niedziela, 16 marca 2014

Dwudziesty

może dla was to nic, to mało.
ale dla mnie +5000wyświetleń to big deal.
MASSIVE THANK YOU!!!

   12komentarzy-następny rozdział :)   



    -Anne? Wróciłaś?
Nim rudowłosa dziewczyna cokolwiek zdołała odpowiedzieć, objąłem ją swoimi ramionami, pocierając dłonią jej plecy -w geście powitania. Co prawda byłem w szoku, ale nie mogłem się powstrzymać by jej nie przytulić. Anne była kimś bardzo ważnym w moim życiu. Od czasu kiedy wyjechała z Brighton minęło półtora roku. Podobno żeby o kimś zapomnieć potrzeba siedemnastu miesięcy, ale ja nie mogłem tego zrobić. Była moim całym światem. Kiedyś. Teraz moim światem była Karen. Sekundę zastanawiałem się czy należy już na wstępnie dać jej do zrozumienia, że jestem zajęty czy rozegrać to inaczej. 
Nigdy nie myślałem, że nastąpi taki dzień, w którym ona wróci. Zacząłem się denerwować kiedy odsunąłem się od niej, a jej wzrok spoczywał niemalże na całym moim ciele -które dokładnie znała- chcąc wyłapać jakieś zmiany.
   -Myślę, że wróciłam. I widzę, że było warto.
   -Wiesz Ann... nie mam zbytnio wiele czasu, jednak skoro zostajesz na dłużej, na pewno się zobaczymy gdzieś.
Nie chciałem być nieuprzejmy - faktycznie się spieszyłem, ale prawda była taka, że nie chciałem z nią rozmawiać. Nie mogłem dużej się jej przyglądać ani pozwalać jej na to samo. Nie mogłem powiedzieć jej o Karen, przynajmniej -jeszcze. Jej tęczówki niemalże wypalały dziury na moim ciele i czułem ból. Byłem przekonany, że nie jest zadowolona z tego, że wychodzę. Pewnie oczekiwała, że rzucę jej się do stóp dziękując, że wróciła. Pewnie bym tak zrobił, jestem wręcz przekonany o tym w stu procentach, jednak jest coś/ktoś kto mnie przed tym powstrzymuje - Karen. 
   -Nie ma sprawy Loueh, będę chodzić do dawnej szkoły. Widzimy się wkrótce.
Uśmiechnęła się i ucałowała mój policzek, pożegnała się z moją mamą i wyszła. Podszedłem do lodówki i wypiłem trochę zimnego mleka. Moja mama przyglądała mi się tak jakbym zrobił coś złego. Wiem co.
   -Co? -spytałem odkładając mleko
   -Co to miało być Louis?
   -Oh, zapomniałem żeby nie pić z kartonu. Następnym razem wezmę szklankę. 
Uśmiechnąłem się pod nosem. Każdy może się domyślić, że to nie o picie mleka z kartoniku chodzi, tylko o spławienie Ann. Od zawsze moja mama ją uwielbiała, miały świetny kontakt. Karen za to nigdy nie poznała, wiedziała tylko tyle co jej wspominałem, a raczej próbowałem bo nie chciała słuchać. Jej zdaniem Kar nie może być dobrze wychowana itd, skoro jej mamy wciąż nie ma w domu, tak samo ojca który z nimi nie mieszka. Przykre.
   -Louis, to była Anne!
   -Wiem kto to był mamo, nie zaczynaj
   -To była Twoja Anne synu.
   -Anne wcześniej była Zayna, a ja mam Karen, pamiętasz?
   -Ale to Ciebie wybrała, prawda?
Przez sekundę wybiła mnie z rytmu tej konwersacji. Zastanowiłem się dokładniej nad tym co powiedziała i doszedłem do pewnego, satysfakcjonującego mnie wniosku:
   -Wszystkie mnie wybierają.
Zaśmiałem się i ucałowałem ją w czoło, po czym udałem się do swojego pokoju i zabrałem kilka niezbędnych rzeczy. W drodze do wyjścia pożegnałem się z mamą i wyszedłem w kierunku mojego audi. Wsiadłem za kółko, pokiwałem rodzicielce i odjechałem. 

