i wszedł do środka. Wszyscy zwrócili się w jego stronę, a on patrząc chwilę na nauczycielkę, poprosił by wypuściła mnie z klasy. CO?
   -W jakim celu panna Stone ma opuścić zajęcia? -spytała starsza kobieta
   -Um..my..ona....musi oddać jakieś zaświadczenie o ubezpieczeniu czy coś. Proszę mnie nie pytać, zna mnie pani. Fakt, że tu przyszedłem jest godzien podziwu.
Co ten chłopak wygaduje? Jakie ubezpieczenie?
   -Oh tak, ma pan rację panie Styles. Proszę bardzo Stone, możesz iść.
Siedziałam dalej na swoim miejscu i dopiero, gdy napotkałam ostre spojrzenie Hazzy, zerwałam się ja poparzona pośpiesznie pakując rzeczy i wyszłam razem z nim.
Kiedy skręciliśmy za rogiem korytarza zorientowałam się, że nie idziemy do sekretariatu ani dyrektora. Szliśmy w stronę drzwi frontowych.
   -Więc nie idziemy załatwić tego ubezpieczenia? 
Harry wywrócił oczami i zaczął się śmiać pod nosem.
   -Ty jesteś naprawdę głupia Stone. Nie, nie idziemy. 
   -Ty za to jesteś boski Styles, nie? -powiedziałam sarkastycznie i obrażona założyłam ręce na piersi
   -Tak. -uśmiechnął się cwaniacko i otworzył drzwi swojego auta
Wszedł do środka nie czekając na mnie. Zaklęłam pod nosem i zrobiłam to samo. Zajęłam miejsce pasażera i już wtedy miałam dziwne przeczucie, że nie lepiej byłoby, gdybym nie wychodziła z klasy. Kiedy tylko zapięłam pas, Harry wyjechał ze szkolnego parkingu niemalże z piskiem opon. Nie odzywał się i nie zerkał w moją stronę. Ze skupioną miną obserwował jezdnię i ani razu nie spuścił z niej wzroku. W sumie było mi to na rękę. Każdy wie, że nie przepadamy za sobą, ale tym razem potrzebowałam go. To znaczy, chciałam wiedzieć dokąd mnie zabiera. I dlaczego. Pytałam i pytałam, a on ignorował mnie zmieniając wciąż tylko piosenki w odtwarzaczu. No cudownie.
Odwróciłam się bardziej plecami do niego, siedząc jakby bokiem i wpatrywałam się w widok za szybą.
Już dawno opuściliśmy zabudowane tereny, jadąc teraz przez las. Chwilę później były pola i łąki. Przypatrzyłam się uważniej. Boże, przecież ja znam tę drogę!
   -Jedziemy d-do, do domu poza miastem, domu Ma-malika? -zaczęłam się jąkać
Nie odpowiedział. Odchrząknął tylko i zmienił piosenkę. Kurwa, on sobie kpi prawda? A niech Cie Styles!
   -Po co tam jedziemy?! Nie chcę, rozumiesz, Harry mówię do Ciebie!
W tym samym momencie zwolnił i zjechał na pobocze. Kiedy auto stanęło, odpiął pas i przekręcił się w moją stronę. Zanim się odezwał, patrzył w dół wplątując palce we włosy.
   -Wiesz co się z nim dzieje od ostatnich trzech dni Stone? -zapytał łamliwym głosem
A ja milczałam.
   -Wiesz?! -zapytał ponownie, kiedy ja opuściłam wzrok Krzyczał.
   -Nie... nie wiem.
