wtorek, 8 kwietnia 2014

Dwudziesty-piąty

12 komentarzy - następny rozdział :)



"Znasz taki moment, w którym czujesz jak spadasz, 
kiedy wysiadasz psychicznie i jesteś bezsilny?"

Miałam okienko do następnych zajęć, więc kiedy przyjaciółka udała się na swoje ja poszłam do biblioteki, by chociaż tym razem przeczytać cokolwiek z ostatnich lekcji.  Była niewielka lecz przez równie niewielką ilość osób w niej przebywających, wydawała się idealnym miejscem. Zajęłam stanowisko na końcu i zaczęłam przeglądać notatki. Biologia pochłonęła mnie na tyle, że kiedy ktoś usiadł przy tym samym stoliku, nie zwróciłam na to uwagi dopóki się nie odezwał.
   -Słyszałem, że Malik powiedział Ci wczoraj coś bardzo osobistego.
   -Odczep się.
   -Nie mam zamiaru.
Zirytowana spojrzałam na Harrego. Co ktoś taki jak on w ogóle robi w w miejscu takim jak on? I tak nic nie dostanie się do jego głupiego łba.Poza tym, nie miał ze sobą nawet żadnej książki. Kompletnie go ignorując przeniosłam wzrok z powrotem na tekst.
   -Zachowujesz się jak wszystkie łatwe panienki, które spotykamy prawie codziennie. Może dlatego Zayn tak bardzo Cię lubi. Chociaż, podobno masz coś w sobie i żałuje, że sam nie mogę się przekonać co. 
Uniosłam wzrok przyglądając się mu z obrzydzeniem. 
   -Nic o mnie nie wiesz, Styles. -syknęłam- Nie wiesz co czuje.
   -Ale mam oczy Stone. Widzę jak kleisz się do biednego -parsknął cicho- biednego Tomlinsona, a potem zerkasz na Zayna. Widzę jak się spinasz kiedy patrzy na Ciebie i teraz, teraz rumienisz się gdy o nim mówię.
Poczułam pieczenie na policzkach, miał rację. Ale na pewno był ostatnią osobą z jaką chciałabym o tym rozmawiać. 
   -Uważasz, że zachowuje się jak zwykła dziwka tylko dlatego, że nie jestem pewna własnych uczuć?
   -Tak. Właściwie to chyba tak. -powiedział biorąc gryza jabłka, które przed chwilą obracał w ręce. 
   -Zgaduje, że nigdy nie byłeś zakochany, nie miałeś styczności w ogóle z jakimkolwiek uczuciem, więc jakim prawem mnie oceniasz?! 
Harry uśmiechnął się tylko. Mimo, że tego nie planowałam, w pewien sposób podjęłam z nim rozmowę na ten temat. Rozmawiałam o swoich rozterkach sercowych z najbardziej nieczułym gościem jakiego dane było mi poznać.
   -Masz rację, ale powtarzam Ci dziecinko, ja mam oczy. Dobry ze mnie obserwator i jest jeszcze jedna rzecz, która daje mi prawo oceny Twojej osoby - poznałem wystarczająco wiele łatwych, niezdecydowanych dziewczyn, takich jak Ty.
Poczułam ból. Nie taki fizyczny, tylko bardziej psychiczny. Ten irytujący mnie dupek miał rację. Tak właśnie się zachowywałam. Przedstawił mnie w gorszym świetle niż ja sama siebie widziałam, ale był to rzeczywisty obraz. Ciężko to przyznać, ale otworzył mi oczy. Znów myśląc bardziej o sobie i swojej opinii postanowiłam, że muszę jak najszybciej porozmawiać z Louisem.
Wpatrzona w jeden niezbyt konkretny punkt rozmyślałam nad odpowiednimi słowami jakich powinnam użyć w rozmowie z moim.. dotychczasowym chłopakiem. Tysiące zdań przewijało się po mojej głowie. W tym czasie Hazza zakrztusił się jabłkiem, co prawda, mogłam pozwolić mu powolnie umrzeć i rozkoszować się tym widokiem za to jak mnie nazwał, ale bądź co bądź w jakiś sposób mi pomógł, więc postanowiłam zrobić to samo i poklepałam go po plecach.
   -Dzięki.