/Trzy dni później/

Minęły trzy dni od tamtej nocy z Zaynem. Nic po tym między nami się nie wydarzyło właściwie to nie miało zbytnio kiedy, bo bruneta całe dnie nie było, a kiedy już wracał brał kąpiel i szedł spać. Od tamtego czasu również gościłam w pokoju jego siostry. Każdy z tych trzech dni minął bardzo powoli. Pomagałam pani Malik piec różne ciasta, bo jak się dowiedziałam, chciałaby wypróbować swoich sił w jakimś konkursie cukierniczym, oglądałyśmy różne filmy, grałyśmy w scrable i bardzo dużo rozmawiałyśmy. To generalnie prawie tak jakbym faktycznie pilnowała dzieciaków na jakieś wycieczce, prawda? Prawda. Szczerze mogłam przyznać, że polubiłam tą kobietę i teraz nawet nie przeszkadzało mi, gdy opowiadała jakieś historie wzięte z życia Zayna. Moją ulubioną chyba była ta, w której mały Zayn obciął sobie połowę włosów na głowie, a później płakał, że żadna dziewczyna się w nim nie zakocha. To było cholernie słodkie. 
Piekłyśmy akurat spora ilość czekoladowych babeczek, kiedy dźwięk wibrującego na blacie telefonu roznosił się po pomieszczeniu. Podniosłam komórkę i odblokowałam szybko, by przerwać irytujący hałas i odczytałam wiadomość.

Od: Louis T.
Skarbie, kolejne trzy dni bez Ciebie to udręka.
Nie mogę się doczekać kiedy Cię zobacze,
moje wszystko. xx