   -To Ci powiem. Pije od tamtego czasu, nie odzywa się do nikogo. I zachowuje okropnie. Kurwa, pominę to, że mnie i chłopaków równa z ziemią, ale jego matkę? Wiesz jak bardzo płakała, kiedy zaczął się na niej wyżywać? Ten dom, to jeden wielki bałagan. Nie chodzi o śmieci czy butelki, ale on wszystko tam poniszczył. -jego głos złagodniał i widać  było po raz pierwszy,że Harry się przejmuje. Milczałam, a on kontynuował- Zaczął brać różne gówna i nie mówię tu o durnym joincie, mówię o prawdziwych narkotykach! Znasz go Stone. To wariat. Jebany furiat, ale to mój przyjaciel. Nie mogę patrzeć jak się niszczy. Musisz mu pomóc..
Czułam jak do oczu napływają mi łzy, ale nie pozwoliłam im spłynąć po moich policzkach. Nie będę płakać. Mam dosyć płakania z jego powodu. To co robi ze sobą Zayn, nie jest już moją sprawą. Zdradził mnie, doprowadził do rozstania i odszedł. Mimo, że serce mi pęka, nie chce by to była moja rzecz. Nie chcę się przejmować.
   -Stop. Przestań Harry. Nic nie muszę. Między nami to już wszystko skończone. To nie ja go zdradziłam czy zostawiłam. On popełnił błąd i to nie moja sprawa.
Jego oczy zrobiły się jeszcze większe, jakbym powiedziała coś niemożliwego. Czy to, że nie chce się już martwić, nie chce cierpieć jest czymś dziwnym? Czy to jest niemożliwe?
   -Rozumiem, okej? Ja to wszystko rozumiem choć szczerze gówno mnie to obchodzi czy będziecie razem czy nie. Tylko Ty możesz go uspokoić, tylko Ciebie potrzebuje! Każdy to wie i Ty również. Pogadaj z nim tylko, o nic więcej nie proszę. Karen, pomóż mu.
Czy on właśnie powiedział, że mnie prosi? Harry Styles prosi o coś mnie? Cholera.
Tylko rozmowa. Uspokoisz go i zapomnisz o sprawie Karen. Ostatni raz.
   -To może pogorszyć sprawę, jeśli on robi to z mojego powodu. Nie wiem Harry.
Zamknij się Karen, ten chłopak szaleje za Tobą.
   -Poradzisz sobie, zrób to dla niego... albo dla świętego spokoju.
Zrobisz to dla niego Karen, przecież wiem, że tego pragniesz. Chcesz mu pomóc.
Przegryzłam wargę i spojrzałam przez szybę. Styles oddychał ciężko czekając na moją odpowiedź, czułam na sobie jego wzrok, czułam presję jak nigdy wcześniej.
   -Błagam...
Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Jego zielone oczy yły pełne smutku, jakby to co robi jego przyjaciel, bolało go tak mocno, że nie potrafi wytrzymać tego cierpienia. Chyba to właśnie sprawiło, że podjęłam decyzję.
   -Zgoda.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, Harry prędko wyszedł z auta w kierunku domu. Ja nadal siedziałam na miejscu pasażera, czując jak moje ciało drętwieje, serce wali jak szalone i brak mi tchu. Cholernie bałam się tego co mogę zobaczyć, tego jak zareaguje i tego jak zareaguje sam Zayn. Styles przystanął w połowie drogi, gdy zorientował się, że za nim nie podążam. Pomachał, by mnie pośpieszyć. Kiedy weszliśmy do środka, nie trzeba było się rozglądać co jest zniszczone, bo faktycznie ja mówił Harry - wszystko było w opłakanym stanie. Wzdrygnęłam się automatycznie, kiedy mój wzrok zatrzymał się na brunecie siedzącym na fotelu. Zayn.
