wtorek, 27 maja 2014

Trzydziesty-trzeci

Wena na ten rozdział mnie opuściła,
przepraszam bardzo bardzo bardzo. Jest tu jeszcze.. ktoś?
ANYWAY, DZIĘKUJĘ ZA PRAWIE 18TYS WYŚWIETLEŃ, HOLY SHIT! ♥ 


Low - Lullaby: klik.
Pamiętasz piękne, wyjątkowe i warte zapamiętania chwile, spędzone z osobą,
która była dla Ciebie kimś ważnym, kimś kto był Twoim wszystkim?

I nie było ważne, ile złego ta osoba zrobiła, dla Ciebie była wszystkim co dobre, 
była wszystkim co najlepsze w Tobie. Moment, kiedy zaczęliście się do siebie zbliżać, 
pierwsze spojrzenia, gesty, pierwsze wypowiedziane na głos słowa w waszym kierunku.
Pamiętasz dni, kiedy zaczęliście się poznawać? 
Pamiętasz to uczucie, które powstawało na sam widok tej osoby?
Wystarczył jeden uśmiech, jedno spojrzenie i Twój dzień nie miał szans na bycie złym.
A dźwięk Twojego imienia wypowiadanego przez tą osobę, pamiętasz?

Gęsia skórka i dreszcze przechodziły po Twoim ciele, a w brzuchu odczuwałeś przyjemne łaskotanie. Pierwszy raz kiedy zdałeś sobie sprawę z tego co czujesz, 
wiedziałeś czego chcesz i byłeś tego pewien.
Miałeś wszystko. Miałeś swoją ukochaną osobę i tylko to Ci wystarczało - jej obecność.
To z pewnością chwile, które chcielibyśmy zatrzymać na długo w pamięci...
A co jeśli... A co jeśli nagle wspomnienia znikają? Nie pamiętasz nic.



Miałam już dosyć leżenia w tym przeklętym szpitalu, na tej przeklętej sali i w tym przeklętym łóżku! Cholera, oddałabym wszystko, żeby tylko móc wrócić do domu. W duchu modliłam się, żeby Max -mój lekarz, a raczej syn lekarza prowadzącego przyniósł mi jakieś miłe wieści, może chociaż to, że niedługo mnie wypiszą? Spojrzałam na zegarek i potarłam lekko czoło, zastanawiając się co zajmuje mu tyle czasu. Zwykle o tej godzinie, Max przychodził do mnie i sprawdzał jak się czuję. Przez te kilka dni naprawdę go polubiłam, wydawał się całkiem miły i sympatyczny, poza tym był przystojny, choć to niezbyt mój typ miał w sobie coś. Mówiąc o moim typie... kiedy tylko patrzyłam na Zayna, gdy się tutaj zjawiał, miękły mi kolana. I przysięgam, gdybym mogła stać, a nie była przymocowana do tego gównianego łóżka, pewnie upadłabym stając przed nim. Jest strasznie gorący. Pamiętam noc, kiedy się obudziłam. Był przy mnie. Był taki kurewsko szczęśliwy, kiedy trzymał mnie za rękę i cicho wymawiał moje imię. Nie mogłam i do tej pory nie mogę go sobie przypomnieć. Wszystko pamiętam jak przez mgłę, a to jest strasznie frustrujące. Pamiętam jak się załamał, mogłam to niemalże dostrzec patrząc na niego. Widziałam, jak bardzo go to zabolało, ale przecież nic nie mogłam na to poradzić. Próbowałam wielokrotnie sprowadzić myślami jakiekolwiek wydarzenia, chciałam móc go pamiętać. Widząc jak walczy o mnie, o to co było między nami, pragnęłam tego cholernie bardzo. Tej nocy, kiedy siedział pod salą i płakał, mama opowiedziała mi 'naszą historię' a przynajmniej tyle co ona sama wiedziała. Chciałam go przytulić, po tym wszystkim powiedzieć ile dla mnie znaczy, ale nie potrafiłam. Nie mogłam. Nie czułam nic poza pustką. Jedynie jego oczy... były tak znajome, a serce waliło mi jak szalone gdy w nie patrzyłam. Kiedy moje odbicie się w nich pojawiało, w karmelowych tęczówkach chłopaka widać było radość. Niestety, nie mogłam zrobić nic więcej poza spędzeniem z nim czasu i przepraszaniem, że nie jestem..sobą. Te trzy ostatnie dni z pewnością były dla niego ciężkie. Odczuwał to zupełnie inaczej niż ja i mogłam to sobie wyobrazić. Ja miałam o wiele łatwiej. Nadal mam. Ja całkowicie wszystko zapomniałam - on - nadal pamięta, choć mnie stracił.
   -Wybacz spóźnienie, śpiąca królewno. -powiedział wchodząc do pomieszczenia Max
   -Oh, wcale nie spałam! -oburzyłam się karcąc go przy tym wzrokiem
   -Cokolwiek mówisz, wiem jak było. Jak tam Twoje sny, coś nowego?
Trzeci dzień z kolei śnił mi się ten sam sen: "Jestem w szkole. Widzę obok siebie uśmiechniętego Louisa, coś do mnie mówi. Wstaje i idę w kierunku wyjścia. Chłopak, którego twarzy nie mogę dostrzec pojawia się tuż obok. Idziemy razem w stronę plaży, na której po chwili się znajdujemy. Czuje, jak na mnie patrzy i mimo, że ja również na niego zerkam, nadal nie widzę nic. Nie wiem kim jest. Śmiejemy się, choć coś zagłusza dźwięk, tak, że go nie rozpoznaję. Po chwili oboje leżymy na ciepłym piasku i czuje radość. Następnie znajdujemy się na moście. Widzę fale przede mną i czuje jego obecność. Cisza. Chwilę później obraz znika. Słyszę melodie i ledwo dosłyszalne słowa piosenki. 'He takes your hand, I die a little' I się budzę. "
   -Nope. Nadal to samo, zero nowych szczegółów. Zero jakichkolwiek -powiedziałam wzruszając ramionami
   -Przykro mi. Mam nadzieje, że wkrótce sobie przypomnisz cokolwiek, bo ten chłopak...
   -Tak wiem, Max. Nie musisz mówić. Chciałabym tak bardzo sobie przypomnieć.
Żadne z nas nic nie mówiło, słychać było tylko tętniący życiem szpital. Wbiłam wzrok w podłogę, czując ból w sercu. Co jeśli to była prawdziwa miłość?
   -W każdym bądź razie, wpadłem żeby przekazać Ci wiadomość. -powiedział nagle Max, a ja popatrzyłam na niego zaciekawiona. Błagam, na serio chcę do domu.
   -Jutro wracasz do domu!
Tak jest! Gdybym mogła skakać, pewnie właśnie bym to robiła. Tymczasem podniosłam się i przytuliłam mocno doktorka, po czym zawstydzona prędko się odsunęłam. Nareszcie!
   -Wybacz doktorze....
   -Oh oczywiście. Chociaż, moglibyśmy czasem to powtórzyć.
Max uśmiechnął się i puścił mi oczko wychodząc, zostawiając mnie samą, oblaną różowym rumieńcem palącym moje policzki.
Siedziałam na łóżku z ogromnym uśmiechem. Jutro wracam do domu! Nie ma nic lepszego niż własne łóżko, telewizja, własna łazienka.. wszystko jest lepsze w domu. Ciche pukanie rozniosło się po sali chwilkę po tym jak Max wyszedł. Spojrzałam w kierunku drzwi, w których stał Malik. Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej, ale on zamiast odwzajemnić gest, posmutniał. Dlaczego?
Stał i patrzył na mnie, przegryzając wargę. W jednej dłoni trzymał plastikowy kubek kawy, a w drugiej sok, jak myślę, dla mnie. Przyglądałam się mu czekając na to co zamierza zrobić. Bił się chwilę z własnymi myślami, jakby bał się wejść. Czekał aż mu pozwolę. Robił tak za każdym razem, ale go nie winię za to czy coś... w końcu wydawał mi się obcy i miał prawo czuć się dziwnie.
    -Chodź tu. -powiedziałam chicho

-Zayn-
'Chodź tu' . O kurwa. Dwa słowa niosły się echem w mojej głowie. Zabrzmiała jak moja mała. Boże, jak moja Karen. Nie wiedziałem czy powinienem się rzucić w jej stronę czy nadal twardo, powoli stąpać w jej kierunku. Tak bardzo jej pragnąłem.
Podszedłem do jej łóżka i usiadłem na krzesełku, na którym z pewnością chwilę temu siedział ten laluś.
   -Hej -szepnąłem, pocierając jej policzek, a ona lekko drgnęła
   -Znów się widzimy, Malik.
Karen zachichotała, po czym wzięła sok z mojej dłoni. 'Mmm' wyjąkała trzymając słomkę w zębach. Cholera, kiedy się przyglądałem z jaką delikatnością zagryza ten plastik, kiedy patrzyłem na jej usta, kiedy przypomniałem sobie ich smak, miałem ochotę się w nich zatracić. Ale kurwa nie mogłem.
   -Masz dziś lepszy humor, mała.
   -Tak! -oczy aż jej zaświeciły
Kurwa to na bank zasłucha tego fiuta Maxa. Jak nie Tomlinson to jakiś doktorek się wpierdala.
   -Za to Ty chyba niezbyt Zayn, stało się coś?
Czy ona poważnie zadała mi to pytanie? Czy ona sobie kurwa zdaje sprawę co czuje? Ja pierdole.
   -Nie. -powiedziałem stanowczo po czym odwróciłem wzrok.