Automatycznie uśmiech wkradł się na moją buzię. Postanowiła na razie nie wspominać Lou o incydencie i udawać, że wszystko jest okej. W rzeczywistości tak było, jednak poza Louisem, moje myśli zajmował brunet o karmelowych oczach. Wiem, że to nie fair, okej?! Ale nie mogę nic na to poradzić. Próbowałam.
Kiedy Zayna nie ma w pobliżu powinnam czuć się lepiej, za to ja zastanawiam się co robi, co się z nim dzieje, czy jest bezpieczny i kiedy wróci. To chore. Od kiedy uprawiałam z nim seks prawie w ogóle nie rozmawialiśmy. Na następny dzień po tym, obudziłam się sama. Już go nie było. Zastałam go wtedy z Niallem i Harrym, jednak tylko patrzył na mnie obojętnie. Rozmowa się nie kleiła, a potem gdzieś wyszli i to by było na tyle. Teraz się mijamy, a ja wariuję. Co prawda Tommo też jest daleko, jednak codziennie do mnie pisze, czasami nawet zadzwoni. Nie muszę się o niego martwić.
Odpisałam szybko na smsa i odłożyłam telefon na miejsce.
   -Zayn? -zapytała Pat najwyraźniej zauważając moje zadowolenie
   -Oh nie.. To był.. To Lou. -powiedziałam patrząc w podłogę
   -Rozumiem. Jesteś szczęśliwa słonko? 
Jestem? Zaskoczyła mnie tym pytaniem. Cholera, ona i Mulat mieli dokładnie takie same charaktery, potrafili zadawać pytania, które totalnie wybijały mnie z pantałyku.
   -Myślę...
   -Oh nie. Nie możesz myśleć, powinnaś to czuć słonko. -wtrąciła
Tym razem kompletnie mnie zgasiła. Powiedziała to od tak uśmiechając się zadowolona i wyszła z kuchni udając się z ostatnią tacką ciasteczek do salonu. Może miała rację, powinnam to czuć. Ale w tym jest problem. Kiedy jestem z Lou, zapominam chociaż chwilowo o brunecie. W szczególności o nim. Czuję się wtedy naprawdę dobrze, tak błogo. A kiedy tylko w pobliżu jest Malik, zapominam o całym świecie. Dosłownie o całym boskim świecie. 
Drzwi wejściowe otworzyły się i do środka weszli Niall i Harry. Nie było z nimi Zayna. Mieli bardzo przyjazne wyrazy twarzy, chociaż nie -blondyn taką miał, uśmiechał się od ucha do ucha za to Hazza po prostu był obojętny.
   -Gdzie Zayn? -zapytałam wchodząc za nimi do salonu
   -Wróci pózniej -powiedział chłopak w kręconych włosach
   -Mhmmm. 
Na stole leżały wcześniej przygotowane kanapki, cztery tacki ciasteczek i babeczek i sok nalany do szklanek. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że pani M musiała wiedzieć, że chłopcy wpadną na podwieczorek. Pat rozmawiała o czymś z Harrym, prawdopodobnie na temat jakiegoś programu, kiedy Niall przeżuwając swoją kanapkę zaczął rozmowę ze mną.
   -Więc, Zayn nie odzywa się do Ciebie, co? -zapytał cicho, niepewnie
   -Umm.. tak jakby, tak
   -Myślę, że się w Tobie zakochał Karen i się boi przyznać.
Słucham?! Niemalże wyplułam cały sok na podłogę. Zayn miałby zakochać się we mnie? W życiu!
   -Rób sobie jaja z kogoś innego Horan -powiedziałam zirytowana
   -Przysięgam -uniósł dłonie w geście przysięgi, jedną ku górze, a drugą przyłożył do piersi- Znam go jak nikt. Zmienił się od waszej nocy.
Tym razem pomarańczowy napój znalazł się na dywanie, a ja oblałam się ogromnym czerwonym rumieńcem.
   -Skąd Ty to wiesz? -zapytałam zdziwiona, ścierając w tym samym czasie sok.
Niall wzruszył ramionami jakby odpowiedź była oczywista. Rzeczywiście była - ZAAAAYN. Powrócił do pochłaniania swojego podwieczorku, kiedy ja wstałam by opuścić salon i pójść się zdrzemnąć. Wzięłam przed tym szybki prysznic, ubrałam luźną koszulkę i legginsy które znalazłam w szafie siostry Malika i wygodnie ułożyłam na łóżku.