Nie trzeba było znać przyczyny czy całej historii, nawet totalnie obcy człowiek dostrzegłby, że on był załamany. Jego duże, silne dłonie wplecione były we włosy, a głowę spuszczoną miał dół. Jego skóra była jaśniejsza, był pozbawiony życia. Teraz nie widziałam w nim nic, poza smutkiem. Widziałam słabego, pełnego rozpaczy chłopaka.
Dasz rade Karen. Pomożesz mu. Nie myśl o niczym więcej.
Oboje z Harrym zrobiliśmy kilka kroków w przód, zwracając uwagę bruneta. Wzrok Zayna podążał od naszych stóp w górę, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały wydał z siebie ciche dźwięk, brzmiący jak 'oh'. Wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę, dokładnie przyglądając się mi. Próbowałam zgadnąć o czym myśli i co zrobi, ale bardzo ciężko było cokolwiek wyczytać z jego wyrazu twarzy. Cholera.
   -Co ona tu robi? -syknął patrząc na Hazzę
Mówiłam, że nie będzie mnie tu chciał.
   -Przyszła.. Cię odwiedzić
   -Odwiedzić? A niby dlaczego?
Zayn wstał i podszedł w naszą stronę. W ciszy obserwowałam i przysłuchiwałam się ich konwersacji.
   -Po co miała by mnie "odwiedzać" Harry? Popatrzeć co zrobiła?
Excuse me?
   -Stary, po prostu przest-
   -Nie przestanę. Przyszłaś się ponabijać czy poużalać, może współczuć? -zwrócił się tym razem do mnie.
Był wkurzony. Poważnie. Jego furiat właśnie się ze mną witał.
   -Zayn to nie ma sensu -powiedziałam cicho, ledwo ledwo słyszalnie
   -Mówiłaś coś? Oh, przynajmniej teraz pamiętasz jak mam na imię i to kim jestem.
Auć, zabolało.
   -Posłuchaj mnie -krzyknęłam mu w twarz prawdopodobnie zaczynając piekło- Nie przyszłam tu dla Ciebie.
Czyżby Karen?
   -Przyszłam dla Twojej mamy, Twoich bliskich. Rozejrzyj się, co wyprawiasz ze sobą.
   -To Twoja wina!
   -Doprawdy? Więc to ja kazałam Ci się pieprzyć z Anne!? -nadal krzyczę
   -Do kurwy nędzy, Karen! Byłem pijany, załamany. Nie wyobrażasz sobie co przeżywałem
   -I dlatego lepiej było iść i zerżnąć jakaś ździrę, rozumiem. -rzuciłam sarkastycznie
Harry wciąż nam się przyglądał, jednak pozostawał ledwo zauważalny. Ta bitwa toczyła się między mną i Zaynem. Wykrzykiwaliśmy sobie różne przykre rzeczy, dając upust emocjom. Przywoływaliśmy wszystkie złe momenty, nie tylko ostatnie wydarzenia. W końcu, Zayn był tak bardzo zły, że rozwalił lampę i telewizor.
   -Każdy przedmiot, który niszczysz to jakaś osoba, której wyrządziłeś krzywdę. Twoja mama, przyjaciele, siostra, ja... Niszczysz nie tylko siebie, ale też wszystkich wokół. Tych którzy się martwią i troszczą o Ciebie, tych którzy Cię... kochają -mówię drżącym, smutnym głosem. I szczerze nienawidzę się za to.
Spojrzałam prosto w brązowe oczy Malika i to był jeden z najgorszych momentów. Zabolało mnie to, gdy zobaczyłam jak bardzo jego tym dotknęłam. Sprawiłam, że poczuł się nikim.