Do późnego wieczora siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Tego dnia już nikt poza mną jej nie odwiedził, więc miałem ją tylko dla siebie. Patrzyłem w jej błyszczące oczy, kiedy z entuzjazmem mówiła mi ile planuje zrobić po powrocie do domu. Wsłuchiwałem się w każde jej słowo, chociaż żadnego nie rozumiałem. Słuchałem jak mówi. Patrzyłem na jej gesty i mimikę twarzy. Kilka razy walnęła mnie w ramię, gdy zauważyła, że bujam w obłokach. Zachowywaliśmy się jak dawniej, jak przyjaciele, co bardzo mnie bolało. Zrobiło się ciemno, do sali wpadało jedynie światło z korytarza. Chciałem wstać i je zapalić, ale Karen mnie powstrzymała. Sądziła, że tak lepiej jej sobie wszystko wyobrazić, kiedy nic jej nie rozprasza. Patrzyła swoimi szarymi oczami w moje, a serce łomotało mi jak szalone. Kocham Cię. Miałem ochote wykrzyczeć jej to milion razy, ale jaki w tym był sens?
    -Zayn...
    -No?
    -Bo.. ja tak sobie pomyślałam... -zaczeła cicho
    -Co zrobiłaś?
    -Pomyślałam! -prawie krzyknęła niemalże zabijając mnie wzrokiem, a ja zaśmiałem się gardłowo. Kocham się z nią droczyć.
    -Więc co pomyślałaś? -znów się śmiałem
    -Nie.. to głupie...
Serio? Boże, błagam mów wreszcie kobieto.
    -Mów. Karen.
    -Pomyślałam, że może gdyby doszło do jakiegoś zbliżenia między nami, mogłabym coś poczuć i wtedy bym sobie wszystko przypomniała -powiedziała jednym tchem słowo po słowie, tak szybko, że chwilę zajęło mi zanim zrozumiałem.
Co? Co ona powiedziała, co właśnie.. Boże, skup się Zayn. Żadnych pochopnych ruchów, nie pokazuj jak bardzo się cieszysz, bo ją do siebie zrazisz. Spokojnie.
    -Możemy..spróbować. -wyszeptałem
Słyszycie jak to kurewsko dziwnie brzmi? "Spróbować" tak, jakbyśmy wcześniej tego nie robili.
    -Ok...
Powoli zbliżyłem się do niej i odgarnąłem jej włosy na bok, by złapać ją delikatnie za kark. Ona niepewnie zbliżyła się i ułożyła dłoń tak samo jak ja,a po chwili jej wargi dotykały moich. Delikatny pocałunek minimalnie się pogłębił, a ona przyciągnęła mnie bliżej i rozchyliła lekko usta. Tak bardzo tego pragnąłem, że nie mogłem się powstrzymać. Nim się spostrzegłem, napierałem na nią całym sobą, wbijając swoje usta w jej. Boże jestem palantem. Całowałem ją tak łapczywie i zachłannie, że niczego innego nie mogłem się spodziewać po tym jak mnie odepchnęła.
   -Wyjdź.



/2godziny później/
Siedziałem w barze, popijając szkocką. Palący gardło alkohol pobudził wszystkie moje zmysły. Rozejrzałem się dookoła po sali, w poszukiwaniu jakiegoś odpowiedniego celu. Kiedy moje oczy napotkały blondynkę siedzącą na stołku obok szafy grającej, zadzwonił mój telefon.
   -Czego?! -fuknąłem
   -Gdzie jesteś chłopie, byliśmy w szpitalu i...
   -Nie mam teraz czasu Niall! -wykrzyczałem i przerwałem połączenie.
Cały ten czas nie spuszczałem wzroku z tego kociaka naprzeciwko. Oblizywała usta patrząc na mnie, o tak skarbie wiesz co się będzie dziać - pomyślałem. Schowałem telefon do tylnej kieszeni jeansów, wypiłem do końca napój i rzucając szklankę na ladę ruszyłem w jej stronę. Bez słowa, złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem w stronę tylnego wyjścia.
   -Nie idziemy do toalety? -zapytała blondi
   -Zamknij się, chodź.
Dotarliśmy do mojego samochodu, który stał na starym parkingu. Tu nigdy nikogo nie było, nie musiałem ryzykować i pieprzyć się z nią w łazience.
   -Oprzyj się przodem na masce! -nakazałem, a ona tak zrobiła.
Podciągnąłem materiał jej spódniczki do góry, a majtki zsunąłem na wysokość jej kolan. Pośpiesznie rozpiąłem rozporek spodni i bez żadnego ostrzeżenia wszedłem w nią. Dziewczyna głośno zaklęła, po czym rozkoszowała się mną. Nie wiem czy udawała, że jej się podoba ale miałem to dosłownie w chuju. Nic mnie nie obchodziło.





PRZEPRASZAM CHOLERA,  WIEM, ŻE TO JEST TOTALNE DNO,
NIC SIĘ NIE DZIEJE, NIE MA SENSU ITD, ALE OBIECUJE, 
ŻE W NASTĘPNYM ROZDZIALE, WAM TO WYNAGRODZĘ :(



PS. ZAPRASZAM NA DRUGIE, ZUPEŁNIE INNE FANFICTION, 



niedziela, 18 maja 2014

Trzydziesty-drugi

Wygląd bloga minimalnie zmieniony, jak wam się podoba? 
Poza tym, zmieniłam nazwę, bo sama nazywam to 'Gentle' i ta nazwa jest wygodniejsza.
Przypominam o ankiecie i komentarzach, dziękuję za wszystko. love x
PS. POLECAM CZYTAJĄC SŁUCHAĆ WSZYSTKIE PIOSENKI,
 KTÓRE BĘDĄ SIĘ POJAWIAĆ W TRAKCIE 
I WYŚWIETLAĆ W NOWEJ KARCIE PO NACIŚNIĘCIU NA
 'KLIK'




Birdy - Not About Angels: klik. 

Patrzyłem jak Karen potrącona przez samochód upada na ziemię uderzając głową o krawężnik. Wszystko działo się cholernie szybko, choć wydawało mi się, że czas stanął w miejscu. Chciałem się rzucić w jej stronę lecz nie potrafiłem zrobić kroku. Zamarłem. Moje ciało zastygło w bezruchu, a buty nagle zrobiły się ciężkie sprawiając, że nie mogłem podnieść nóg. Kręciło mi się w głowie, jeszcze za nim dotarło do mnie co się dzieje. Co się stało właściwie sekundy temu. Louis trącił moje ramie, pędząc do niej by po chwili klęknąć przy niej. Ledwo ogarnąłem co robił, gdy sprawdzał jej puls. Miała zamknięte oczy, a jej piękna buzia nie okazywała żadnego wyrazu. Żyła. To oczywiste, nie mogła tak po prostu odejść.. bez pożegnania. Nie mogła tego zrobić bez nawrzeszczenia na mnie i zwyzywania mnie od najgorszych, bez prawdziwej rozmowy na temat tego co spierdoliłem, podczas której ona by dramatyzowała, a ja bym się wkurwiał. Jak mogłaby odejść bez poddania się i ulgi, gdy nasze usta łączyłyby się na koniec? I przede wszystkim, jak mogłaby odejść kiedy to ja jej tak bardzo potrzebowałem. Samolubnie pragnąc na wyłączność każdej jej cząstki, nie mogłaby zostawić mnie teraz. Zacząłem się trząść i z lekka rozklejać, dalej bez ruchu stojąc jak cipa! To było żałosne, że tak właśnie się zachowywałem. Zayn Malik, kto by pomyślał. Jedyne na co się zdobyłem, to rozejrzenie wokół by dostrzec tego gnoja, który jej to zrobił. W tym samym czasie, wychodził z auta, już na początku krzycząc jak bardzo dziewczyna jest niemądra. Ciskał w nią tak mocnymi słowami, że cały aż się spiąłem. Zwalił całą winę na nią. Chuj, nieważne, czy bezmyślnie wybiegła na ulice wcześniej niewidziana między moim samochodem a Tomlinsona. Ten pajac jechał z taką prędkością, że nawet gdyby ją widział -nie zatrzymałby się. Wystarczyło na tyle, by z łomotem upadła na ziemię i nieszczęśliwie uderzyła o ten przeklęty krawężnik. W duchu modliłem się, by za chwilę odzyskała przytomność, żeby nic poważnego się jej nie stało, choć nawet i to, było za wiele. Mała, krucha i bezsilna leżała na zimnym asfalcie, a obok niej siedział Louis. Bolało, kiedy na nią zerkałem. Zacisnąłem pięści i ruszyłem w stronę  kierowcy tego jebanego auta, by skopać mu porządnie dupę. W tym przynajmniej się sprawdzałem i nie czułem jak cipa! Smutek, żal i złość jeszcze bardziej mnie nakręcały i już po chwili facet leżał plecami przygnieciony do maski, z mordą obitą gorzej niż niejeden dłużnik mojego ojca. Z każdym ciosem moje wkurwienie narastało zamiast ustępować. Dosyć. Wtedy pomyślałem, że ona by na mnie krzyczała. Pewnie by płakała i kazała przestać. Położyła by dłoń na moim ramieniu, a ja bym się wzdrygnął pod wpływem jej przyjemnego dotyku. Patrzyłem na niego z politowaniem i obrzydzeniem, by po chwili spojrzeć w jej stronę i zmusić go do tego samego, tak by widział co zrobił niczego winnej dziewczynie. Przyglądałem się z odległości kilku metrów, nadal nie mogąc zrobić choćby małego kroku w jej stronę i choć wkurwiało mnie niemiłosiernie, że to Tommo siedzi przy niej, nie mogłem nic na to poradzić. Trzymałem tego sukinsyna czekając na policję, po którą wcześniej zadzwonił Lou, a także pogotowie. Nim się spostrzegłem, pojawiła się karetka a za nią radiowóz. Louis wstał ułatwiając dostęp lekarzom i dołączył do mnie i tego cwela by złożyć zeznania. Kiedy skończyłem i ponownie nie spuszczałem wzroku z Niej i otaczających ją ratowników, czując się jak frajer. Nie potrafiłem jej pomóc, choć tak bardzo chciałem. Nie miałem szans - nie byłem lekarzem, więc obserwowałem ich pracę, a serce z każdą minutą pękało mi na kawałeczki. Czułem się źle z myślą, że może gdybym nie był takim palantem i nie chciał jej na siłę zatrzymać, ona nie musiałaby się wyrywać... może wtedy...
   -Czy państwo są rodziną? -zapytała ratowniczka, a moje spojrzenie i Louisa zetknęły się ze sobą na ułamek sekundy
   -Jestem jej chłopakiem -odpowiedziałem cicho. Zdecydowanie dziwnie cicho.
Kobieta obdarzyła mnie podejrzliwym spojrzeniem, po czym jakby odgoniła od siebie wszystkie myśli na bok i odchrząknęła głośno.
   -Niestety, w świetle prawa nie jest pan nikim pokrewnym. Czy jest ktoś, kto mógłby się zjawić w szpitalu by wypełnić niezbędne papiery w sprawie tej dziewczyny? Ma pan kontakt z kimkolwiek z jej rodziny? 
Czekała aż jej odpowiem wlepiając we mnie brązowe chłodne oczy, a ja zdałem sobie sprawę, że nawet nie mam jak skontaktować się z jej mamą, gdyż nie mam tego cholernego numeru. Żałosne.
   -Ja mam kontakt z jej matką -wtrącił Louis posyłając mi cwaniacki uśmieszek- Zaraz do niej zadzwonię.