-Zayn-
Ojciec postanowił powierzyć mi dzisiejsze zadanie, dlatego razem z Niallerem i Hazzą wcześnie wyjechaliśmy do Londynu. Mieliśmy odebrać towar od jednego z ulubieńców starego Malika. Spotkanie odbywało się za dnia w miejscu publicznym, dlatego nie było mowy o jakimkolwiek błędzie. Byliśmy skupieni, czekając na pana Pattela w kawiarni, której nazwa widniała na papierku ze wskazówkami. Z daleka przez ogromne szyby zauważyłem hindusa idącego w stronę miejsca spotkania, a u jego boku - kurwa jak mnie oczy nie mylą - Louisa Tomlinsona.
Kiedy oboje weszli, przywitaliśmy się z Pattelem za pomocą uścisku dłoni. Totalnie olałem Tommo, nie chcąc wszczynać kłótni czy nawet bójki przy tak ważnym dostawcy. Zamieniliśmy kilka słów i niepostrzeżenie wymieniliśmy się czarnymi teczkami, w których za cholerę nie miałem pojęcia co jest i już po 10minutach zostaliśmy sami z Tomlinsonem przy stoliku.. numer 4, co zapamiętałem przypadkiem. 
   -Co tu robisz?! -warknąłem
   -W dodatku z nim?? -wtrącił Niall
Lou tylko uśmiechnął się pod nosem i spojrzał ku górze. Modlił się czy co? Kompletny wariat, pomyślałem.
   -Dajcie spokój, spotkałem go przypadkiem, a on powiedział dokąd idzie. Gościu raczej nie wiedział, że Tomlinson&Malik nie działają już razem, bo wszystko mi wypaplał.
   -Co do chuja!?? -uniosłem głos zdziwiony tym faktem, co za porażka
   -No dobra, może nie wszystko, ale część. Jednak to nic nowego co wiem, także wpadłem się tylko przywitać.
   -Ty sukinsynie...
Ulżyło mi. Gdyby tylko Louis dowiedział się o nowych interesach ojca, bylibyśmy skończeni. A stary by mnie zabił -mimo,że to nie moja wina tylko jego dostawców z długimi językami. Uniosłem swój wzrok na Louisa wstającego od stolika. Miał już odejść, kiedy zwrócił się w moją stronę.
   -Anne wróciła.
Rzucił te dwa słowa jak gdyby nic i wyszedł. Przez chwilę zabrakło mi powietrza, dławiłem się próbując odetchnąć. Niall przyglądał mi się lekko zmartwiony, a Hazz... Hazz zagadywał jakąś panienkę kilka stolików dalej.
   -O kurwa... -wydobyło się z moich ust kiedy mój miarowy oddech powrócił.
   -Masz rację stary. Totalna kurwa. -wtrącił Harry zajmując miejsce obok
   -Nie rozumiesz pojebie. Anne wróciła! 
   -Ruda Anne? Będzie ciekawie nie?
Harry był najwyraźniej zadowolony z tej sytuacji. Moje serce co prawda nie biło tak mocno na sam dźwięk jej imienia, ale jednak to była Anne.
   -Pojedziesz do niej? -zapytał ponownie 
   -Po chuj ma do niej jechać? Przecież ma Karen. 
   -Karen puknął raz, a Anne jakieś tysiąc. Wybór jest prosty co Malik? 
Hazz szturchnął mnie łokciem żądając odpowiedzi, a ja nie miałem pojęcia co zrobić, co odpowiedzieć.
   -Taaa... -przeciągnąłem leniwie
   -Zayn. -zaczał blondyn- Jeśli nie spróbujesz i nie powiesz Karen co czujesz, ja to zrobię!
Obaj z Harrym wybuchnęliśmy śmiechem, na co nasz przyjaciel wyraźnie się oburzył. Cholera, on mówił poważnie. No ale przecież ona mu w życiu nie uwierzy, prawda? Przez ten czas kiedy jeszcze siedzieliśmy w środku biłem się z własnymi myślami, analizując wszystkie za i przecież temu, by pojechać do Anne. 
W drodze do auta, poprosiłem Horana żeby pojechał w samochodzie Hazzy, bo mam coś do załatwienia. Od razu wiedział co chcę zrobić, nie był najwyraźniej zadowolony tym faktem. Kurwa czy on nie pragnął bardziej tego,żebym był z Kar niż ja sam? Posłał mi gniewne spojrzenie i wymijając mnie udał się w stronę Stylesa. Kiedy miałem już zamykać drzwiczki mojego bentleya usłyszałem wyraźne "Powiem jej Zayn, Jesteś tchórzem" z irlandzkim akcentem. Na bank Niall, powodzenia -pomyślałem i odpaliłem silnik.
Praktycznie całą drogę z Londynu do Brighton jechaliśmy łeb w łeb, dopiero będąc już w naszym mieście oni pojechali dalej, poza jego granice do starego domu, a ja zmieniłem kurs i obrałem za cel dom Anne. Podjechałem pod niego i zacząłem się denerwować. Nie byłem pewny, czy w ogóle nawet będzie chciała mnie zobaczyć, ale musiałem się upewnić, że nic już do niej nie czuje, skoro miała tutaj zostać - nie chciałem kurwa więcej cierpieć.
Zapukałem do drzwi i po chwili już stała tuż przede mną-w długiej kremowej spódnicy i jeansowej koszuli, jej długie rude włosy opadały na lewe ramie, zielone oczy wyglądały jak szmaragdy, a piegi które zawsze uwielbiałem nadal dodawały jej urody.
   -Hej, -rzuciłem krótko, nerwowo pocierając dłonią swój kark
   -Cześć Zayn -powiedziała uśmiechając się- wejdź.
Udałem się za nią, rzucając okiem po drodze do gościnnego na rzeczy do okoła. Nic się nie zmieniło, to dziwne. Kiedy usiadłem na kanapie, zapytała czy chcę coś do picia na co odmówiłem. Anne usiadła więc na przeciwko i przyglądała się mi dokładnie. 
   -Co Cię tu sprowadza Zayn? -zapytała
   -A Ciebie? -spytałem unosząc brwi, zaśmiała się
   -Moi rodzice się rozwiedli, wróciłam tu z mamą i siostrą. Twoja kolej.
   -Ummm... w sumie to chciałem się tylko przywitać. Tomlinson mówił, że wrócilaś.
Skłamałem. Nie chodziło mi o to, jednak kiedy patrząc na nią nie odczuwałem nic szczególnego, dowiedziałem się wszystkiego co chciałem wiedzieć. Nic już do niej nie czułem. Kurwa, cudownie.
   -Oh tak, byłam u niego kilka dni temu, wyjechał prawda?
   -Prawda. Niedługo pewnie wróci do swojej dziewczyny. -rzuciłem nie myśląc o tym, jak bardzo mi to pomoże
   -Dzie..dziewczyny? 
Anne zbladła. A po chwili już miała bardzo wkurzony wyraz twarzy. Wow, nie miałem pojęcia, ze ten typ ej nic nie mówił, dzięki Louis!
   -On ma dziewczyne!?
   -Nie powiedział Ci? Tak mi przykro...
   -Nie. Łudziłam się,że kiedy tylko tu wrócę, zacznę od tego co zostawiłam od tak.. wiesz, przepraszam Zayn jeśli Cie zraniłam, ale to było dla mnie za dużo. Później jeszcze te oskarżenia co do śmierci pana Tomlinsona... Louis na prawde był wtedy lepszym wyborem.
   -Nahhhh. Nie przepraszaj, było minęło.
Kurwa, tak cholernie się cieszę, że minęło. W duchu cieszyłem się jak małe dziecko,zajebiste uczucie.
   -Myślę, że możesz mi pomóc.
Opowiedziałem swój plan mojej nowej kompance i pożegnałem się z nią udając do domku za miastem. Czułem, że to co robię ma sens i tym razem to nie ja będę cierpiał. Czas wcielić plan w życie.