   -Zayn..ja..
Stałam jak słup i patrzyłam się na niego. Boże, był tak rozdarty. W jednej sekundzie zauważyłam, że Harry wyszedł, zostawiając nas samych. Podeszłam bliżej do bruneta.
   -Masz rację. -zaczął płakać
Cholera, Karen Stone. Doprowadziłaś Zayna cholernego Malika do płaczu! Nie patrz się tak!
 Nadal stałam bez słowa czekając na to co powie, chciałam by jego cierpienie zniknęło. A myślałam, że to ja powinnam bardziej cierpieć. Zdradził mnie, zdradził zaraz po tym jak na nowo mnie odzyskał.
   -To wszystko co potrafię. Niszczę, wpadam w furię, potem cierpię i winie za to cały świat. Masz rację, tylko ja jestem winny temu co się wydarzyło. Powinienem był być przy Tobie, do końca. Nie poddawać się i nie załamywać, czekać na moment kiedy sobie wszystko przypomnisz. Ale jestem człowiekiem wiesz? Zwykłym słabym człowiekiem, który najzwyczajniej w świecie nie dawał już sobie rady. Czy masz pojęcie, jak bardzo mnie bolało, kiedy nie miałaś pojęcia o czym Ci opowiadam, bo nic nie pamiętasz. Wiesz ile razy moje serce pękało na coraz mniejsze kawałeczki, gdy na mój widok Twoje oczy nie świeciły się tak jak dziś?
Cholera, Karen czy Ty widzisz, że on płacze? On zanosi się od płaczu!
Kiedy Zayn upadł na kolana siadając na podłodze, łzy zaczęły spływać po moich policzkach.  Ukucnęłam przy nim i pragnęłam, cholernie pragnęłam żeby mówił dalej. Tylko dlatego, że to mu pomoże, tak?
   -Zayn...
   -I wiesz co mała. Kurwa, to zabawne, że nawet w takiej chwili się rumienisz, gdy tak mówię.
Faktycznie, moje policzki zaczęły piec. Kocham, kochałam gdy tak mnie nazywał.
   -Wiem ile złego zrobiłem. Skrzywdziłem Cię, w taki sam sposób jak wcześniej Louis. Zrobiłem dokładnie to samo, a miałem być tym, przy którym nic takiego się nie powtórzy. I.. przepraszam.
   -Zayn.. myślę, że mimo wszystko...
   -Rozumiem. Nie wrócimy do siebie, nawet nie mam zamiaru prosić. Nie zasługuję na Ciebie. Postaram się usunąć Ci z drogi, tylko obiecaj mi coś.
Popatrzyłam na niego z nad posklejanych od łez rzęs, przytakując.
   -Co takiego? -mój głos dosłownie pękał
   -Bądź szczęśliwa. Znajdż kogoś kto Cię uszczęśliwi na dobre.
Dobrze wiesz Karen, że to właśnie on Cię uszczęśliwia, powiedz mu to, prędko!
   -Obiecuje. Ale Ty również musisz obiecać coś mi.
   -Tak?
   -Przestań się niszczyć. A gdy tylko ten furiat w Tobie nie będzie dawał Ci spokoju, przyjdź do mnie. Zawsze, kiedy będziesz potrzebował pomocy. Albo...
   -Albo?
   -Znajdź kogoś, kto będzie Cię uspokajał jak ja i bądź szczęśliwy. Obiecasz?
Na dłuższy moment zapadła cisza. Byłam przekonana, że bicie mojego serca jest dosłyszalne nawet w drugim pokoju, w którym teraz siedzi Harry. Spojrzałam na Malika wciąż czekając na odpowiedź. Musi mi to obiecać.
   -Obiecuję.