Dojechałem do szpitala kilkanaście minut po karetce, w której przewożona była Karen. Akurat dzisiaj żadne światła na ulicach Brighton nie chciały iść mi na rękę. Wysiadłem zatrzaskując z impetem drzwiczki mojego Merca i pośpiesznie udałem się do recepcji, przy której też sekundę po mnie zjawił się Tomlinson. Nikt nie chciał mi.. nam powiedzieć co się z nią dzieje, ponieważ żaden z nas nie był 'nikim wystarczająco bliskim', nikim z nią spokrewnionym. Jedyne co udało się wyciągnąć od młodej pielęgniarki to to, że nadal jest nieprzytomna i mają zamiar zrobić jej masę badań. Nie byłem zadowolony z obecności Lou i nie miałem zamiaru się z tym kryć.
   -Czy mógłbyś wreszcie przestać chodzić w tę i z powrotem i usiąść z dupą na tym jebanym krześle? -syknąłem, kiedy sam zajmowałem miejsce na plastikowym krzesełku w poczekalni koło recepcji.
   -Nie. Odjeb się z łaski swojej. 
   -Po co tu w ogóle jesteś, co? Nie jesteś już z nią, nie jesteś nawet jej przyjacielem... zostawiłeś ją więc...
   -To nie znaczy, że nie mam prawa się o nią martwić kretynie! -krzyknął, a wszyscy spojrzeli na nas.
Chciałem coś mu jeszcze powiedzieć, ale w tym momencie przerażona kobieta wbiegła do pomieszczenia. To była mama Karen. Szybko podeszła do nas witając się w pośpiechu. 
Czekaliśmy aż pojawi się lekarz prowadzący i udzieli nam jakichkolwiek informacji po tym, jak pani Stone wypełniła kupę dokumentów związanych z ubezpieczeniem, zgodami na badania i innymi pierdołami. Przyszedł do nas siwowłosy mężczyzna około pięćdziesiątki, a  kiedy tylko się odezwał, usłyszałem jego wkurwiający akcent. Twardo wymawiane litery w zdaniach wskazywały na niemiecki, szczególnie łatwo słyszalny, podczas gdy wymawiał jej imię. Karen miała wciąż robione badania i nadal nie była przytomna. Powiedział, że ma mnóstwo potłuczeń, ale żadnego złamania czy czegoś tego typu. Większym problemem było to, że przy upadku, gdy rąbnęła głową o krawężnik, doznała prawdopodobnie silnego wstrząsu mózgu, jednak nie można było tego stwierdzić, gdy 'spała'. Doktor Coils, bo tak się nazywał, uprzedził nas także, że nie wiadome jest to, czy będzie miała jakieś powikłania, czy nie straciła jakiegoś zmysłu, zdolności czy czegokolwiek.. nie bardzo rozumiałem, słuchałem piąte przez dziesiąte. Wiedziałem tylko, że nie jest pewne co się wydarzy, gdy się obudzi i czy wszystko będzie jak wcześniej. Mówiąc o budzeniu.. mogła zapaść w kilkudniową śpiączkę lub w każdej chwili otworzyć oczy. Wszystko zależało od tego, jak jej ciało, umysł i organizm będą walczyć o to. Byłem pewny, że muszę przy niej zostać i tak też zrobiłem.
   -Zayn chłopie, idź się prześpij. -powiedziała wyrywając mnie ze słabego snu pani Stone. 
Podniosłem głowę z brzegu szpitalnego łóżka Karen i ziewnąłem w głos. Mijały kolejne godziny, a ona nadal słodko 'spała' nie zdając sobie sprawy z tego, co dzieje się ze mną od środka. Wariowałem. Chciałem by się obudziła. Jej mama położyła dłoń na moim ramieniu, tak jak zazwyczaj robiła to Ona i uśmiechnęła się.
   -Obiecuję, że jako pierwszy dowiesz się kiedy się wybudzi...
   -Zostaję. Niech pani znów nie zaczyna.
Uśmiech lekko jej zmalał, choć tak na prawdę nie była zła czy coś. Po prostu nie udawało jej się mnie przekonać, a przecież chciała jak najlepiej. Kilkakrotnie w ciągu tych 6 godzin od kiedy skończyły się badania, próbowała nakłonić mnie do powrotu do domu. Na sen, na kąpiel i na powrót rano. Nie było takiej opcji. Widziała, jak mi zależy by być przy Niej, zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że jedynym powodem dla którego bym miał wyjść, byłoby gdyby to Karen mnie wywaliła stąd. Wiedziała, ale mimo to wciąż próbowała.
   -W takim razie, przynajmniej zadzwoń do rodziców Zayn
   -To nie będzie konieczne
Wydawało się, że nie mamy nic lepszego  poza rozmową, więc opowiedziałem jej trochę o swojej rodzinie. Przyjemnie czuć, że mnie poznawała i w dodatku chyba lubiła, mimo, że byłem sobą. Nie udawałem ekstra kandydata na chłopaka jej córki, ja po prostu  nim byłem. Byłem chłopakiem jej córki, byłem sobą. Chociaż stronę furiata starałem się ukryć jak najgłębiej. Poza tym, zachowywałem się normalnie. Ostatni raz kiedy się we mnie odezwał, był podczas kłótni z Louisem godzinę temu. Na szczęście chwilę później zmył się do domu, a może do Anne. Nie interesowało mnie to zbytnio, po prostu się cieszyłem, że ja mogę być przy niej.

Birdy - Shine: klik.

Dziewięć godzin. Dziewięć cholernych godzin minęło od kiedy skończyli robić jej badania. Nadal miała zamknięte oczy i nie reagowała. Siedziałem z boku patrząc i słuchając jak jej mama do niej mówi. Przekonywała mnie, że Karen to wszystko słyszy i wtedy szybciej będzie się wybudzać, a ja tylko śmiałem się pod nosem i mówiłem, że to niemożliwe. Dziewięć godzin, a w ciągu nich tylko 30minut drzemki.
   -No nic. Obok jest sklep nocny, chyba skocze po coś do jedzenia i może jakąś kawę. Chcesz coś? -zapytała mnie Elle (jej mama, gdyby ktoś nie wiedział)
Pokręciłem przecząco głową i patrzyłem jak wychodzi, a chwilę później zająłem miejsce z powrotem na krzesełku obok łóżka. Przetarłem delikatnie dłonią jej twarz i poprawiłem kosmyk włosów. Mimo siniaka ogromnej wielkości na kości policzkowej i opatrunku na czole, wyglądała pięknie. Szczególnie kiedy spała. Obserwowałem jak oddycha, jak jej klatka z narzuconą kołdrą unosi się i opada. Co jeśli ona na prawdę szybciej się obudzi, kiedy zacznę do niej mówić? To głupie Zayn, będziesz mówił do nieprzytomnej dziewczyny, udając że ona to wszystko słyszy? Co się z Tobą dzieje, Ty na prawdę się zmieniasz przy niej.
   -Kochanie...
Mówiłem cicho jakby nie chcą żeby ktoś mnie usłyszał. Wstydziłem się.
   -Mała, ja nie wiem czy mnie słyszysz. Twoja mama pół nocy starała się mi to wmówić, ale ja do końca nie jestem przekonany, więc jeśli mnie słyszysz.. to może się już obudź co? Słyszysz mnie Karen?
Pokręciłem głową zrezygnowany, uświadamiając sobie, że robię siebie idiotę. Chociaż przecież nikt nie widzi.
  -Myślę, że powinienem Cię przeprosić. Chociaż może nie? Nie zrobiłem nic złego i tak nie byłaś szczęśliwa z Louisem. A może chciałem mieć Cię tak bardzo, że to było dla mnie jedyne wyjście?
Nie ruszała się. Żadnego chociażby najmniejszego drgnięcia palcami czy pokręcenia nosem.
  -Wspominałem, że jestem egoistą i samolubem? Jestem pewny, że o tym wiesz. Cholera, przepraszam jeśli zniszczyłem Ci życie, miłość, związek, cokolwiek. Mimo, że tak nie uważam, bo wiesz.. Twoje pojawienie się w moim świecie, to najlepsza rzecz jaka mnie spotkała. I widzisz, nawet się przy Tobie rozklejam.. tak nie powinno być, wiesz mała?
Cholernych kilka łez spłynęło po moim policzku, a ja nawet nie miałem zamiaru ich wycierać. Były dowodem na to, ile ona dla mnie znaczy. Nikt nie znaczył tak wiele, nikt tak na mnie nie działał. Była jak Anioł Stróż, za każdym razem powstrzymując mnie przed tym, przed czym inni nie potrafili - przed sobą samym.
   -Tyle razy mogłem zrobić komuś krzywdę.. tyle razy komuś ją robiłem, ąz pojawiłaś się Ty.. Uspokajasz mnie, sprawiasz, że zaczynam zastanawiać się nad tym co robię i przestaję. Łagodzisz mój ból, hamujesz agresję i złość. Wystarczy, że jesteś blisko. Nie wiem co by się stało gdyby Cię już nie było. Kurwa, nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo Cię kocham. Ale nadal uważam, że jesteś beznadziejna, pamiętaj.
Zaśmiałem się na myśl, że ona pewnie też by się śmiała, przywołując do wspomnień nasze pierwsze rozmowy. Zawsze uważałem, że jest beznadziejna. Tylko dlatego, że nie była moja.
Siedziałem opierając łokcie na kolanach ze spuszczoną głową. Byłem totalnie zamyślony, nie zwróciłem uwagi kiedy jej palce i dłonie delikatnie zaczęły się ruszać. Cichy stłumiony jęk sprawił, że podniosłem głowę i zobaczyłem jak powoli otwiera oczy. Serce waliło mi jak szalone, prędko złapałem jej dłoń szepcząc jej imię. 'Dalej kochanie, otwórz oczy' dodawałem jej otuchy. A kiedy w końcu to zrobiła, moje serce znów pękło.
   -Gdzie ja.. kim jesteś?