Wymusiłam uśmiech i zaczęłam dalej wertować kartki w zeszycie. Niewiele zdążyłam się nauczyć, kiedy moje myśli krążyły wokół obu chłopaków, a do tego ten palant siedzący naprzeciwko wciąż się gapił i głupkowato szczerzył.
Czterdzieści minut minęło w mgnieniu oka, kiedy rozległ się dzwonek zabrałam swoje rzeczy i bez słowa czy nawet zerknięcia w stronę chłopaka opuściłam bibliotekę. Wychodząc zauważyłam Louisa. Uśmiechnął się kiedy tylko mnie zobaczył, a ja poczułam się niezręcznie. Odwzajemniłam gest i do niego podeszłam. Staliśmy oparci o szafki, trzymając się za ręce. Wszyscy wokół od czasu do czasu spoglądali w naszą stronę. Chyba większość uważała nas za dobraną parę, szkoda, że ja tego nie mogłam powiedzieć. Dogadywaliśmy się i była jakaś chemia między nami, coś co mnie do niego ciągnęło i zarazem odciągało od Malika, ale to nie wystarczało. Starałam się słuchać tego co właśnie do mnie mówił,bardzo się przy tym ekscytując, ale uniemożliwiał mi to jego widok na końcu korytarza. Spoglądałam za plecy Tommo, przyglądając się Zaynowi. Nawet nie patrzył w moją stronę, po prostu stał. Z Anne?! Prawie zapomniałam o jej istnieniu. Małpa. Zołza. Ruda żmija. Jak na zawołanie, kiedy właśnie obrzucałam ją wyzwiskami w myślach, spojrzała w moją stronę. Odwróciłam wzrok.
   -Lou, od kiedy Anne chodzi do naszej szkoły?
Louis automatycznie odwrócił się za siebie i uśmiechnął do rudowłosej dziewuchy. Serio? Po tym wszystkim?
   -Od kiedy się przeprowadziła tu z powrotem chyba, dziś widzę ją pierwszy raz.
Kolejny dzwonek, tym razem na lekcje oderwał nas od siebie.
   -Ile masz jeszcze zajęć? -zapytał
   -Jedne.
   -Nie mogę dziś Cię odprowadzić, mam coś jeszcze do załatwienia.
   -Nie ma sprawy.
   -Trzymaj się skarbie -powiedział całując mnie w czoło
   -Pa.
Oboje ruszyliśmy w przeciwnych kierunkach. Lekcja biologi ciągnęła się w nieskończoność. Najpierw kartkówka, która mimo "nauki" nie poszła mi za dobrze, potem jakiś nudny film i podsumowanie, czyli bezsensowne gadanie nauczyciela w kółko o tym samym. Marzyłam o powrocie do domu, kąpieli i pozbieraniu myśli. Jeszcze pięć minut, wytrzymaj -powiedziałam do siebie spoglądając na zegarek. Gdy nastał długo oczekiwany koniec wybiegłam z sali jak poparzona. Nie chciałam wpaść na Zayna ani nikogo innego. Pośpiesznie ruszyłam przez parking w stronę domu i już po krótkiej chwili byłam na miejscu. Z kuchni unosił się zapach ryżu i cynamonu. Umyłam ręce i usiadłam z mamą do stołu. Cieszyłam się, gdy udawało się jej wyrwać z pracy, by zjeść z chociażby jednym z nas obiad. Zaczęłam zmywać naczynia, a mama wyszła z powrotem do pracy. Kiedy skończyłam, wzięłam długą i relaksującą kąpiel. Potem zabrałam się za naukę, odrobiłam lekcje i posprzątałam ten burdel w pokoju. Burdel? Idealny dobór słów Karen. Od razu przypomniałam sobie o tym, z czym najwyższa pora się zmagać. Zack był na treningu do 19, mamy nie było. Kiedy uporałam się z tym bałaganem była 17. Miałam nadzieje, że Lou już skończył to czym musiał się dziś zająć i będzie miał chwilę by wpaść. Bardzo zależało mi, by podczas naszej rozmowy nikogo nie było, bo szczerze nie wiedziała jak może się ona potoczyć. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i napisałam do niego z pytaniem, czy znajdzie chwilkę i wpadnie do mnie, bo mam bardzo ważną sprawę.
Chodziłam w tą i z powrotem wzdłuż kilku metrów mojego pokoju, czekając z niecierpliwością na odpowiedź. Na sam dźwięk sms'a wzdrygnęłam się poddenerwowana.
   
