piątek, 12 września 2014

Czterdziesty

Witam ponownie wszystkich którzy czekali i wytrwali ze mną aż do momentu, gdy na liczniku wyświetleń jest ponad 35 tysięcy! To jest niesamowite i bardzo dziękuję ♥ Teraz niestety muszę Was zmartwić... chyba zmartwić. To jest mój ostatni rok w technikum i oprócz matury czekają mnie również egzaminy zawodowe, więc z pewnością rozdziały będą rzadko, jednak nie po tak długim czasie jak teraz. Mam nadzieje, że od czasu do czasu coś wpadnie mi do głowy po za tematami lekcyjnymi i będę mogła dla Was pisać. PRZEPRASZAM.

let's read this bulshit.

-Louis-
Jechałem pustą drogą z powrotem do Brighton. Milion myśli kotłowało się w mojej głowie. Były chwile kiedy zastanawiałem się czy podjąłem dobrą decyzję, zostawiając Karen samą z tymi potworami. Jej ojciec nie był najmilszym człowiekiem, a fakt, że nawet własna córka mimo pozorów jakie próbował stworzyć - nie była dla niego nikim ważnym, sprawiał, że czułem wyrzuty sumienia. On nie miał skrupułów przed zranieniem nawet jej. A ja... po prostu się poddałem i uciekłem. Zostawiłem cały świat za sobą, przeszłość, teraźniejszość oraz przekreśliłem przyszłość w momencie, kiedy stamtąd odjechałem. Nie było odwrotu. Gdyby był i tak bym się na to nie odważył. Kochałem ją na tyle mocno, by się wycofać, zniknąć z jej życia i przestać się mieszać. Dodatkowo, byłem słaby. Nie mogłem patrzeć i słuchać o tym jak bardzo kocha Zayna. Nie mogłem znieść dłużej faktu, że nie potrafi kochać mnie tak jak jego. Mijając znak z napisem "Brighton" kierownica zadrżała w moich objęciach, jakby to był znak, że popełniam błąd. Chociaż w tamtej chwili pomyślałem wręcz przeciwnie. "Dobrze robisz Lou, to dla jej dobra" powtarzałem wciąż w myślach mijając alejki, ulice i parki w naszym mieście. Musiałem jeszcze tylko powiedzieć o wszystkim jej mamie i Zackowi. Teraz to wydawało się najtrudniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek przyszło mi zrobić.
Kiedy wjeżdżałem na podjazd przed domem pani Stone zrobiło mi się słabo. Nie miałem pojęcia co powinni wiedzieć a czego nie. Zapukałem trzy razy w drewniane drzwi, a następnie wszedłem do środka. Było już późno, jednak wszystkie cztery twarze wyjrzały z kuchni obserwując moje ruchy. Bez słowa przyglądała mi się mama Karen, którą pod rękę trzymała Penny. Obie wyglądały na bardzo przerażone. Niall stał z kamienną twarzą, lustrując wzrokiem wszystko dookoła. Zackary natychmiast na mnie naskoczył pytając, gdzie jest jego młodsza siostra. Stał kilka kroków przede mną i czekał na odpowiedź, a ja patrzyłem pustym wzrokiem w dół. Nie potrafiłem nic powiedzieć, poczułem gulę w gardle. To było straszne. Bo tak logicznie, co właściwie miałem powiedzieć? Że Zayn jest na tyle dumny, że nie chce współpracować z Derekiem, tym samym narażając Karen, czy że to właśnie ona jest głupia, bo na własne życzenie tam została? Ta cała sytuacja była dziwna, bo nie miałem pojęcia o co tak naprawdę chodziło. Kiedy jej mama się rozpłakała, udało mi się wydusić z siebie kilka słów i opowiedzieć wszystko co się tam stało.
   -I to wszystko dla jakichś durnych nazwisk, kurwa? -burzył się Zack
   -Jak widać stary.
   -Te nazwiska wcale nie są jakieś durne, tu chodzi o coś poważniejszego. -wtrącił Niall
Szczerze? Miałem już dość jego obecności. Dąsał się i wypowiadał jakby znał Malika od lat. A przepraszam kurwa bardzo, czy to nie przypadkiem ja znam go dłużej?
Ktoś tu jest zazdrosny, Tommo
   -Co Ty tu jeszcze robisz Horan? Lepiej odwieź Penny do domu.
Chłopak obdarzył mnie wzrokiem pełnym gniewu, jednak po chwili słabo się uśmiechnął do niej i chwycił za dłoń, wyprowadzając na zewnątrz. Kilka sekund później słychać było odjeżdżające auto w stronę centrum. Była noc, a na ulicach każdy najmniejszy dźwięk niósł się kilka razy głośniej we wszystkie strony świata. Latarnie już dawno zgasły, choć słońce jeszcze nie wzeszło. Wszędzie było ciemno, poza kuchnią w domu Karen. Poza tym, wszyscy spali, wszyscy oprócz nas. Staraliśmy się dodzwonić do Dereka jak i zarówno do Kar, jednak żadne z nich nie odbierało. Jej mama nie zgodziła się na to, by tam została. A ja czułem się bezsilny i kurewsko przygnębiony faktem, że nie potrafiłem pomóc. Zack był tak bardzo zły na siostrę, że przez długi czas po prostu kierował w jej stronę wyzwiska, ale po tym usiadł i zaczął płakać. Jakby nie patrzeć, mogliby tam pojechać i po prostu ją zabrać, ale nie warto było narażać się temu gnojowi. Każdy był w tej sytuacji bezradny...