/3dni później/
   -Więc mówisz, że Cię nie pamięta? -zapytał Niall stojąc ze mną na palarni pod szpitalem
   -Dokładnie. W zasadzie jedyne co powiedziała na mój temat to to, że moje oczy wyglądają znajomo.
   -Cholera! I jesteś jedyną osobą, której nie jest w stanie sobie przypomnieć?
   -Na to wygląda... -odpowiedziałem wbijając wzrok w ziemię
   -I co zamierzasz zrobić? Siedzisz tutaj już trzeci dzień Zayn. Wykończysz się. Powinieneś wrócić na trochę do domu, nic tu po Tobie. Poza tym, Twoja mama się martwi, a ojciec potrzebuje Cię... sam wiesz do czego. Pominę szkołę, bo to nigdy nie było naszym priorytetem, ale popatrz.. ona nawet Cię nie kojarzy. Ta sytuacja jest do bani.
Do bani? Ta sytuacja była pokurwiona i dobrze o tym wiedziałem! Ale mimo to, miałem wciąż nadzieje, że może coś jej się przypomni. Doktor Coils mówił, że to może być chwilowe. Że może wspomnienia wrócą w najmniej oczekiwanym momencie i w zasadzie wszystko może jej pomóc. Tylko.. dlaczego musiała zapomnieć akurat mnie? Nie wiem czy pamiętałaby Horana czy Stylesa, ale ze wszystkich osób które ją odwiedziły w ciągu trzech dni byłem jedyny. To kara - pomyślałem.
   -Nic nie zrobię. Będę czekał. Wiesz, gdybym tylko kurwa wiedział jak jej pomóc, jak sprawić żeby sobie przypomniała cokolwiek...
   -Zrobiłbyś to, wiem. Ale nic nie poradzisz. Po prostu, pamiętaj że masz nas -rozejrzał się szukając wzrokiem Hazzy siedzącego z jakąś panną na ławce przed szpitalem- No cóż, masz mnie.
Uścisnąłem go i w tym momencie dziękowałem Bogu, że mam kogoś takiego jak przyjaciele pomimo całego syfu w jakim dorastam i żyję. Chwilę po naszym niezbyt męskim wybryku dołączył do nas Harry, żeby zgarnąć blondyna. On nigdy się nie przejmował, rzadko komuś współczuł, tym bardziej Karen, ponieważ się nie lubili. Ale wystarczyło to, że przyjechał. Pożegnał się ze mną i odjechali, a ja wróciłem do środka. Po drodze kupiłem kawę, której jeszcze trzy dni temu bym nie tknął i soczek, który ona uwielbia. Szedłem powoli, czując jak intruz. Jakbym chciał zrobić coś złego. Moja dziewczyna mnie nie pamiętała i za każdym razem, gdy sobie to przypominałem-bolało bardziej. Co prawda, ani razu nie zabroniła mi przyjść, co ciekawe była skora do rozmów od rana do nocy. Rozmawialiśmy prawie o wszystkim. Wszystkim oprócz nas. Raz spróbowałem, a ona się rozpłakała. Płakała z bezsilności, przez to, że nic nie pamięta, a bardzo chciała sobie przypomnieć. Wierzyła mi i wszystkim dookoła, najbardziej chyba Penny, ale mimo to, nie potrafiła wrócić wspomnieniami do mojej osoby. Od tamtego razu, rozmawialiśmy o wszystkim innym co mogłoby jej pomóc.
Zbliżałem się już do sali numer 329, a serce łomotało mi strasznie. Bałem się, że może tym razem będzie miała mnie już dość. W końcu mnie nie pamięta, nie jestem jej potrzebny.
Znów wychodził zadowolony jakby wygrał milion dolarów z jej sali. Pieprzony młody lekarzyk, z tak samo irytującym akcentem jak jego siwowłosy ojciec. Zadufany w sobie złotowłosy typ, z ustami jak u Angeliny Jolie. Pierdolony laluś. Przysięgam, gdybym nie widział jak ślini się do Karen, śmiało stwierdziłbym, że jest gejem. Ale na moje nieszczęście nie był.
Minął mnie bez słowa, a ja niepewnie wszedłem do środka. Mała uśmiechała się od ucha do ucha, a ja wiedziałem, że to wcale nie z mojego powodu. Bolało. Cholernie bolało.
Wszystko czego teraz chciałem to jej dotyk, jej czule wypowiedziane słowa i to, by patrzyła na mnie swoimi szarymi oczami jak wcześniej. Chciałem, żeby wiedziała jak bardzo mnie kocha...



*JEŚLI SIĘ PODOBA, KOMENTUJCIE*
*w duchu modlę się by posypały się komentarze, a co można marzyć!*


piątek, 16 maja 2014

LIEBSTER AWARD!

Cholera! Zostałam nominowana do Liebster Award, 
za co bardzo bardzo dziękuję Alexxie (tu jej blog: http://prisoner-of-the-dead.blogspot.com/)
nie masz pojęcia jak mile jestem zaskoczona i jak ekstra się czuję ♥


Liebster Award:
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloga w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Moje odpowiedzi:
1)Do jakich fandomów należysz i dlaczego?
Directioners. To proste - nie ma lepszych fanów i lepszego fandomu na świecie według mnie, pod każdym względem.
2)Z czego czerpiesz inspirację do pisania?
To przychodzi nagle. Czasami wystarczy posłuchać jakiejś piosenki albo nawet usłyszeć gdzieś jakiś cytat.
3)Co nakłoniło Cię do pisania?
Całą noc czytałam jedno opowiadanie, a po skończeniu zebrało się we mnie tyle myśli i pomysłów, 
że postanowiłam to wykorzystać :)
4)Co Ci się ostatnio śniło?
Ostatnio śnił mi się.. cholera, na prawdę muszę mówić? Śnił mi się Calum Hood z 5SOS i to wystarczy haha
5)Co byś zrobiła gdybyś dowiedziała się, że Twój ulubiony zespół/artysta/piosenkarka itd. Przyjechał do Polski, ale nie mogłabyś pójść na jego/jej/ich koncert/przedstawienie itd.?
Nie ma takiej możliwości. Zrobiłabym wszystko żeby tam być.
6)Jeżeli miałbyś/łabyś zmienić coś w swoim życiu, co by to było i dlaczego?
Mogę zmienić siebie? By się sobie podobać i czuć pewnie?
7)Zastanawiałeś/aś się kiedyś jak będzie wyglądać Twoje życie za kilka lat?
Często o tym myślę, po czym rozpływam się we własnych marzeniach i wymyślonych historiach .
8)Jesteś pesymistą/reslistą/optymistą?
Raczej optymistą, aż za bardzo! Choć to zależy od sytuacji.
9)Jedno słowo, które określa Twoją osobę?
GŁODNA.
10)Jakie opowiadanie/ff jest Twoim ulubionym?
Jest ich kilka, nie potrafię wybrać jednego bo przeczytałam ich zbyt wiele. Między innymi:
Chills/Cold, Heartwrecker, Hunger,After, 99days without you, Ostatnia Spowiedź, Psychotic, Furious (z Lou) i sporo zagranicznych, nie tłumaczonych dotychczas.
11)Od jak dawna piszesz?
Jeżeli chodzi o GENTLE, pisze od lutego chyba :)



NOMINACJĘ : 
niestety, chcę nominować tylko te 8 blogów, bo reszta którą chce jest zbyt znana.

PYTANIA :
1. Pierwszy crush w życiu? (crush, osoba z reguły sławna która Ci się podoba)
2. Ulubiony cytat?
3. Skąd wziął się pomysł u Ciebie, na pisanie fanfiction/opowiadania?
4. Na kim się wzorujesz?
5.Ulubiona piosenka?
6.Pierwsze przeczytane fanfiction/opowiadanie?
7.Kim sią dla Ciebie czytelnicy?
8.Co czujesz, gdy ktoś mile komentuje Twoje opowiadanie?
9.Co powiedziałabyś idolowi, gdybyś go spotkała?
10. Wolisz pisać czy czytać?
11. Jesteś zadowolona z nominacji?

CHEERS.