Od: Louis T.
Przepraszam Kochanie. 
Nadal mam ważne spotkanie i nie dam rady,
o co chodzi? x

Do: Louis T.
W porządku. To nic takiego,
to znaczy, to nie rozmowa na telefon.
Do zobaczenia rano. x

Od: Louis T.
Zobaczymy się w szkole,
mam ogromnie wiele do zrobienia w ciągu kilku
najbliższych dni. Nie złość się :)x

Do: Louis T.
Jasne. Do zobaczenia w szkole.

Nie byłam zła. Byłam zawiedziona, że muszę dłużej czekać z tym, co mam mu do powiedzenia. Wiadomo, że nie zrobię tego w szkole, więc można powiedzieć, że będę dusić to w sobie jeszcze jeden pieprzony dzień. A dosłownie z każda minutą robiło mi się gorzej. Miałam ochotę zajebać łbem o ścianę z powodu własnego niezdecydowania i tego jaka jestem samolubna i egoistyczna. Każde dzisiejsze spojrzenie prosto w oczy i uśmiech Lou, jego najmniejszy dotyk rozbijał moje serce na kawałki. Ten chłopak niczym sobie nie zawinił, po tym wszystkim to ja dałam mu kolejną szansę. Kolejną, pierdoloną szanse. Po co? Po to, żeby teraz kolejny raz przeze mnie cierpiał? 