-Karen-
Nie mam pojęcia kiedy zasnęłam. Chciałam tylko się zdrzemnąć, a kiedy się przebudziłam było już totalnie ciemno. Spojrzałam na zegarek - 1:48. Całe szczęście, że wzięłam wcześniej prysznic. Pół przytomna poczłapałam się do kuchni, starając się nie obudzić nikogo kto jest w domu. Nie wiem czy chłopacy zostali czy pojechali...gdzieś. Wolałam być po prostu cichutko. Po ciemku wymacałam butelkę z piciem i upiłam kilka łyków. Zaspokoiłam swoje pragnienie, więc mogłam ponownie udać się spać. Kiedy już ułożyłam się wygodnie i miałam zmuszać się do zaśnięcia, usłyszałam podjeżdżający samochód. Po chwili otwierające się drzwi, kroki stawiane na drewnianej podłodze i wreszcie poruszającą się klamkę w pokoju w którym obecnie przebywałam. Natychmiast zamknęłam oczy lekko zakrywając twarz kołdrą. Od razu wraz z otwarciem drzwi poczułam zapach perfum Zayna i chłód nocnego powietrza. Serce waliło mi jak szalone, nie miałam pojęcia czego ode mnie chce, ale nie byłam w stanie nic zrobić, nawet otworzyć oczy. Nie wiedział, że nie śpię,a był przekonany, że tak właśnie jest. Czułam, że ukucnął przy łóżku. Pogładził dłonią mój policzek, wywołując tym dreszcz na moim ciele. Kiedy przyjemny dotyk zniknął, byłam pewna, że wyszedł. Jednak nagle wydobył z siebie najcichszy szept, jaki kiedykolwiek słyszałam. Zdziwiłam się, że w ogóle usłyszałam cokolwiek.