-Zayn-
Kiedy drzwi się otworzyły i wszedł do piwnicy jeden z dryblasów Dereka, omalże przestałem oddychać. Widząc jego minę mogłem śmiało stwierdzić, że nie tylko był w szoku po tym co widzi, ale również był kurewsko zły. Kilkakrotnie powtórzył swoje pytanie, jednak Karen i ja milczeliśmy. Mała spuściła głowę i ścisnęła mocno moją dłoń, a ja złapałem oddech i czując jak buzuje we mnie krew, napiąłem wszystkie swoje mięśnie. Nie raz oberwałem od tego typa, wiedziałem co potrafi zrobić i do czego jest zdolny. To, że ona jest dziewczyną wcale by mu nie przeszkadzało. Byłem gotowy ją bronić. Podniosłem wzrok i patrzyłem mu prosto w oczu. Robiłem to tak, jakbym tym samym chciał mu zrobić krzywdę i szczerze, w duchu się kurwa modliłem żeby go to bolało. Koleś w ustach miał wykałaczkę, którą co chwila przesuwał językiem to na jedną, to na drugą stronę. Nie zrobił ani jednego kroku, stał cały czas w wejściu. Kiedy się odezwał, brzmiąc przy tym jeszcze groźniej, mała aż zadrżała i wtuliła się we mnie. Kurwa, to nie był dobry pomysł.
   -Zapytam po raz ostatni, co się tu kurwa dzieje?
   -N-nic... -szepnęła
   -Nie wydaje mi się panienko, może lepiej niech oceni to twój tatuś? -zagroził
Po jego ostatnim słowie, Karen w mgnieniu oka zerwała się i dosłownie uklękła przed nim błagając by tego nie robił. Zaczęła płakać jednak on pozostał niewzruszony.
   -Jesteś okropną kłamczuchą, a za to jest kara. Nie uczyli Cię tego? -zaśmiał się
Kiedy już się podnosiłem chcąc pójść w ich stronę, on pociągnął ją za włosy ku górze. Kiedy stałą przed nim dosięgała mu zaledwie do klatki piersiowej. Zaśmiał się w głos patrząc na mnie, a ja poczułem się jak śmieć. Szarpiąc ją za ręce, wyciągnął ją siłą z piwnicy i zamknął za sobą drzwi. Zostałem sam. Słyszałem jak krzyczy, jak kopie w ściany, jak łka. Słysząc to wszystko, czułem się jeszcze bardziej jak gówno, bo nie mogłem nic kurwa zrobić. A jeszcze bardziej wkurwiało mnie to, że to była moja wina, że to ja ją w to wplątałem. Gdyby nie ja i to, że pokazałem jej jak bardzo ją kocham, nie leciałaby teraz mnie ratować. Moja biedna mała Karen.