/Następnego dnia/
Dziś nie miałam trzech pierwszych zajęć, więc czekałam na Penny leżąc wygodnie na kanapie przy jakimś programie kulinarnym. "Otwarte" krzyknęłam kiedy zapukała do drzwi i wyłączyłam telewizor. Wzięłam torbę, klucze i wyszłyśmy. Pogoda była straszna, padał deszcz i wiał cholerny wiatr, który w sekundę zniszczył moje świeżo ułożone włosy. Świetnie. Pobiegłyśmy na najbliższy przystanek i dojechałyśmy do szkoły autobusem. Po przekroczeniu progu, oczy niemalże wszystkich obecnych zwróciły się w nasza stronę. Rozumiem, jesteśmy przemoczone i na pewno nie wyglądamy zbyt korzystnie, ale to nie powód, żeby się gapić prawda? Zdziwiona Penny spojrzała na mnie, jakbym to wiedziała o co chodzi. "Mnie nie pytaj" powiedziałam bardzo cicho, prawie szeptem, na tyle, by ona to usłyszała. Szłyśmy szybkim krokiem w stronę naszych szafek, mijając ludzi z wrogimi spojrzeniami albo niedowierzaniem. O co im wszystkim chodziło? Starałam się nie zwracać na nich uwagi, podobnie jak Pen. Kiedy weszłyśmy na stołówkę, Louis spojrzał na nas tak, jakby chciał kogoś zabić. Właściwie to mnie. Obok niego siedziała Anne z głupiutkim uśmieszkiem na jej idealnej buźce. 
   -Co do cholery ona tam robi? -spytała po drodze przyjaciółka
   -Nie mam kurwa pojęcia -wycedziłam przez zęby.
Kiedy się do nich dosiadłyśmy, chciałam przywitać się z Lou, ale ten od razu odwrócił głowę. Co do cholery? Wciąż zasikał zęby i wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć. Ludzie patrzeli w naszą stronę, szeptali coś i widać było, że nas obgadują. Ujęłam Louisa za podbródek i delikatnie odwróciłam w swoją stronę. Kiedy wreszcie na mnie spojrzał, bił od niego chłód. Chłód, złość i obojętność.
   -Co się stało? -zapytałam, a wtedy wszyscy przy naszym stoliku zamilkli.
Tommo pokręcił głową jakby z niedowierzaniem, że go o to pytam, zaśmiał cicho pod nosem. Westchnął.
   -Ty mnie pytasz co się stało? Ty?! -krzyknął
Patrzyłam zszokowana jego zachowaniem, patrzyłam też na twarze wszystkich osób, które skupione były na nas.
   -O czym tym mówisz? Louis, uspokój się.
   -Mówię o tym, że jesteś dla mnie nikim! Cały czas mnie oszukiwałaś! Bawiłaś się mną, tylko dlatego, że nie mogłaś być z nim! -pokazał palcem na Zayna stojącego z tacą niemalże na środku stołówki
Stał z otwartą buzią, sam nie wiedział co się dzieje. Poczułam jak robi mi się słabo, jak wszyscy się na mnie gapią i za kogo mnie teraz uważają.
   -To nie tak Louis, proszę...
   -To właśnie chciałaś mi wczoraj powiedzieć? "Słuchaj Lou, nie kocham Cię, ale lubię się z Tobą pieprzyć?"
W tej chwili czyjaś silna dłoń złapała moje ramie jakby chcąc udzielić mi pewnego rodzaju wsparcia. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy, unosząc głowę na ową osobę zobaczyłam Zacka. Mój brat stanął w mojej obronie, chyba.
   -Stary, nie przeginaj. -stanowczo skierował się do Lou
   -Nie rozmawiam z Tobą tylko z nią, nie wpierdalaj się, bo pożałujesz.
Zackary nie cofnął się ale również nic nie powiedział. Czułam się zażenowana. Nie wiedziałam co mam zrobić.
   -Następnym razem uważaj na to gdzie zaczynasz kłapać językiem maleńka -wtrąciła Anne stając obok Lou.
W tym momencie miałam ochotę wydrapać jej oczy, to nie tak miało wyglądać, nie tak miało się potoczyć. Zamiast tego obdarowałam dziewczynę nienawistnym spojrzeniem i kiedy już zacisnęłam pięść ze złości patrząc na jej gębę, słowa Louisa trafiły do mnie jak pobudzający zimny kubeł wody.
   -Z nami koniec Karen.