 


wtorek, 13 maja 2014

Trzydziesty-pierwszy

 MASSIVE THANK YOU ZA PRAWIE 16TYS WYŚWIETLEŃ! ♥
PRZYPOMINAM O ANKIECIE I KOMENTARZACH!
OD NICH ZALEŻY KIEDY BĘDZIE NASTĘPNY :)






Staliśmy przy czerwonej maszynie, którą przed chwilą podniósł z ziemi mulat. Popatrzyłam na niego po czym jeszcze raz na karteczkę, którą obecnie trzymałam w swojej dłoni. "Ciekawe co zrobi Karen kiedy się dowie" . To zdanie krążyło w kółko w moich myślach, za cholerę nie mogłam się go pozbyć. Za każdym razem gdy przenosiłam wzrok na chłopaka, ten patrzył pusto w ziemię. Przez chwilę przestałam kontaktować i ponownie analizowałam każde zdanie, skupiając się na każdym poszczególnym wyrazie zapisanym na papierze. Czy to w ogóle możliwe, żeby Zayn miał coś jeszcze do ukrycia? W dodatku coś, przez co Louis kazał brunetowi trzymać się ode mnie z daleka? Coś, na co ciekawy Lou jest mojej reakcji? Czy jest coś gorszego od tego co dotychczas mi powiedział? Naprawdę, w tym momencie nie wiedziałam czy się śmiać czy zacząć krzyczeć. Wzięłam parę głębokich wdechów i zgniotłam liścik po czy schowałam go do kieszeni. Dopiero teraz kiedy przestałam rozmyślać, poczułam zimny powiew wiatru, usłyszałam dźwięk karetki w oddali i szczekanie psa gdzieś na końcu plaży. Podniosłam wzrok na chłopaka stojącego po drugiej stronie motoru, w tym samym momencie zauważając, że mi się przyglądał. Patrzył na mnie pustym, obojętnym wzrokiem, a jego karmelowe tęczówki pozbawione były specyficznego blasku. Kiedy jego wzrok napotkał moje oczy, speszył się i odwrócił rozglądając na boki. Ciekawość zżerała mnie od środka. Patrzyłam na niego, nie widząc jak zacząć. Włożyłam dłoń do kieszeni i ścisnęłam karteczkę, przypominając sobie jej treść. Zayn w tym czasie wyjął paczkę papierosów, po czym zapalił jednego.
   -O czym mówił Louis? -zapytałam niepewnie
Nie odpowiedział. Nogami wiercił dziury w piasku unikając mojego wzroku. Zachowywał się jak dziecko!
   -Nie zachowuj się jak gówniarz i odpowiedz! -syknęłam kopiąc w jego motor, przez to że mnie olewał.
Spiorunował mnie wzrokiem, po czym niedbale wyrzucił niedokończoną fajkę i zbliżył się do mnie na mniejsza odległość, niż w tej chwili pragnęłam, łapiąc za moje łokcie. Jego szczęka się napięła, żyły na szyi się uwydatniły, a w oczach widziałam złość. Cholerny motor.
   -Nie mam pojęcia co ten pajac wymyślił. 
   -Kłamiesz.
Wiedziałam, że nie mówi prawdy. Miał coś na sumieniu i był tego świadomy. Widziałam, jak zareagował kiedy skończył czytać liścik, jak przerażony był, po czym przybrał postawę obojętnego kutasa Malika. Wredny, zdystansowany. Nienawidziłam go takiego.
   -Zawieź mnie do Louisa. -powiedziałam stanowczo, na co on otworzył szeroko oczy ze zdziwienia
   -Słucham?
   -Słyszałeś. Zawieź mnie do Tommo, Zayn.
Parsknął śmiechem, na co na mojej twarzy pojawił się grymas. Skoro on nie potrafi mi powiedzieć, sama się dowiem. Wiem, że nie da mi to spokoju. Przybrałam jedynie złą taktykę, nie wykorzystałam słabości bruneta. Uśmiechnęłam się słodko do niego, a on patrzył zaciekawiony moją nagłą zmianą.
   -Kochasz mnie, prawda?
Zayn nie bardzo wiedział do czego zmierzam, ale przytaknął. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
   -W takim razie, zawieź mnie do niego.
   -Grasz nieczysto mała. -zaśmiał się
   -Tak samo jak Ty.
Ponownie się naburmuszył odmawiając, a ja prawie tupnęłam nogą ze złości, że mi odmawia. Usiadł na motor i nakazał zrobić to samo, podając mi kask i zakładając po tym swój. Przez chwilę myślałam, że wymiękł i zamierza zawieźć mnie do Tommo i w duchu się ucieszyłam. Jednak kiedy jechaliśmy już przez centrum Brighton spostrzegłam, że jedziemy w zupełnie innym kierunku. Zatrzymaliśmy się przed moim domem, a ja jak dziecko któremu czegoś zabroniono, coś zabrano lub czegośc odmówiono, stałam obok niego i się głupio gapiłam. Byłam wkurzona, wiedziałam, że nie mówi mi prawdy i nie chciałam się z nim nawet żegnać, więc dlaczego tam stałam? Na widok mulata przeczesującego palcami swoje gęste włosy i oblizującego usta, rozchyliłam wargi, na co on się zaśmiał. Złapał moją rękę i przyciągnął mnie do siebie, pozwalając się zatopić w jego uścisku. Wchłaniałam jego zapach a on pocierał dłonią moje plecy.
Czułam się taka zagubiona, zaprzeczając samej sobie. Jednak, Malik był moim ukojeniem.
   -Kocham Cię mała. Nie martw się. -szepnął po czym złożył mokry pocałunek na moich ustach.
Był krótki, ale zdecydowany i czuły.
Kiedy oderwał ode mnie wargi, bez zastanowienia odwróciłam się i weszłam do domu, ani razu patrząc za siebie. Po przyjściu wzięłam długą kąpiel, po czym zjadłam kolację z mamą. Dziękowałam za to, że nie należała do dociekliwych, ani też nie miała zamiaru mnie umoralniać. Po posiłku poszłam się pouczyć. Wtorki to zdecydowanie najgorsze dni w tygodniu, bo wszystkie zajęcia są przedmiotami ścisłymi. W dodatku, bardzo wolno mijają. Ponieważ nie było mnie w szkole od czwartku, chciałam się lepiej przygotować. Po zakończonej nauce i odrobieniu zaległych zadań, położyłam się na łóżku próbując zmusić do snu. Nie potrafiłam. Cały czas myślałam o tym, co jest napisane na tej pieprzonej karteczce i jakie wielkie ma to znaczenie. Myślałam tez o tym, że jutro pierwszy raz od bardzo dawna, będę szła sama do szkoły. Brzmi komicznie, wiem. Ale dotychczas, kiedy wchodziłam rano do kuchni, Louis już na mnie czekał. Razem szliśmy na zajęcia, za rękę, szczęśliwi. Wtedy każdy dzień wydawał się być dobrym. Czy ja za nim tęsknie?
Zajęło mi to bardzo długo, nim zrozumiałam, że tęsknie za jego czynami i gestami, a nie za nim. Porównując jego i Zayna, bardzo się różnili. Oczywiście, obydwoje mieli swoje za sobą, ale chodzi teraz o stosunek do mnie. Zayn skrywał swoje uczucia przy ludziach i choćby nie wiem jak bardzo udało mu się zmienić, pod tym względem nigdy nie dorówna Lou. Byli jak ogień i woda.
Im dłużej myślałam o ich różnicach, wadach i zaletach, tym senniejsza się robiłam.

-Louis-
Kiedy zobaczyłem ich razem na plaży, wiedziałem że jeszcze trochę i wybuchnę. Kiedy tylko dowiedziałem się co zrobił ten skurwiel, a tym bardziej jak bardzo mnie to zniszczyło i moje dotychczasowe życie, musiałem coś zrobić. Patrzyłem na Karen i uświadamiałem sobie, jak wiele straciłem. Chuj w to, co mówiłem wcześniej. Bzdury. Ona była najważniejsza, a ja ją straciłem. Dużo winny było w tym mojej, trochę też przez pojawienie się Anne, ale największy udział w tym wszystkim miał Malik. Nie mogłem uwierzyć, że tak mnie podszedł i zgarnął wszystko co było kurwa moje. Moja Kar. Moje słońce. Jej uśmiech od samego rana kiedy wchodziła do kuchni, podczas gdy na nią czekałem, poprawiał mój humor i sprawiał, że dzień zawsze był udany. Była taka urocza i słodka, z ja to zjebałem. Siedzieliśmy na murku przy wejściu do budynku szkolnego razem z Zackiem, Anne i jakaś młodszą typiarą. Nie bardzo mnie interesowało co się dzieje wokół. Kiedy dołączyli do nas Kieran i Dean, od razu się rozbudziłem. Świat hazardu, imprez i innych bzdur typowych dla tak znanych i lubianych jak my pochłonął mnie kompletnie podczas opowieści kumpli. Do momentu, dopóki nie zauważyłem jej.
Głos Kiero ledwo do mnie dochodził, kiedy przyglądałem się idącej przez parking Karen. Bez Zayna? A to gentelmen. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, odwróciłem prędko wzrok, przyłapując się nawet na tym, ze przegryzam tę cholerną wargę. Minęła nas bez słowa i zniknęła za drzwiami frontowymi w tłumie tych wszystkich ludzi. Miałem ogromną ochotę i potrzebę porozmawiania z nią, ale niestety, nie było mi to dane. Na każdej przerwie była otoczona opieką któregoś z pionków Zayna - Horana lub Stylesa. Kiedy tylko była sama, znikąd pojawiał się ten cwel, Malik. Wreszcie na stołówce była idealna okazja. Stała i zastanawiała się nad czymś przy barze, więc ruszyłem pewnie w jej stronę, jednak jak na złość albo także na rozkaz zabrała ją stamtąd Penny. Cholerne przyjaciółki. Zrezygnowany wycofałem się, napotykając wzrok wkurwionego Zayna. Mogłem śmiało stwierdzić, że wiedział co zamierzam zrobić, tym bardziej kiedy zaczepił mnie Harry i fuknął, żebym "zostawił Stone w spokoju". Oczywiście zasmiałem się mu prosto w twarz i poszedłem dalej. To zabawne, jacy z nich chłopcy na posyłki. Tego dnia widziałem ją jeszcze tylko jeden raz. Nie była sama, ale się na nią gapiłem, wtedy mnie na tym przyłapała. Zarumieniła się, a po chwili przytuliła do swojego chłopaka, a ja wkurwiony odszedłem. Trochę śmieszne, wcześniej dokładnie tak samo zachowywał się on, nie ja.Lekcje mijały bardzo wolno i właściwie jedyną na jakiej nie spałem, była biologia. Siedziałem same z Anne z tyłu. Leciał jakiś film, profesor czytał książkę, reszta spała lub cokolwiek tam robiła, nie interesowało mnie to póki nie reagowali. Przyjaciółka bez najmniejszego namysłu, zaczęła bawić się moim kutasem. 
Szaleństwo! Ale kto nie lubi ryzyka, co?