  
*KJEHBFJUUJDVBGJUWRGJWR*
tym razem prawdziwe rozstanie Kayn, płaczmy razem. 
poważnie, rozbiło mi sie trochę smutno.. a jak WASZE ODCZUCIA?
PODOBA SIĘ? POCHWALCIE SIĘ W KOMENTARZACH!
ps. cholera to mi się podoba.


+zapraszam na zupełnie inne opowiadanie, WIRELESS 5SOS/LUKE HEMMINGS/ Fanfic.

środa, 4 czerwca 2014

Trzydziesty-czwarty

 holy fuck, 19k wyświetleń, co co co! ajsfhbbjg thanksthanks!♥
 12 komentarzy - następny :) 



Kac. Obudziłem się z ogromnym kacem, na wyjątkowo dziś niewygodnych siedzeniach mojego auta. Moja koszula była rozpięta, podobnie jak pasek od spodni. Poza silnym bólem głowy, ból nasilał się także między nogami. Co ja do cholery robiłem? Otworzyłem wciąż przymrużone oczy, unosząc na łokciach by zobaczyć gdzie jestem. Parking za barem mojego ojca. Wcześniej zabierałem tutaj różne panny, ale przecież teraz mam Karen to niemożliwe żebym.... a jednak.
Byłem na siebie tak kurewsko wściekły za to co robiłem z tą blondyną -o ile dobrze pamiętam była blondynką- że miałem ochotę skoczyć z mostu. Kurwa. Jeden pierdolony wieczór i moje całe nastawienie poszło się jebać, dosłownie. Przynajmniej wiem od czego mój kutas tak boli.
W samochodzie zaczął roznosić się dźwięk mojego telefonu. Gdzie on kurwa jest?! Po wszelkich próbach udało mi się go wygrzebać spod siedzenia i odebrać. Nadal bolała mnie głowa i mój humor nie był najlepszy, oby to było coś ważnego.
   -Halo? -fuknąłem
   -Zayn! No wreszcie! Gdzie Ty się podziewasz!?
   -Horan, błagam. Mam kurewskiego kaca, jestem za Open Housem i nie mam sił-
   -Dobra, dobra słuchaj, nie interesuje mnie to. Karen odzyskała pamięć! -niemalże krzyknął
   -Co? Ja to!?
   -Nie wiem jak, miałem Ci nie mówić. Ale Liam nalegał.
   -Zaraz do niej przyjadę-
   -Nie ma potrzeby. Zaraz wraca do domu, ogarnij się i jedź tam.
   -Dzięki -powiedziałem rozłączając się
Faktycznie. Poprzedniego dnia, mała wspominała, że dziś wraca. Jak mogłem o tym zapomnieć? Powinienem ją odwieźć do domu i się nią zająć, tym bardziej, że nareszcie wie kim jestem. Cholera, właściwie jak to się stało? Wydawało mi się, że kiedy ją pocałowałem, a potem próbowałem czegoś.. więcej, ona się zniechęciła i tylko pogorszyłem sprawę. Teraz czułem się jeszcze bardziej jak gówno. Zdradziłem ją, upiłem się i zdradziłem, wtedy kiedy ją odzyskałem. Nie może się o tym dowiedzieć.


-Karen-
Nareszcie wróciłam do domu. Nie wiedziałam, że tak za nim będę tęsknić. Minęło tylko parę dni, a czuję się jakbym nie była tu co najmniej miesiąc. Tęskniłam za niemalże wszystkim. Za swoim łóżkiem, telewizorem, za swoją kuchnią i długą kąpielą, nawet za tymi cholernymi dzwonkami na werandzie. A najbardziej po prostu za miejscem, w którym nie będę czuła się przygnębiona. Kiedy tylko weszłam, dotarł do mnie zapach lawendy i świeżo zrobionego prania. Mama musiała niedawno je zrobić, może tuż przed pracą. Zack był dla mnie miły, może nawet znów się do siebie zbliżyliśmy.
   -Uśmiechasz się. Ładnie tak wyglądasz -powiedział odkładając torbę
   -A Ty byś się nie uśmiechał? Myślałam, że oszaleje tam! Bez obrazy, wiem że każdy starał się mi tam umilić czas, ale to była męczarnia.
   -A Zayn? Chyba coś sobie przypomniałaś, no nie?
   -O tak. Boże, jak ja mogłam o tym wszystkim zapomnieć. I jeszcze ten sen, pamiętasz? Tobie też go opowiadałam. -Zack pokręcił głową- To miało kiedyś miejsce. Byłam wtedy z Zaynem na plaży.
   -Mhm. Romantycznie. Teraz kiedy już wróciłaś... zrób mi coś do jedzenia
Zackary zaśmiał się, a ja razem z nim, po czym wyszedł z kuchni, a ja zabrałam się za przyrządzanie posiłku. Swoją drogą, sprawiło mi to ogromną radość, za tym również tęskniłam. Oczywiście, nie za usługiwaniem mojemu bratu...chociaż może troszeczkę też.
Po obiedzie położyłam się na swoim łóżku i czytałam książkę. W tle grał Ed Sheeran, a ja relaksowałam się po powrocie. Od wczoraj nie rozmawiałam z Zaynem. Nie wiem nawet czy on wie, czy w ogóle chce jeszcze ze mną rozmawiać. Wiem, że to nie była moja wina, ale odepchnęłam go. Musiał znosić to, że go nie pamiętam. To z pewnością musiało być przykre i dość upokarzające. Biłam się z myślami czy powinnam do niego zadzwonić. Nie byłam osobą, która pierwsza wyciągała rękę, chociaż nie doszło do konkretnej kłótni. Chciałam go zobaczyć.

Do: Zayn
Jeśli nadal chcesz mnie widzieć,
nie mam nic przeciwko byś mnie teraz odwiedził.
Tęsknie.