Spojrzałam na niego, a po policzkach popłynęły pojedyncze łzy. Z naszej kłótni zrobiło się całkiem spore widowisko, a ja wymiękłam. Poczułam jakbym osuwała się na ziemie, nie wytrzymałam tych wrogo nastawionych twarzy i uciekłam. Wybiegłam ze szkoły, w oddali słysząc stłumione wołania moich przyjaciół.
Biegłam przed siebie podczas ulewy, głośno szlochałam, a przechodnie odwracali się za mną. Nie zatrzymałam się ani na chwilę. Nie wiem o czym myślałam, nie wiem czym było to co czułam, ale bolało. Cholerna pustka po radosnych chwilach z Louisem zniknęła. Miałam nadzieje, że będzie inaczej, że zrozumie i da mi wyjaśnić. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Stanęłam na plaży, nie mając pojęcia jak dokładnie się tu znalazłam. Bezwładnie, bezsił opadłam na tyłek i zakrywając twarz rękoma zaczęłam ryczeć. Jeszcze bardziej niż wcześniej - jakby ktoś robił mi krzywdę. Czułam się zraniona, oprócz opuchniętych od łez oczu i czerwonych z zimna policzków bolało mnie serce. Nie dlatego, że Lou ze mną zerwał,  tylko dlatego, że zniszczyłam przyjaźń. Choć jeszcze większym powoem było to za kogo teraz mnie uważali. Gdyby nie fakt, że to ja wyszłam na tą najgorszą, na dziwkę, na tchórza, który nie potrafi przyznać się głośno co czuje, pewnie za chwilę bym o tym zapomniała, ale już huczała o tym cała szkoła. Po kilku godzinach jakie spędziłam na plaży, cała mokra i zmarznięta wróciłam do domu. Penny czekała na mnie w salonie popijając herbatę. Kiedy zauważyła, że wróciłam, zerwała się na równe nogi i podążyła prędko za mną. Nim mnie dogoniła, zamknęłam jej przed nosem drzwi do swojego pokoju. Prosiła żebym otworzyła i z nią porozmawiała, jednak ja ani razu się nie odezwałam. Leżałam na łóżku i usuwałam wszystkie smsy, co prawda gówno to dało, ale poczułam chwilową ulgę. Kiedy przyjaciółka się poddała i oznajmiła, że przyjdzie jutro, postanowiłam wziąć gorącą kąpiel, bo wciąż dygotałam z zimna. Wychodząc z wanny usłyszałam, że brat wychodzi z domu, jak mogłam się domyślać na trening. Ubrałam się,nie susząc włosów upięłam je do góry, zrobiłam lekki makijaż by choć trochę ukryć fakt, że płakałam i poszłam do kuchni. Nie byłam w zasadzie głodna, ale potrzebowałam jakiegoś zajęcia nie wymagającego myślenia, więc zrobiłam zupkę chińską. Po kilku łyżkach ktoś zapukał. Mama? Nie, ona na pewno miała swoje klucze, nigdy ich nie zapominała. Niechętnie podeszłam do drzwi i wyjrzałam przez wizjer, a ku moim oczom ukazał się Niall. Nie mając pojęcia skąd wiedział gdzie mieszkam ani tym bardziej czego chciał, otworzyłam. Staliśmy patrząc się chwilę na siebie, po czym stwierdził, że wyglądam strasznie. Kochany prawda?
   -Co tu robisz? -zapytałam
   -Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz po tej akcji, w szkole gadali o tym do ostatniej minuty.
Dzięki za pocieszenie Horan, pomyślałam i poczułam, że moje oczy robią się mokre od łez. Szybko je przetarłam.
   -Żyje. Nie musiałeś się martwić.
   -Nie ja się martwiłem.
Po tych słowach obdarzył mnie uśmiechem, kiedy spojrzałam w jego oczy nawet one były radosne. Nie on? W takim razie kto?
Zamknęłam drzwi i wybuchnęłam płaczem. "W szkole gadali o tym do ostatniej minuty" brzmiało jak "Wszyscy myślą, że jesteś dziwką bez uczuć i nie dadzą Ci spokoju". Położyłam się na kanapie w salonie i skuliłam w kłębek. Zmęczona płaczem zasnęłam w ciągu kilku sekund. Przebudziłam się pod wpływem czyjegoś dotyku. Otworzyłam zaspane, zapłakane oczy i zobaczyłam swoją mamę, głaskającą mnie po głowie. Próbowała mnie uspokoić, więc zapewne musiałam płakać także przez sen. Chciała, wręcz nalegała,żebym opowiedziała jej co się stało, ale ja nie bardzo wiedziałam co jej powiedzieć. Wróciłam do swojego pokoju, przebrałam w piżamę i poszłam dalej spać.