-Karen-
Po przyjściu do domu miałam dość tego dnia. Cały czas czułam się jak dziecko, czułam jak wszyscy mnie pilnują. Nawet Penny! Za każdym razem gdy w pobliżu był Tommo, ktoś z naszych również się pojawiał. To mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, że Zayn coś ukrywa. Gdyby to nie było ważne, gdyby nie miało znaczenia, nie starałby się tak bardzo zapobiec mojej rozmowie z Lou. Niestety, tak czy siak musiałam to zrobić. Nie wiedziałam jakie dokładnie będzie to miało skutki, ale postanowiłam napisać do niego. Musiałam z nim porozmawiać, a widziałam jak bardzo on również tego chce. Wyciągnęłam telefon i wystukałam treść smsa.

Do: Louis T.
Hej.. moglibyśmy porozmawiać?
Mógłbyś wpaść?

Siedziałam jak na szpilkach oczekując odpowiedzi. Kiedy wreszcie ją dostałam, bałam się przeczytać.
Chciałam się z nim spotkać, ale z drugiej strony czułam też że robienie coś wbrew chłopakowi było złym posunięciem. Ale skoro on miał zamiar coś ukrywać, to kto tu zachowywał się bardziej nie w porządku?
Od: Louis T.
Jasne, będę za 20minut.

Czekałam na niego chodząc w tę i z powrotem. Na szczęście lub nieszczęście, byliśmy sami. Może nie powinniśmy, ale przynajmniej mogliśmy spokojnie porozmawiać. Gdy usłyszałam jak wyłącza silnik, parkując na ulicy, podeszłam do drzwi i otworzyłam je nim zdążył zapukać. Pierwsze chwile były bardzo niezręczne. Louis zaczął pytać co u mojej mamy czy dostała awans i czy zrobiła z tyłu ogródek tak jak marzyła.. zawsze byli ze sobą blisko, więc nie miałam mu za złe tych pytań. Na każde odpowiedziałam.
Kiedy spojrzałam na niego uśmiechał się rozglądając po pomieszczeniu, po czym spojrzał na mnie i spuścił wzrok. Ułamek sekundy wystarczył bym przypomniała sobie, jakie inne od Zayna, ale tak samo piękne ma oczy.
   -O co chodzi z ta karteczką? -rzuciłam nagle
Louis wydawał się być zdziwiony i rozbawiony w tym samym momencie.
  -Więc, ten sukinsyn..oh mam na myśli Zayn, nie powiedział Ci?
Cóż. Zaprzeczyłam kiwając głową. Czułam się zażenowana, że akurat Tommo musi wiedzieć o tym, że brunet nie mówi mi wszystkiego. Wyraźnie go to ucieszyło.
   -Ou... więc jak pewnie słyszałaś, podobno Cię zdradziłem.
   -Podobno? -przewróciłam oczami
   -Cóż, no generalnie zdradziłem, ale to było zaplanowane przez Malika.
Otworzyłam szeroko oczy i zastanawiałam się, jak ktoś może zaplanować czyjąś zdradę. Tak więc, kiedy Louis zaczął mi opowiadać wszystko co wie, zrozumiałam. Gdy mulat zostawił mnie z Niallem w domku poza Brighton, a sam wrócił do miasta z Harrym, spotkali się z Lou. Oczywiście, chłopak nie był świadomy, że jestem w domu Malika poza miastem. Mieli się pogodzić, tak jak nakazał Zaynowi jego ojciec. Spotkali się w 'Open House' pubie rodzinnym i tam zaczęli pić i rozmawiać. Louis nie potrafił mi dokładnie powiedzieć ile wtedy wypił, ale widać, że żałował każdego łyka wódki tamtego dnia. Gdy chłopacy pozornie się dogadali, łącznie co do tego, że Zayn zostawi mnie w spokoju, ulotnili się, zostawiając Lou samego z jedną z lasek z klubu. Chyba nie muszę mówić co się działo, tym bardziej, kiedy dziewczyna miała zapłacony gruby hajs za uwiedzenie go i zmuszenie do zdrady, prawda? Tak więc, mulat tylko czekał, aż Louis będzie miał wyrzuty sumienia i zacznie o tym się żalić. Tak jak powiedział mojemu bratu. Czekał na moment, w którym będzie mógł mnie pocieszyć i zająć miejsce Tommo. Zachował się podle, jak egoista. Co prawda, bardzo się postarał żeby mieć mnie tylko dla siebie, ale był tak bardzo zdesperowany, że sprawił, że cierpiałam, szczególnie kiedy dowiedziałam się o zdradzie. Wykorzystał mnie i wszystkich. Skrzywdził mnie i zranił, myślac tylko o sobie. Miałam ochotę płakać, jednak nie chciałam pokazac swojej słabości przy Lou.
Miałam dosyć płakać z ich powodu. Cieszyłam się, że Louis mi to wszystko powiedział, jednak mimo wszystko potraktował mnie podle, za co również przepraszał. Nie wiedziałam, co teraz zrobić. Byłam nie tyle zła, co bardziej zawiedziona tym co zrobił Zayn. Rozumiem, tak bardzo mnie pragnął.. ja też go tak bardzo pragnę, ale mógł o tym powiedzieć, zamiast wybierać ukrywanie prawdy i mówienie, że nie mam czym się martwić. Miałam zacząć mu ufać, tymczasem mam już dość podejmowania prób.
   -Wszystko w porządku Kar? -zapytał Louis, na co przytaknęłam i się uśmiechnęłam
   -W takim razie będę się zbierał. Mam nadzieje, że wszystko będzie w porządku i kiedyś może...
   -Przestań. Nie chce o tym słyszeć, szczególnie dziś.
Widziałam, jak zabolało go to, jednak ja nadal byłam z Zaynem i szczerze nie miałam pojęcia co będzie dalej. To, że byłam wdzięczna za to Lou co dziś zrobił, nie znaczyło że zapomniałam o tym wszystkim, prawda? Odprowadziłam go przed dom, a kiedy wyszliśmy zobaczyła Zayna opartego o auto zaparkowane obok tego Tomlinsona. Był wkurwiony. Jego klatka szybko się unosiła i opadała, jak ręce które były na niej założone. Tam nie stał Zayn tylko jego druga strona. Furiat.
   -Dobrze się bawiłeś? -wycedził przez zęby do Louisa
   -Daj spokój Zayn! -odezwałam się, a on nawet na mnie nie spojrzał
Louis zbliżył się do swojego samochodu, a mulat stanął tuż zanim napinając wszystkie mięśnie. Tommo odwrócił się i stanął z nim twarzą w twarz. Byłam tak cholernie zmęczona ich kłótniami.
   -A dziękuję, nie narzekam -odpowiedział mu z cwaniackim uśmieszkiem Tomlinson
To podziałało na Zayna jak płachta na byka. Chwycił go za bluzkę i ścisnął w dłoniach materiał. Louis wciąż się uśmiechał, podobnie jak Harry tego dnia. Wiedziałam jednak, że ta bójka wyglądałaby zupełnie inaczej i inaczej by się zakończyła.
   -Jeszcze jedno słowo i..
   -Zayn do cholery spójrz na mnie! -krzyknęłam, zwracając na sobie jego uwagę
Stałam w odległości dwóch-trzech metrów od nich, wymieniając spojrzenie z Malikiem.  Jego oczy były ciemniejsze i nadal pozbawione tego cudownego blasku, a moje puste i zdesperowane.
   -Louis opowiedział mi historie o zdradzie.. jak mogłeś zrobić coś takiego.
W jednej chwili jego wyraz twarzy się zmienił, był zszokowany. Poluźnił uścisk na koszulce Louisa.
   -Ja...
   -Daj spokój.
Wtedy go puścił i przyciągnął mnie w swoją stronę. Staliśmy bardzo blisko siebie, on patrzył na moją twarz a ja unikałam jego wzroku.Nie miałam szczerze ochoty na niego patrzeć. Miałam po prostu dość tych chorych gierek. Jego zachowania i durnych sposobów osiągnięcia celu. Spojrzałam na Tomlinsona, tak samo zszokowanego jak Zayn, tylko z innego powodu. Nie dowierzał, że brunet tak nagle złagodniał. Mulat uniósł mój podbródek zmuszając do spojrzenia w te karmelowe tęczówki. Widziałam w nich smutek i skruchę.
   -Nie patrz tak na mnie, błagam mała... -wyszeptał pocierając mój policzek
   -Jak? -zapytałam ledwo otwierając usta
   -Tak jakbyś chciała mnie zostawić... jak wtedy przed 'Open Housem' kiedy padał deszcz, błagam...
Nie wiedziałam czy tak naprawdę wiem co robię Nie chciałam ani się z nim rozstawać ani być na chwilę obecną.
   -Nie chcę po prostu teraz Cię widzieć Zayn.
   -Karen proszę! -uniósł się ściskając moją dłoń i nie pozwalając odejść
   -Zayn, stary.. -wtrącił Lou widząc że Malik sprawia mi ból, jednak ten go prędko uciszył
   -Puść mnie! Zayn cholera, to boli! -jęknęłam
Nie dawał za wygraną, wzrok miał przygnębiony i smutny, ale uścisk stanowczy i wiedziałam, że to nadal furiat. Kiedy wreszcie udało mi się wyrwać i postawiłam krok do przodu, zobaczyłam ciemność. 
Nic poza krzykami i piskiem opon do mnie nie docierało, nic.