Zagryzłam wargę, patrząc na wyświetlacz jeszcze przed wysłaniem. Jeśli nie wie, że już wszystko pamiętam, może pomyśleć, że się zgrywam. A może się ucieszy. Może on już wie...
Dźwięk wiadomości sprawił, że załaskotało mi w brzuchu.

Od: Zayn
Oczywiście mała,
pomogę ojcu i wieczorem jestem u Ciebie.
Nie mogę się doczekać.

Patrząc na treść smsa, szeroki uśmiech aż sam pojawiał się na mojej twarzy. Na pewno wiedział! Nie mogłam się doczekać, żeby go zobaczyć. Robiło mi się słabo na samą myśl o tym, ile rzeczy mogłabym zrobić, by mu wynagrodzić te ostatnie dni. Słabo i zdecydowanie gorąco. Cholera, chyba nigdy nie miałam na niego takiej ochoty.

Odłożyłam książkę i powoli udałam się w stronę łazienki, by przygotować się choć odrobinkę na przyjście bruneta. Nim doszłam do drzwi, rozległ się dzwonek. Błagam, naprawdę chcę go zobaczyć, ale jeszcze nie teraz, kiedy wyglądam jak gówno ok?
Podeszłam do drzwi, bo przecież mój brat tego nie zrobi - wróciliśmy do codzienności. Uchyliłam je i wyjrzałam na zewnątrz. Anne?!
   -Co ty tutaj robisz? -syknęłam stojąc w progu
   -Ciebie też miło widzieć. Muszę ci tylko coś powiedzieć i znikam księżniczko.
Uśmiechnęła się sztucznie i bez zbędnych ceregieli czy chociażby pozwolenia, wpakowała się do środka od razu kierując do mojego pokoju. Rzuciła tylko "cześć" w stronę Zacka kiedy przechodziła obok jego pokoju, ale on to zignorował. Zamknęłam za sobą drzwi i przyglądałam się tej wywłoce kiedy rozsiadała się na krześle przy moim biurku. Stałam z założonymi rękoma i nie bardzo wiedziałam co powiedzieć. Odjęło mi mowę, byłam zszokowana JEJ widokiem TUTAJ.
    -Więc... nie zajmę ci dużo czasu kochana. Parę pytań -powiedziała rozglądając się po pomieszczeniu
    -Podobno chciałaś mi coś powiedzieć, a nie zadawać pytania -burknęłam cicho, na co ona się zaśmiała. Wiedziałam, że jej przyjście tutaj nie wróży nic dobrego.
    -Jesteś nadal z Zaynem?
    -Skąd to pytanie? Nie rozumiem?
    -Tak czy nie?
    -Tak. -odpowiedziałam z udawanym uśmieszkiem
    -Niedobrze.
Niedobrze? Co ta krowa teraz próbuje mi powiedzieć? Wiedziałam, że nadal go chce!
    -Słucham? Jeśli chciałabyś mieć go dla siebie i się z nim pieprzyć jak kiedyś to...
    -Ufasz mu?
    -Słucham?
    -Skoro słuchasz, to odpowiadaj na pytania mała. Ufasz?
    -Ufam.
Dlaczego brzmię tak niepewnie? Ufam mu, prawda? Może nie ufam jej?
    -Oh Karen jesteś taka naiwna.
Wstała i podeszła w moją stronę.
    -Ja...
Przysunęła się bardzo blisko mnie. Dzieliły nas centymetry. Wow, faktycznie była ładna. Co? Co ty wygadujesz Karen, przecież to jędza!
    -Zayn i ja pieprzyliśmy się wczoraj, w jego aucie. Myślę, że powinnaś się zastanowić ponownie nad wyborem faceta, złotko.
    -Słucham?! -powiedziałam zszokowana, a w tym samym momencie Malik wszedł do środka.