Przez kilka dni nie opuszczałam tego miejsca. Mama była na tyle wyrozumiała, że pozwoliła mi odpocząć w domu jakiś czas. Prawie o nic już nie pytała, jednak widziała jak bardzo przeżywałam słowa ludzi z mojej szkoły. Może przesadzałam, ale nie byłam na to przygotowana w zasadzie nigdy. Wcześniej ledwo mnie zauważali, a dziś byłam powodem do plotek na korytarzu. Parę razy była u mnie Penny, ale jej wizyty polegały na sprawdzaniu co u mnie i podaniu lekcji. Raz czy dwa rozmawiałyśmy na temat Zayna. Powiedziała, że wyglądał tak, jakby życie z niego umknęło. Z nienawiścią patrzył na Louisa kiedy tylko pojawiał się w pobliżu. Swoją drogą ten bardzo dobrze się trzymał. Śmiał się tyle co zwykle i buzia wciąż mu się nie zamykała. Spędzał także sporo czasu z Anne. Bolało mnie, że nawet ani razu się nie odezwał, nie myślał o mnie, a przecież był nie tylko moim chłopakiem a też przyjacielem. Kiedy przyjaciółka wychodziła, znów byłam w swoich czterech ścianach sama. Znów bez słów mijaliśmy się z Zackiem, jakbym nie istniała. Wszystko wróciło do "normy".
W piątek po wspólnie zjedzonej kolacji, na którą mama tak się upierała zostałam sama w domu. Mama wyjechała z przyjaciółkami z pracy na weekend za miasto, a mój brat jak przypuszczam wyszedł na imprezę. Przypuszczam, ponieważ rzecz jasna nie poinformował mnie o tym. Przyzwyczaiłam się do samotności w ciągu ostatnich dni, więc mi to nie przeszkadzało. Włączyłam jakiś film, który aktualnie leciał w telewizji i zatraciłam w nim. Okazał się dramatem, co automatycznie wywołało strumień słonych łez spływających po moich policzkach. Kiedy się skończył spojrzałam na zegarek - 2:51. Cudownie. Nadal byłam sama i nie miałam co ze sobą zrobić. Najlepszym wyjściem było pójście spać. Idąc w stronę łazienki w mieszkaniu rozległ się dźwięk walenia w drewniane drzwi frontowe. Bez entuzjazmu cofnęłam się przez przedpokój i otworzyłam, wpuszczając pijanego na max brata. Podziwiam go za to, że w takim stanie w ogóle trafił do domu. Grając dobra siostrę, zaprowadziłam go do łóżka. Myślałam, że od razu zasnął, jednak gdy wychodziłam, odezwał się znienacka.
   -On ją zdradził.
Odwróciłam się w jego stronę i posłała pytające spojrzenie.
   -Zdradził j-ją.
Bum. Coś jakby właśnie uderzyło prosto we mnie. Fala gorąca oblała całe moje ciało, oddech przyśpieszył.
   -O kim Ty mówisz? Nie nie nie, nie zasypiaj!
Podeszłam do niego i usiadłam obok klepiąc go po twarzy.
   -Kto kogo zdradził?
   -Lus, Lalis -mamrotał
   -Louis?
   -Taaggg, skurwiel zdradził moją siostrę jak była za miastem. Tylko nic jej nie mów, obiecałem, obie,obiecałem milcze-eć.
Odeszłam z otwartą buzią nie wiedząc co o tym myśleć. Mojemu bratu przez chwilę wydawało się, że rozmawia z kimś innym, ale przecież to powiedział, dlaczego miałby kłamać?
Rzuciłam się z płaczem na łóżko, zastanawiając czym wtedy zawiniłam, że mi to zrobił. Obwiniałam się, że nic do niego nie czułam i go zostawiłam-a raczej przyczyniłam do tego,że ze mną zerwał, a on sam wcześniej mnie zdradził. Wśród ciszy jaka panowała tej nocy słychać było tylko moje jęki i lamet oraz donośne chrapanie dochodzące z sąsiedniego pokoju. Starałam się uspokoić, stłumić w sobie smutek i złość, wsłuchać w bicie serca i przestać płakać. Zaczęłam nawet głośno liczyć do dziecięciu...
Jeden, dwa, t-trzy, cztery, pięć, sze-szee-sześć, siedem, o-o-osiem, dziewięć...
   -Dziesięć.
Przerażona na dźwięk czyjegoś głosu w pokoju zarżałam. Prędko zapaliłam lampkę obok i ujrzałam Zayna stojącego w drzwiach. Jego włosy były roztrzepane, twarz miała smutny wyraz, nawet jego oczy pozbawione były towarzyszącego mu na co dzień blasku. Wyglądał zupełnie inaczej, jednak mimo tego wszystkiego moje serce na jego widok zaczęło mocniej bić.
   -Jak tu wszedłeś? -zapytałam z trudem przełykając ślinę.
   -Drzwiami. Były otwarte.
Faktycznie, skupiłam się tak bardzo na Zacku, że zapomniałam je zamknąć. Usiadłam na łóżku, nadal patrząc w jego brązowe oczy.
   -Co tutaj robisz Zayn?
   -Chciałem sprawdzić co u Ciebie. Martwiłem się.
   -W takim razie widzisz, nic mi nie jest. Niepotrzebnie.
Karen dlaczego próbujesz go spławić? SKUP SIĘ I POMYŚL ILE ON DLA CIEBIE ZNACZY!
   -Płakałaś... -powiedział robiąc krok w moją stronę.
   -To przez film.
   -Akurat. Porozmawiaj ze mną Karen. -zrobił kolejnych kilka kroków.
   -O czym chcesz rozmawiać?
   -Mam kłamać czy mówić prawdę?
   -Kłam.
   -O czym tylko chcesz, byle nie o pogodzie bo mam szczerze dość tego pieprzonego deszczu.
Oboje cicho się zaśmialiśmy. Po chwili Zayn już siedział obok i ocierał z policzków moje łzy. Przejechał także delikatnie palcem po moich ustach i chyba nie mogąc się powstrzymać, przegryzł wargę. Wpatrywał się w miejsce, którego jeszcze przed chwilą dotykał, jak zahipnotyzowany.
   -Louis mnie zdradził. -wypaliłam i rozbeczałam ponownie
Nic nie mówiąc przytulił mnie mocno do siebie. Schowałam twarz pomiędzy jego silnymi ramionami.
   -Cicho, już dobrze. Nie był tego warty kochanie.
Brunet nadal mnie tulił delikatnie się przy tym kołysząc. Słuchałam jak jego serce mocno bije, niewymiarowo, niespokojnie.
   -Zayn... jestem zmęczona.
Powoli odsunęłam się od niego, patrząc na koszulkę brudną od tuszu do rzęs.
   -Nic nie szkodzi, połóż się. Porozmawiamy kiedy indziej.
Wstał uśmiechając się i odwrócił w stronę wyjścia. Chwilę analizowałam wszystkie za i przeciw, a po tym powiedziałam, a raczej poprosiłam żeby został. Mogliśmy jeszcze chwilę rozmawiać, przynajmniej dopóki nie zasnę. Zdjął buty i położył obok mnie. Nie panując na tym co robię wtuliłam się w niego. Mogłam wyczuć jak odruchowo się uśmiecha.
   -Zayn.. -zaczełam
   -Tak?
   -O czym teraz myślisz?
   -O Tobie. -odpowiedział po krtótkiej chwili
Uniosłam zdziwiona głowę i spojrzałam na jego twarz, wyglądał bardzo poważnie analizując własne myśli w głowie, układając słowa wypowiedź w sensowną całość.