   -Karen! -Karen!




*AHWVGJUWBHUVJGBG*
JAK WRAŻENIA? :>

wtorek, 6 maja 2014

Trzydziesty

Naczytałam się tyle świetnych fanfictions, że w moim wciąż coś mi nie pasuje. Jest słabe.
Wciąż coś zmieniam, usuwam i nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Przepraszam.
JEŚLI KTOŚ TU NADAL JEST, TO MASSIVE THANK YOU! <3
Miło by było gdyby każdy kto przeczyta napisał komentarz,chociaż wiem, że to nie możliwe. 
Anyway, let's read this bullshit.





"Wrogów trzymaj blisko, 
ale przyjaciół jeszcze bliżej"


-Zayn-
Nie mogłem znieść widoku Harrego dotykającego moją dziewczynę. Nieważne jak i gdzie. Ważne, że ją dotykał. Pocierał swoimi palcami jej delikatną dłoń i obejmował ją kiedy oboje pochyleni byli nad stołem bilardowym. Sama go o to prosiła i nie mogłem go za to niby winić, ale na serio nie musiał tak się przy tym ślinić. Był podniecony jej bliskością. Robiło mi się gorąco, kiedy Karen niemalże ocierała się o jego krocze swoim krągłym tyłkiem. Uśmiechała się promiennie za każdym razem, kiedy udało jej się trafić w obraną za cel bilę i za każdym tym razem myślałem, że rzuci mu się na szyje. Przygryzałem nerwowo wargę obserwując ich poczynania, coraz śmielsze ruchy i dwuznaczne spojrzenia. Co to kurwa jest!? Przecież oni się nie znoszą! Miałem naprawdę dość, ale nie widziałem powodu by robić z tego aferę. Chciałem się zmienić, nie być dupkiem i nie kontrolować wszystkiego, miałem do siebie pretensję za wczorajszą noc. Musiałem się przespać z tym co mówiła mi Karen, przyswoić do siebie jak bardzo źle ją potraktowałem i przyznać przed samym sobą, że jestem potworem. Jebanym potworem, który nieważne jak bardzo się stara, wszystko niszczy myśląc tylko o sobie. Jestem egoistą i tego zmienić nie potrafię. Do końca gry nie pozostało za wiele uderzeń, dzięki pomocy super Stylesa, Kar wygrywała. Cieszyłem się w duchu, że zaraz to zakończymy. Nie spodziewałem się jednak, że sprawy potoczą się inaczej. W ułamku sekundy moje mięśnie się napięły. Zobaczyłem jak Harry przyciąga biodra dziewczyny bliżej siebie, ocierając się o jej tyłek. Wkurwienie jakie ogarnęło mnie, moje ciało i mój umysł było nie do opisania. Odciągnąłem go za koszulkę do tyłu po czym nerwowo złapałem materiał na klatce piersiowej. Trzymałem go mocno i ciasno, tak, że nasze nosy niemalże się stykały. Śmiał się patrząc mi w oczy. Macie czasem tak, że nie zważacie na nic kiedy jesteście źli? Kiedy nie interesuje was czy to osoba obca czy bliska, czy ktoś patrzy albo jakie konsekwencje będzie miał wasz czyn? Ja tak mam za każdym razem, kiedy wpadam w furię. Nie pomagały krzyki mojej siostry ani piski Karen. Nie pomógł też Liam, kiedy próbował mnie odciągnąć. Nie dał rady, byłem zbyt wkurwiony. Po wykrzyczeniu Stylesowi tego co miałem do powiedzenia na temat dotykania mojej dziewczyny, wymierzyłem mu kilka ciosów w brzuch. Nie interesowało mnie, że jest moim kumplem. Moim przyjacielem. Może przestałbym, gdyby mnie nie prowokował, ale on tylko się śmiał, za każdym razem bardziej gdy moja pięść spotykała się z jego ciałem. To chore, sam się o to prosił. Wiedziałem, że ta sytuacja spłynie szybko po nas obu, pójdzie w niepamięć jak za każdym razem, a teraz jedyne o czym myślałem to to, żeby się wyżyć. Posunął się o krok za daleko, jeden pierdolony krok wystarczył, żebym znów stał się kimś, kim już nie chciałem być. Jednak jebana gra sprawiła, że znów byłem furiatem. Gdyby tylko się zamknął..
Wydzierałem się na niego, kopiąc co jakiś czas jakąś cześć ciała gdy leżał na ziemi. W pewnej chwili poczułem czyjąś małą, drżącą dłoń na swoim ramieniu. Po moim ciele przeszedł jakiś prąd, ukojenie i spokój. Przerwałem odrywając wzrok od Hazzy i przeniosłem go na dziewczynę stojącą za mną. Karen.