-Karen-
Moje nadgarstki dosłownie paliły z bólu. Gdy doszliśmy na górę, ojciec już czekał na mnie w holu. Mój makijaż kompletnie spłyną, a ciuchy były wygniecione i rozciągnięte w paru miejscach. Nie patrzyłam na nikogo, tylko kątem oka na blizny na rękach, jakie zostawił na mnie ten czub. Wielkie odciski jego brudnych łap! Ohyda! Stałam jak kamień wciąż w tym samym miejscu, gdy ojciec i ten typ weszli do jakiegoś pomieszczenia. Starałam się podsłuchać cokolwiek, ale nie miałam zamiaru podchodzić bliżej. Po pewnej chwili, odłączyłam się od rzeczywistości i myślałam o mamie i Zacku, o Penny, o chłopakach, nawet o Louisie... Może lepiej było z nim wrócić?
Słyszałam kroki zbliżające się w moją stronę. Nagle poczułam jak ktoś mocno ściska mój podbródek i unosi moją twarz. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam gębę mojego ojca... Cholera, tak bardzo nie chciałam na niego patrzeć. Ból był ledwo do zniesienia, ale nie chciałam mu pokazać swojej słabości.
   -Słyszałem, że mnie okłamałaś skarbie. Czy to prawda? -zapytał, całkiem spokojnie
Milczałam. Wywróciłam oczami i odsunęłam się delikatnie, jednak pożałowałam tego w momencie, gdy ścisnął mocniej moją twarz. Syknęłam z bólu.
   -Odpowiedz, a obiecuję, że nie będzie bolało.
Powiedzieć czy nie powiedzieć?
   -Tak jakby. -fuknęłam
   -Tak jakby?
   -Tak jakby? -zapytał ponownie tym razem śmiejąc mi się twarz.
Kiedy mnie puścił odetchnęłam z ulgą, a on wtedy mnie spoliczkował. Poczułam się wtedy słaba i miałam ochotę uciec. Mimo, iż czułam także złość, codzienna strona Karen Stone się we mnie obudziła.
   -Jeśli tak bardzo go kochasz i jesteś w stanie zrobić dla niego wszystko...
   -Jestem. -wtrąciłam nie wiedząc jeszcze do czego zmierza
   -Dobrze, w takim razie się przekonamy.
Bez słowa wyjaśnienia, mężczyźni opuścili hol, a ja od razu popędziłam w stronę piwnicy. Nie miałam zamiaru zastanawiać się o co mu chodziło, pragnęłam zobaczyć Zayna i upewnić się, że nic mu się nie stało w tym czasie. Gdy doszłam do drzwi prowadzących do piwnicy, odbiłam się niemalże od klamki. Zamknięte.
   -Radzę Ci się wyspać, jutro czeka Cię ciężki dzień słoneczko. Drzwi po lewej od łazienki. Proponuję tam. -powiedział ktoś z salonu
Niepewnym krokiem podążyłam w nakazane miejsce, rozglądając się dookoła. Próbowałam otworzyć kilka drzwi, które mijałam po drodze, jednak bez skutecznie. Kiedy znalazłam się koło łazienki, weszłam do środka, by szybko zmyć resztki tuszu na rzęsach. Po wejściu do pokoju, natychmiast padłam na łóżko. Byłam również przerażona ilością mężczyzn jacy się tu kręcili. Jednak bardziej niż przerażona, byłam zmęczona. Zasnęłam po kilku minutach.



*JSKDBHHASJHCBFCEW*
Przepraszam, że takie a nie inne. Od czegoś trzeba zacząć :)


4 komentarze:

  1. Świetny rozdział ! Biedna Karen :c Co z nią teraz będzie? Co oni jej zrobią? Mam nadzieję, że nie będzie to nic strasznego.

    I nie masz za co przepraszać :) Rozumiemy, że teraz musisz poświęcić więcej czasu na naukę :) Powodzenia ;)

    @zosia_official

    OdpowiedzUsuń
  2. jak mogłaś przerwać w takim momencie!? ja chcę wiedzieć, co ma zrobić :( #s.uka :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze przerywasz w takich momentach xd Ja zawsze będę czekać na rozdziały, nie ważne ile czasu :D Nie mogę się doczekać kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg!! zatkało mnie totalnie , czytam to opowiadanie od dzisiaj i tak wciąga że oderwać się nie da czekam na next oby pojawił się jak najszybciej bo mnie już rozrywa coś od środka ~cleo

    OdpowiedzUsuń