(włączcie teraz tą piosenkę, KLIK proszę i czytajcie dalej)

   -Myślę o tym, co by było gdybym od razu przyznał się do swoich uczuć. Gdybym nie pozwolił na to byś była z Louisem. Jakby się to wszystko potoczyło, gdybym nie grał takiego drania. Gdy tylko Cię widzę, dosłownie miękną mi kolana, serce próbuje wyrwać się z mojej piersi i nie mogę myśleć o niczym innym. Niż o Tobie. W sumie, wciąż myślę tylko o Tobie i mimo wszystkich przeciwności... Chciałbym być z Tobą. Chciałbym mieć szanse, wykazać się. Spróbować. Dzięki Tobie zrobiłem się podobno miękki, ale mi to nie przeszkadza póki jesteś obok. Chciałbym sprawić, że Ci wszyscy ludzie którzy Cię skrzywdzili -znikną. Chciałbym, żebyś co wieczór tak zasypiała w moich ramionach, żebyś przy mnie czuła się bezpiecznie. -po tych słowach złączył nasze wargi w delikatnym pocałunku- Chciałbym, żebyś zawsze całowała mnie tak, jak teraz, jakbyś była moja.
Patrzyłam na niego widząc w jego oczach prawdziwe uczucie, szczerość i czystą prawdę. Nasze dłonie niemalże same odszukały siebie wzajemnie i splotły. Zatkało mnie. Kompletnie mnie zatkało, do tego jego wzrok paraliżował moje ciało i pozbawiał zmysłów. Przybliżył się do mnie i szepnął do ucha uprzednio zakładając mi kosmyki włosów za ucho:
   -Kocham Cię Karen.
   -Zayn, ja...