"Za każdym razem kiedy myślę, że jesteś z nim a nie ze mną, mam ochotę coś rozwalić. Jesteś tą dziewczyną o której Ci mówiłem, tą której sam widok mnie uszczęśliwia. Jednocześnie to boli Karen. Cholernie boli myśl, że wszyscy wokół mieli rację, nawet mój ojciec. Gdybyś tylko wiedziała jak bardzo Cię kocham mała.... "

Jego usta spoczęły na moim czole, muskając je delikatnie, chwilę później usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Co on powiedział??!? Oh tak..........






*KDSWHFKJVBGAW*
CO MYŚLICIE ??!!! PROSZĘ DAJCIE ZNAĆ W KOMENTARZACH.
JEST 6:42 A JA SKONCZYŁAM TO PISAĆ.
CZEKA NA PUBLIKACJĘ JAK TYLKO WSTANE.
HA, YOLO

16 komentarzy:

  1. Zawsze to robisz z końcówkami!! *.* Tortury :D ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział takkkk !!... Zayn w końcu jej powiedział .... wiedziałam ... tylko mam nadzieje że Karen się teraz zdecyduje na Zayna :) ♥ Aww... to takie słodkie ^,^ Świetnie że dodałaś ! ...mówiłam już że uwielbiam sposób w jaki piszesz taki oryginalny ... ♥ no bo czytam dość dużo FF a jednak z podobną historią się nie spotkałam ;)
    +Weny xx.

    OdpowiedzUsuń
  3. ok czytaj ; D

    więc od wczoraj czytam ten ff. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z taka fabułą.
    Muszę przyznać, że jestem LourenShipper czy jak to tam się piszę xD
    Domyślam się, że Zayn knuje coś z Anne prawda? Błagam napisz więcej momentów z Lou ^^

    czekam na nn! już nie mogę się doczekać!
    Jeśli masz czas zapraszam do mnie ; ) jeśli nie to nie musisz nie zmuszam ; D i nie reklamuje sie.
    http://thebestblogontheworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przeczytałam wszystko i wooooow, bardzo dziękuję! strasznie miło :)
      na pewno będą jeszcze momenty z Lou, hihihi.
      zaraz sprawdzę twój blog, nie ma sprawy x

      Usuń
    2. nareszcie jakaś Louren Shipper, piąteczka! ♥

      Usuń
  4. Ziom , dobry rozdział! Komantarze mają się sypać a wyświetlenia rosnać . Uwielbiam !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział *-* wkońcu powiedział jej co do niej czuje *-* Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  6. AWWWW <3 WIEDZIALAM! Uwielbiam Zayn'a i Karen. Niech Louis sie wrescie od niej odczepi, nooo. Kocham, kocham, kocham <3 Czekam na next!!! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech ona będzie z Zayn'em a Louis niech z tą Anną będzie.

    OdpowiedzUsuń
  8. BOSKIE kocham twojego bloga świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  9. po rozmowie Zayna z Anne pomyślałam tylko 'pojebało Cię Kachelska?' ;/ LOUREN SHIPPER FOREVER KURWA ♥

    OdpowiedzUsuń