Dzięki za wytrwałość, komentarze i wyświetlenia. Love x
-Louis-
Czekałem chwilę patrząc na miejsce, w którym stała przed chwilą Karen. Chciałem jej wszystko powiedzieć jeszcze raz, tak żeby mnie usłyszała, żeby zrozumiała ile dla mnie znaczy i cierpienie z jej powodu, jej widok, to moje ukojenie. Stałem jakby moje nogi wtopiły się w drewnianą podłogę tego pierdolonego domu, z sercem walącym jak młot i drżącymi rękoma. Zastanawiałem się czy powinienem wyjść bez jakiegokolwiek słowa, po prostu zostawiając ją w tym całym gównie, w jakie się wpakowała. Myślałem, że to byłoby prostsze, wyjść i zapomnieć jakby to się nie działo naprawdę, jednak zrozumiałem, że wtedy ból byłby jeszcze większy. Gdybym tylko zostawił ją, nie walcząc, poddał się jak dzieciak w szkole, którego nękają starsi, po prostu stał i przyjmował ciosy. Po chwili namysłu, zrobiłem w końcu krok idąc za nią do salonu, w którym ona już dyskutowała z Derekiem. Kurwa, jak ja nienawidziłem tego gościa. Był chory. I chuj mnie obchodzi czego chce od Zayna, to jest jego córka. Oparłem się o ścianę, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi. Nie chciałem się jeszcze wtrącać, tak więc słuchałem i analizowałem słowa tego potwora.
-Czego chcesz od Zayna? -zapytała już pewnie Karen
Podziwiałem ją. Była taka silna, opanowana i odważna, kiedy mi trzęsły się gacie. To miejsce było przerażające tak samo jak ci wszyscy ludzie. A wśród nich ona sama.
-Słoneczko, myślę, że to nie twoja sprawa. Jednakże, mogę ci powiedzieć, że potrzebuję od tego chłopaka kilu nazwisk, których do tej pory nie chce mi podać. To wystarczy po tym, że już nie jesteście razem, ponieważ gdyby tak nadal było, to oh skarbie, chciałbym od niego dużo więcej.
Kilku nazwisk? Dla czego ten pajac nie poda mu tych pieprzonych nazwisk i zaoszczędzi wszystkim kłopotu?
-Rozumiem. Kiedy mogę go zobaczyć?
-Myślałem, że spędzisz trochę czasu ze swoim tatusiem.
-Wolałabym umrzeć.
-Uważaj na słowa kwiatuszku, bo twoje życzenia są moim priorytetem
Co za kurwa potwór. I w dodatku hipokryta!
Minęło kilka minut i Karen spojrzała w moją stronę. Uśmiechnęła się blado po czym podeszła do mnie. Tak bardzo jak tego chciałem, tak samo nie chciałem jej blisko siebie. Popatrzyłem smutno w jej duże oczy, a ona znów przejechała dłonią po moim policzku, po czym położyła ją na moim karku, masując delikatnie skórę.
-Myślałam, że już pojechałeś.
-Nie, postanowiłem jeszcze raz błagać Cię żebyś pojechała ze mną. Karen, nie możesz tu zostać
-Ale chce, Louis. Muszę.
-Czujesz się winna?
Cisza.
-Kar, do jasnej cholery, chyba nie mówisz poważnie!?
-Louis, gdyby nie ja, ten chłopak nie miałby żadnych problemów...
-Oh uwierz mi, miałby. Poza tym tu nie chodzi tylko o Ciebie tylko jakieś nazwiska tak? Jest głupi, że nie dał mu tego co chciał, a teraz naraża na to wszystko Ciebie. Karen, błagam Cię.
Wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa. Myślałem, że zaraz wybuchnę, kiedy odezwał się głos z końca pokoju. Derek.
-Jeśli chcesz zobaczyć się z chłopakiem, to jest ten czas, córeczko.
Spojrzała na mnie przepraszająco po czym prędko wspięła się na palce i musnęła swoimi delikatnymi ustami mój policzek. To wszystko było takie dziwne i nierealne.
-Przykro mi Louis.
-Kar!
-Do zobaczenia.
Odsunęła się ode mnie i podążyła za jakimś gościem na dół do piwnicy jak przypuszczam, kilka razy jeszcze odwracając się. Po tym czas przyśpieszył, nim zdążyłem upaść na kolana z bezsilności, już ktoś wyprowadzał mnie na zewnątrz. Siedziałem w samochodzie patrząc na miejsce pasażera i słyszałem jej śmiech. Kurwa mać.
Odjechałem, zostawiając za sobą pisk i ślady opon. No i może cały mój świat.
-Karen-
Nogi drżały mi z przerażenia kiedy szłam za jakimś dryblasem, żeby zobaczyć się z Zaynem. Gość miał co najmniej dwa metry wzrostu, do tego był nieźle napakowany. Bałam się też tego, co zastanę. Szliśmy korytarzem kamiennych schodów, a kiedy dotarliśmy na miejsce, moje serce niemalże stanęło. Kolana ugięły się pode mną i nie wiedziałam czy powinnam płakać, piszczeć, czy może skakać z radości, że widzę Malika. Zostałam sama, po tym jak pionek taty poszedł z powrotem na górę. Nie ruszałam się, przyglądając się w milczeniu Zaynowi. Leżał skulony w rogu, obok łóżka z rękoma na brzuchu. Zaciskał usta z bólu, co tylko sprawiło, że do moich oczu napłynęły łzy. W pomieszczeniu paliła się jedna mała lampka, dając światło na jego twarz. Kiedy na mnie spojrzał, wzięłam głęboki wdech i zrobiłam krok w przód. Jego widok sprawiał mi ból. Podbite oko i rozwalona warga. Okropne siniaki na potężnych ramionach i zadrapania. Nim zdążyłam podejść do niego, odezwał się, sprawiając że prawie podskoczyłam.