-Karen-
Nie miałam pojęcia, że to wszystko tak daleko zajedzie. Chciałam pokazać Zaynowi jak to jest, kiedy ktoś robi coś czego nie lubisz. On nie lubił nie mieć kontroli, nie lubił myśli, że ktoś inny może mnie mieć. Kiedykolwiek. Wiedziałam to prawie od zawsze. Byłam taka głupia, że nie pomyślałam o tym wcześniej! Mogłam wybrać kogoś innego do mojej zemsty zamiast wiecznie napalonego Harrego. Przecież to było oczywiste, że prędzej czy później jakoś zacznie się do mnie "dobierać" chociażby w najmniejszy sposób. Nieważne było to czy się lubimy, dla niego było ważne tylko i wyłącznie to, że jestem dziewczyną. Zabrałby się pewnie za jakąkolwiek, będąc całkiem szczerym. Nie przejmował się, że na to wszystko patrzy Malik - mój chłopak, jego przyjaciel. Sam się doigrał, jednak było mi szkoda, gdy brunet  go oklepywał na ziemi. Wiedziałam, że prędko nie skończy. Mimo, że Liam szepnął mi, że do niedawna to była codzienność, nie chciałam na to dłużej pozwolić. Nie lubiłam, kiedy Zayn zachowywał się jak furiat. Pamiętam, jaki bywał wcześniej - nieprzewidywalny, zmienny, jakby miał rozdwojenie jaźni. Nie bałam się jego jako człowieka, tylko tego co może zrobić całkiem nieświadomie. Wzięłam głęboki wdech i wolnym krokiem podeszłam do nich i położyłam zimną dłoń na jego ciepłym ramieniu. Między nami, wytworzyła się jakaś dziwna energia, którą nie sposób opisać. Było to uczucie jedności. Kiedy na mnie spojrzał, jego oczy miały kolor ciemnego brązu. Zaciskał szczękę i ciężko oddychał. Przyglądał się moim oczom dłuższą chwilę, jakby widział w nich kojący ocean albo szare chmury, dzięki którym się uspokoił. Jego wzrok złagodniał. Obdarzył jeszcze raz spojrzeniem leżącego na ziemi chłopaka i bez słowa wyszedł z pokoju. Stałam chwilkę oszołomiona jakby przetwarzając to co zaszło. Uciekł.
Kiedy w końcu w pełni to do mnie dotarło spojrzałam na Liama zbliżającego się do przyjaciela. Posłał mi wymuszony uśmiech i kiwnął głową w stronę drzwi. Bez zastanowienia wyszła za mulatem. Przeszukałam cały dom, zaczynając od jego sypialni w której go nie było. Nie mogłam go nigdzie znaleźć. Odwiedziłam nawet gabinet, sypialnie jego rodziców i ciemną spiżarnię w piwnicy. Już miałam wrócić zrezygnowana do reszty, kiedy za szklanymi drzwiami w kuchni, prowadzącymi na podwórko za domem dostrzegłam jakiś ruch. Wyszłam na zewnątrz z nadzieją, że tam będzie on. Ku mojemu szczęściu, był. Wyprowadzał z garażu motor. Dużą, masywną, czerwoną maszynę. Wow. Spojrzał na mnie przelotnie, z ogromną obojętnością, po czym zabrał się za zakładanie kasku. Cholera, nie mógł tak po prostu odjechać. Kiedy był gotowy by ruszyć, stanęłam przed nim łapiąc za kierownice. Widziałam tylko jego karmelowe oczy, błyszczące i puste. Zmarszczył brwi i kazał mi się odsunąć. Pokręciłam głową, zaciskając dłonie na kierownicy jeszcze mocniej. Wzruszył ramionami i ułożył obok swoje, wydobywając dźwięk z silnika. Chciał mnie przestraszyć czy co? Stałam i gapiłam się w jedyną część bruneta jaka była na widoku, czyli w jego magiczne tęczówki. Przewrócił oczami wiedząc, że nie dam za wygraną i po chwili zdjął kask. Oczywiście zrobił to od niechcenia, teatralnie, jakby z wyrzutem że nie daje mu spokoju, na co tym razem ja przewróciłam oczami.
   -Co?
   -Dokąd jedziesz? -zapytałam szczerze przejęta.
Nie wiedziałam, czy już się całkowicie uspokoił. Nie miałam pojęcia co może mu odwalić, poza tym bardzo chciałam być teraz przy nim, bo po części przyczyniłam się do tego co się wydarzyło i było mi z tym źle.
Wyrzuty sumienia Karen? Bardzo dobrze! Zemsty Ci się kurwa zachciało.
   -Czy to ważne? Po co za mną polazłaś? -fuknął
   -Chcę porozmawiać..
   -O czym? O tym jak świetnie się bawiłaś próbując mnie wywrócić z równowagi? Co zresztą Ci się udało. A może chcesz zacząć na mnie cisnąć, za to, co zrobiłem? Daj sobie spokój.
Wpatrywałam się w swoje odbicie w jego oczach. Westchnęłam chcąc coś powiedzieć, ale zrezygnowałam, wiedząc że w zasadzie miał rację. Chciałam go zbluzgać za to jak się zachował, ale byłam temu winna. Chciałam wytłumaczyć mu moje zachowanie, ale jego ton i nastawienie mnie przerażało. Cisza.
   -Wsiadaj. -warknął nagle stanowczo
   -Na motor? Oszalałeś?
Patrzyłam na niego przerażona, jakby co najmniej prosił bym skoczyła z nim z klifu do głębokiej wody i jak na idiotę, który właśnie dopiero do widział przytulających się facetów, całujących gejów ale powiedział, że ich związek to ustawka, a miłość nie jest prawdziwa. Zszedł z motoru, a ja bacznie go obserwowałam analizując wszystkie za i przeciw. Motory były niebezpieczne, prawda? Wyciągnął drugi kask i ponownie usiadł na czerwonej maszynie, trzymając go w powietrzu przede mną. Niepewnie wyciągnęłam dłoń i ubrałam go. Zayn cicho się zaśmiał pod nosem, co chwilowo poprawiło mi nastrój, ale zaraz po tym odczuwałam panicznych strach. Mocno objęłam go w talii siedząc za nim, kiedy ruszył w nieznanym mi kierunku. Całą drogę miałam zamknięte oczy i dłonie oplecione w jego pasie. Nie czułam się komfortowo, odczuwając za każdym razem jak zwiększa prędkość lub kiedy kogoś mijamy. Dźwięk przejeżdżających obok samochodów osobowych i wielkich ciężarówek, wprawiał mnie o zawroty głowy i na samą myśl, że coś mogłoby się stać, moje serce waliło mi jak szalone. Kurewsko się bałam i obiecuje, więcej nie wsiądę na to cholerstwo! Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejsce wybrane przez mulata. Zatrzymał się na parkingu przed plażą, nadal w Brighton, jednak bardzo daleko od centrum miasta. Prędko ściągnęłam kask i oddałam mu go, a on zrobił to samo i bez słowa ruszył na skałki. Stałam chwilę rozglądając się i przyglądając się otoczeniu. Nie miałam pojęcia, że w tym mieście jest tyle miejsc, w których wcześniej nie byłam. Dookoła nie było prawie nic, poza jakąś budką z lodami kawałek dalej, dwoma domkami na granicy plaży, parkingiem na którym obecnie stałam i paroma wiklinowymi siedzeniami na plaży, w różnych miejscach. Całkiem tu przyjemnie-pomyślałam. Dołączyłam do Malika, siadając obok jednak w odpowiedniej odległości.  Bił od niego taki chłód i obojętność, że jakoś nie miałam odwagi usiąść bliżej. Czułam się nieswojo. Prawie w ogóle na mnie nie patrzył, wzrok wbijał w taflę wody albo falę, które dźwięcznie odbijały się o nasze zanurzone stopy. Ciszę przerywały jedynie mewy oraz huk fal. Przypomniałam sobie, jak poszliśmy razem na molo i jak nucił piosenkę, której tekst miał cholerne znaczenie patrząc na to teraz. To wszystko potoczyło się tak niespodziewanie. Myślałam, że wiem od początku czego chce... gdybym od razu kiedy poznałam Zayna zbliżyła się do niego, może wcześniej byli byśmy razem? Tymczasem wybrałam Louisa, co teraz może wydawać się błędem. Ślepo myślałam, że to jest to czego potrzebuje, jednak okazało się inaczej. Jestem teraz z Malikiem. Różnimy się od siebie i czasem może się wydawać, że niezbyt do siebie pasujemy.  Tymczasem obydwoje możemy coś dla siebie zrobić, nauczyć się czegoś nawzajem i zmienić dla siebie.. tylko dla siebie. To mnie satysfakcjonuje. Musimy tylko zacząć nad tym pracować. Właśnie, chyba po to tu jesteśmy.
   -Lubię to miejsce. Przyjeżdżałem tutaj z tatą kiedy byłem młodszy.
Spojrzałam zszokowana na Zayna jego wyznaniem i chyba tym, że w końcu się odezwał.
   -Jest bardzo ładne.
   -Mhm.
Patrzyłam na niego, jednak on nadal wzrok utkwiony miał gdzieś daleko. Jakby bał się na mnie spojrzeć.
   -Zayn.. mieliśmy porozmawiać. -powiedziałam cicho
   -Rozmawiamy.
   -Zayn.
   -Karen.
W tym momencie spojrzał przelotnie, głęboko w moje oczy, bez jakiegokolwiek wyrazu na twarzy po czym powrócił do błękitów morza. Wiedziałam, że jeżeli nie podejmę próby naszej konwersacji, to okaże się, że przyjechałam tu z nim na tym piekielnym motorze na darmo. Nie mogłam tego tak zostawić.
   -Sprowokowałam Cię dziś. Nie chciałam, żeby tak wyszło i jest mi przykro z tego powodu. Chciałam, żebyś zobaczył jak to jest, gdy ktoś robi to czego Ty nie lubisz. Zapomniałam tylko, że mam do czynienia z Harrym.. jest mi mega głupio Zayn. Wczoraj kiedy zmieniłeś się w dominującego i władczego Malika, ze łzami w oczach dałam Ci wolną rękę. Mówiłam Ci jak się czułam, ale Ty to olałeś. -rzuciłam na niego wzrokiem, by upewnić się że słucha. Z trudem przełykał ślinę i zaciskał szczękę. Był zły. Pytanie tylko czy na mnie, czy na siebie?  -Było mi przykro i byłam strasznie zła. Jestem Twoją dziewczyną, chcesz czy nie jestem inna niż te laski z którymi się spotykałeś na chwilę lub dwie. Nie jestem nawet taka jak Anne.. Musisz to zrozumieć. Masz swoje potrzeby, ale nie dajesz mi się z tym oswoić, Twój sposób bycia to dla mnie nowość. Musze się przyzwyczaić do tego, że nie zawsze bywasz słodki i romantyczny. Boję się.. -głos mi zadrżał- Boje się, że nie będę dla Ciebie odpowiednia, że Ci się znudzę, bo nie sprostam Twoim wymaganiom i upodobaniom.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. W życiu nie pomyślałabym, że przez nocną sytuację, zrodzi się coś takiego. Myśl, że się rozstaniemy. Zayn nadal na mnie nie patrzył. Nie mówił przez chwilę nic. Zmarszczył czoło i chyba bił się z własnymi myślami albo oswajał z tym, co wydukałam przed chwilą.
   -Podobało Ci się to? -zapytał całkiem poważny
   -Co? O Boże, nie! Mówiłam już, że jest mi przykro.
   -Pobiłem dziś Hazzę przez Ciebie.
Spojrzał na mnie małostkowo, a ja poczułam się okropnie. Przełknęłam ogromną gulę i spuściłam wzrok. Miałam ochotę się rozpłakać na myśl, jak się zachowałam. W sumie, gdyby nie posunął się za daleko, nic by się nie stało, ale mimo wszystko to ja zaczęłam. Oczywiście, że Ty Karen kto inny.
Brunet ujął mój podbródek i wygiął usta w lekki uśmiech. Drugą dłonią starł wcześniejszą łzę i przyciągnął mnie do siebie. Machinalnie, odruchowo, natychmiast, nazwijcie to jak chcecie, wtuliłam się w jego ramiona, zaciągając się jego zapachem. Wsłuchując się jednocześnie w bicie jego serca, słuchałam jego cicho wypowiedzianych słów.
   -Przepraszam za wczoraj. Masz rację, zachowałem się ja frajer. Nie myślałem o nikim innym jak tylko o sobie. Jestem jebanym samolubem, wybacz. Sam wiele muszę się nauczyć, przecież nie chce żeby wszystko dostosowane było do mnie. Mała, zależy mi  tak bardzo jak Tobie, kto wie, może nawet bardziej, więc chcę się zmienić. Niestety, znam siebie i wiem jakie to trudne będzie nie tylko dla mnie, ale dla Ciebie również. Ale damy radę, obiecuje.
Spojrzałam z dołu na jego twarz, na jego lekki zarost, pełne miękkie usta i te cudowne karmelowe oczy. Zrobiło się ciemno, światła latarni wokół nas wprowadzały delikatnie romantyczny nastrój i ten szum morza... Bez słów wbiłam się w jego usta albo on w moje. W każdym bądź razie, odczuwałam to z większą siłą, każde złączenie naszych języków, każdy najdelikatniejszy jego dotyk. Wplotłam palce w jego rozczochrane włosy i oddałam się u całkowicie. Bezboleśnie odciągnął moją głową do tyłu za włosy, zapewniając sobie łatwy dostęp do mojej szyi, na której po chwili składał mokre i przyjemne pocałunki. To mogłoby trwać wieczność, gdyby nam nie przerwano.
Huk spadającego motoru na ziemię oderwał nas od siebie w jednej sekundzie. Nim zdążyłam się obejrzeć, brunet wstał na nogi i pobiegł w jego stronę. Nie widziałam nikogo oprócz jednej pary zajmującej budkę na plaży jakieś 20 metrów dalej. Kiedy dołączyłam do mulata, cały aż wrzał ze złości. Maszyna była sprawna, miała zaledwie jedną ryskę, ale tu chodziło o coś innego. Spojrzałam na niego przerażona, przeskanowałam go wzrokiem od dołu do góry i dostrzegłam karteczkę w jego dłoni. Bez pytania ją wzięłam i zamarłam.

"Jeśli myślałeś, że o niczym się nie dowiem, 
to się myliłeś przyjacielu. Ciekawe co zrobi Karen, gdy się dowie.
Trzymaj się od niej z daleka, ja jeszcze nie skończyłem.
                                                            -L. "





co za dno, cholera wybaczcie, że was zawodzę.
mam nadzieje, że wena szybko wróci. przepraszam.