"I kiedy myślisz, że już może być tylko gorzej,
los ponownie płata Ci figla przynosząc tym samym nadzieje. "




1. NOWE TŁO, BO... TAK JAK ZŁE, TO COŚ WYMYŚLE XD
2. JAK SIĘ PODOBA 25ROZDZIAŁ?! DSBCGSJAHSBJFV.
3. DZIĘKUJĘ ZA WYŚWIETLENIA, CHOLERA PONAD 9TYS!<3


14 komentarzy:

  1. Jeeeejku , piekny rozdział . Co Ty laska wymyslisz dalej jak tetaz jest idealnie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! <3 Czekam na następny :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Tło jest świetne ^^ rozdział megaaa niech oni w końcu bd razem !!! A Louis ( skurwielu xd ) też się ogarnij xd .... fajnie gdyby sobie wszystko wyjaśnili ale bez romansu xd Bo #KAYAN rządzi !!! *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. O MÓJ BOŻE!!!!!!!!! tak miało być, pięknie! jebać lou! łaaaaaaaa <3 Marcy xx.

    OdpowiedzUsuń
  5. mimo wszystko...NAJLEPSZY ROZDZIAŁ EVER ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski rozdział ;d #KAYAN <3 Zuza

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny !Czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy nowy? Swietny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. OOOOOOOOOOOOOOOOOOOO! Oby powiedziala ze go kocha !! Czekam na nn :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham <3 oby tak dalej i zeby wiecej nie spala z louisem -,-

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże!!! To ostatnie wyznanie Zayna tak mnie zniszczyło, że płaczę.. Na dodatek ta piosenka... Pasuje idealnie. Niech ona też mu powie, że go kocha, bo nie wytrzymam. W ogóle zakochałam się w tej historii, chociaż to takie "powszechne", że 2/5 albo w ogóle 5/5 zakochują się w głównej bohaterce. I tak kocham to opowiadanie, kocham ciebie, że je piszesz i nie mogę doczekać się następnego rozdziału.. !
    Love, xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera, aż nie wiem od czego zacząć! Przede wszystkim - DZIĘKUJĘ!
      to cholernie miłe. właśnie jestem w trakcie pisania rozdziału i nie masz pojęcia, jak mnie zmotywowałaś. to wiele dla mnie znaczy, jesteś ekstra. x

      Usuń