-Co Ty tu kurwa robisz? -cicho zapytał, jednak było wiadome, że jest zły
-Wyciągnę Cię stąd, Zayn
-Nie powinno Cię tu kurwa być. A teraz zrób mi przysługę i wypierdalaj stąd!
Patrzyłam w jego przekrwione źrenice, przerażona i zszokowana. Rozpłakałam się w ciągu sekundy, na co on nawet nie zareagował.
-Zayn.. ja... Boże, co oni Ci zrobili
Przełamałam się i zapłakana podeszłam do niego, ujmując jego twarz w dłonie. Od razu się odwrócił, nie chcąc mojego dotyku. Ałć, ogromny cios w serce.
-Nie jesteśmy razem. Nie jesteś mi nic winna. Spadaj, słyszysz?!
Nagle krzyczał, jakby jego cały ból zniknął. Furiat który się w nim skrywał, obudził się na dobre.
Zacisnął zęby po czym surowo spojrzał na mnie, tkwiącą wciąż w tej samej pozycji. Bez niczego, odepchnął mnie tak, że upadłam do tyłu. Leżałam na ziemi dosłownie rycząc. Nie miałam pojęcia co w niego wstąpiło, dlaczego akurat mnie nie chciał. Przecież chciałam mu pomóc. Nie miałam siły ani ochoty się podnieść. Zimna podłoga była moją przyjaciółką, która dała swoje ramię, bym mogła się wypłakać. On siedział nie wzruszony, powtarzając moje imię, bym na niego spojrzała. Kiedy to zrobiłam, jego wyraz twarzy się zmienił. Złagodniał i posmutniał, po czym powolnym ruchem podszedł do mnie i przykucnął obok. Chwycił mnie za ramiona i podniósł, pozwalając bym niemalże zatopiła się w jego uścisku. Trwaliśmy przytuleni w ciszy, dzieliło nas zaledwie kilka milimetrów. Czułam na szyi jego ciężki oddech, a chwilę później mokre usta zostawiające na niej ślady. Całował mnie tak delikatnie.
-Przepraszam -szepnął- Nie chciałem, żebyś mnie oglądała w tym stanie.
Odsunęłam się trochę i pogłaskałam jego policzek na co syknął z bólu. Przegryzłam wargę na ten dźwięk i zbliżyłam się powoli i tak delikatnie jak on ucałowałam obolałe miejsce.
-Jestem słaby. Nie jestem już dla Ciebie wystarczająco dobry, wyglądam kurewsko źle. Ledwo się ruszam. Cholera, spójrz na moje usta, to chyba nigdy się nie zagoi. Nie rozumiem co Ty w ogóle tutaj robisz, mała.
-I to jest to czym się martwisz? Że już nie działasz na mnie tak jak wcześniej? Że źle wyglądasz? Zayn. Jesteś zamknięty w pieprzonej piwnicy, na górze jest banda naprawdę popieprzonych ludzi, a Ty myślisz teraz o czymś takim?
Oboje się zaśmialiśmy. Boże, tak bardzo mi tego brakowało.
-Poza tym, dla mnie zawsze będziesz tak samo dobry. Niezależnie czy jesteśmy razem czy nie albo od tego jak wyglądasz.
Wtuliłam się w niego tak mocno, że z bólu jęknął jeszcze bardziej. Podwinęłam jego koszulkę, a oczom ukazały się ślady po cięciach i siniaki na żebrach. Przejechałam delikatnie wzdłuż blizn, a brunet wstrzymywał oddech.
-Czego oni od Ciebie chcą, Zayn? Co się wydarzyło?
-Nie powinnaś się tym przejmować. Daj mi się Tobą nacieszyć.
Nie wiedziałam co miał na myśli, dopóki mnie nie pocałował. Namiętnie i z pasją, jak nigdy, ale to nigdy wcześniej. Wplątując dłonie w jego ciemne włosy czułam, jak się napina. Po chwili przestał i łapiąc moją twarz w dłonie, spojrzał mi prosto w oczy.
-Nie jesteśmy razem, będziesz tego żałować. To...
-To jest to czego właśnie chcę. Chcę czuć Twój dotyk, twoje usta na moich, usta zostawiające ślady na moim ciele, chce drżeć z podniecenia i czuć Cię.
-Zayn-
Karen chwyciła moją dłoń i przesuwała nią po swoim ciele, od szyi po sam dół. Co chwilę zatrzymywała się, mówiąc gdzie dokładnie chce bym ją dotykał.
-Tutaj. I tutaj. Jeszcze tu...
Jej głos brzmiał podniecająco, spokojny ton, pobudzający moje zmysły.
-Co jeśli ktoś wejdzie?
Chwilę jakby się zawiesiła rozmyślając nad odpowiedzią. Przegryzała wargę, sprawiając, że stawałem się coraz twardszy.
-Jeśli ktoś wejdzie, będziemy mieć kłopoty. Przecież już i tak je mamy Zayn.
Jeśli dziś jesteśmy w piekle, to ciekawe gdzie będziemy jutro.
Jeśli dziś jesteśmy w piekle, to ciekawe gdzie będziemy jutro.
Mam nadzieje, że rozdział się podoba,
mi szczerze pasuje i warto było dłużej się z nim pomęczyć,
bo następny będzie łatwiej napisać.
bye x
pytania: ask.fm/sandruszeek
instagram: sandruszeek
twitter: sandruszeek
mi szczerze pasuje i warto było dłużej się z nim pomęczyć,
bo następny będzie łatwiej napisać.
bye x
pytania: ask.fm/sandruszeek
instagram: sandruszeek
twitter: sandruszeek