 -Zayn-
Udało mi się wyrwać wcześniej od ojca, więc postanowiłem zrobić Karen niespodziankę i przyjść wcześniej. Kupiłem jej ulubione czekoladki i nawet kwiatka. Żenujące.
Zackary wpuścił mnie do środka, a ja od razu poszedłem do pokoju mojej dziewczyny. Bez zastanowienia otworzyłem drzwi i zobaczyłem na przeciwko siebie Anne, a po mojej prawej stronie Karen. Co do chuja?
"Zayn i ja pieprzyliśmy się wczoraj, w jego aucie. Myślę, że powinnaś się zastanowić ponownie nad wyborem faceta złotko" SŁUCHAM.
Spojrzałem na zszokowaną minę Karen i szklane oczy. O nie, będzie płakać.
Wyciągnąłem do niej dłoń, starając się ją uspokoić, ale ona powiedziała, żebym jej nie dotykał. Kurwa.
   -Jakim prawem wygadujesz takie bzdury?! -wydarłem się na Anne, kiedy ta uśmiechała się triumfalnie
   -Zayn skarbie. To, że się upiłeś i nic nie pamiętasz to nie moja wina. Mam czerwony ślad twojej dłoni na swoim pośladku, poza tym, chyba byłeś cholernie spragniony. Ona Cię nie zadowala, co? -zaśmiała się
   -Milcz! To nie możliwe. Karen posłuchaj -zwróciłem się do dziewczyny obok, już płakała, świetnie. -Karen, to wcale nie tak, Karen przysięgam. Nie pieprzyłem się z Anne!
   -Bullshit -zachichotała ruda
   -A jak!? A jak było do cholery Zayn!? No śmiało, kłam mi prosto w oczy!
   -Ja.. to nie była Anne.. to.. to była jakaś blondynka! Okej, przyznaje, ale to nie była ona!
Głos mi się załamywał, a mała dosłownie zamarła. Przestała szlochać, łzy ciurkiem spływały po jej policzkach
   -Poprawka Zayn -wtrąciła Anne- Tobie się wydawało, że byłam blondynką. Ale kochanie, ile wypiłeś? przypomnieć Ci? A może powiedz lepiej, która dziewczyna poza mną, wie jak Cię zadowolić?
Posłałem jej mordercze spojrzenie. Od środka aż cały wrzałem ze złości. Powstrzymywałem się jednak, skupiając na Karen. Zrobiłem krok w jej stronę...
   -Wyjdź. Zostaw mnie, wyjdź Zayn -powiedziała spokojnie i cicho
   -Mała ja...
   -Przestań. Po prostu zamilcz i mnie posłuchaj. Czułam się strasznie po tym, kiedy odzyskałam pamięć, kiedy zdałam sobie sprawę ile musiałeś przejść przez te kilka dni, tymczasem Ty świetnie się bawiłeś. I wiesz co? Całą noc myślałam o wszystkich tych pierdolonych chwilach z Tobą, wręcz od samego początku. O wszystkich kłótniach, o wszystkim co nas łączy - a raczej łączyło. Przypomniałam sobie o wszystkim, chociaż o tych złych rzeczach chciałam zapomnieć. Pomyślałam, że się zmieniłeś. Że coś uzgodniliśmy i, i że wszystko będzie dobrze. Tymczasem Ty mi nie pozwalasz o tym zapomnieć. Wciąż mi  przypominasz jaki jesteś, nie dbasz o to co czują inni, liczysz się tylko Ty. Spójrz Zayn, wiesz ile razy już przez Ciebie płakałam? Nie jesteś kimś, kim powiedziałeś, że będziesz. Nigdy nie będziesz. Zmierzamy donikąd a ja jestem tym zmęczona. Wolałabym Cię nie pamiętać. A teraz wyjdź.

I tym razem się poddałem. Wyszedłem jeszcze nim Anne rzuciła swój kąśliwy komentarz, nim Zackary pojawił się w pokoju, wyszedłem mijając bez słowa w progu panią Stone. Odszedłem.





*JKSBHDBRSWGJVR* 
dobra, trochę mi się podoba ten rozdział, a raczej to co będzie dalej.
komentujcie bo potrzebuje kopa w tyłek i motywacji, cheers x


ps . zapraszam na WIRELESS fanfic o 5SOS, jutro nowy rozdział!:)