sobota, 1 marca 2014

Czternasty

.WAŻNE.
Poprzednim razem kiedy prosiłam, pojawiło się więcej komentarzy,
a to naprawde wiele daje, nawet jeśli wam się nie podoba lub macie uwagi, 
cokolwiek, komenujcie! massive thank you za ilość wyświetleń :)x
jesli chcecie być informowani, napiszcie w komentarzach nazwę twittera!
8komentarzy - nowy rozdział jutro




Biegłam nieznanymi mi ścieżkami przez ciemny las, ledwo łapiąc oddech. Zapadał zmrok, a przez te wszystkie drzewa dookoła i ich korony wydawało się być jeszcze później. Ledwo dostrzegałam przeszkody na drodze i z trudem je pokonywałam. W bieg włożyłam całą swoja siłę, przebierałam nogami w najszybszym możliwym dla mnie tempie. W myślach karciłam się za to, że olewam lekcje wychowania fizycznego, które jednak mogły przydać się w życiu. Próbowałam odciągnąć myśli od chłopaków. Od Zaya, który mimo, że był furiatem którego się bałam, potrafił sprawić, że wszystko inne znikało. Jego cudowny uśmiech, karmelowe oczy i to w jaki sposób mnie nazywa. Chciałam o nim zapomnieć choć na chwilkę. Oraz o Louisie, który jeszcze niedawno był moim chłopakiem. Uroczy Tommo z przyjemnym dla uszu głosem, chłopak który sprawiał, że czułam się szczęśliwa. Obaj byli wybuchowi, obaj mnie ranili i obaj nie potrafili mi powiedzieć prawdy. Grali w coś, czego wygraną byłam ja. Dobre no nie? Oni byli przyjaciółmi! Nieważne jest co mówił Niall, że kiedyś było jakieś spięcie między ich rodzinami, bo oni nadal się przyjaźnili! A przynajmniej tak to wyglądało. Myślałam także od o moim bracie. Zaraz po nim w mojej głowie utworzył się obrazek zmartwionego blondyna i rozzłoszczonego Harrego albo nie.. Harrego, który wbił się do mnie pod prysznic. Matko jedyna.
Rozglądałam się w lekkiej panice,spoglądając niemalże na każdy poruszający się krzaczek, który kołysał ciepły wiatr. Egipskie ciemności i własna wyobraźnia działały na moją niekorzyść. Cały czas wydawało mi się, że dookoła jest coś nie tak, każdy najmniejszy szelest powodował, że serce podchodziło mi do gardła. Co za kretynka wybrała las na ucieczkę o tej porze dnia!? Oh tak, Karen Stone. Możecie mi tylko gratulować, pomysł pierwsza klasa.
Potykałam się o własne nogi, zmierzając dalej w nieznane przed siebie, kiedy w oddali zauważyłam jakiś dom. Dom!? Przecież mieliśmy być tu sami. Nie wiem jak daleko poniosły mnie nogi, ale znalazłam schronienie. Przyznam, że mi ulżyło bo nie miałam siły dalej pędzić.
Z pomieszczeń wydostawało się jasne światło, co świadczyło o tym, że na pewno ktoś jest w środku. Ukradkiem zajrzałam przez okno. Przy kominku siedziała kobieta o ciemniejszej karnacji i długich czarnych jak smoła włosach. Na oko była około czterdziestki. Nikogo więcej nie dostrzegłam i nie wiele zastanawiając się nad swoją decyzją zapukałam do drzwi. Byłam zdenerwowana na myśl, jak wytłumaczyć co tu właściwie robię, sama, o tej porze, w miejscu tak odległym od reszty. Zacisnęłam dłonie na materiale koszulki, nerwowo rozciągając ją. Po kilku sekundach drzwi otwarły się, a moim oczom ukazała się ta kobieta. Uśmiechnęła się i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zaprosiła mnie do środka. Nie do końca rozumiałam co się dzieje i dlaczego bez słowa pozwoliła mi wejść, ale grzecznie za nią podążyłam.
   -Usiądź. Przyniosę coś do picia Karen -powiedziała i udała się gdzieś w głąb domu
Skąd wiedziała kim jestem i dlaczego była tak przyjaźnie nastawiona? Kiedy wróciła, zajęła miejsce obok mnie na sofie i podała mi kubek z herbatą, sama trzymając również swój. Chwilę przyglądała mi się, a uśmiech nie schodził z jej twarzy. Wtedy zauważyłam, że jest całkiem podobna do Malika. Miałam prawie identyczne oczy i sposób w jaki jej kąciki ust zawijały się ku górze też wyglądał znajomo. Byłam jednak zbyt zdezorientowana, by wprost zapytać czy jest jego krewną.
   -Przepraszam.. skąd wiedziała pani kim jestem? -zapytałam
   -Oh kochanie, mój syn mi wiele o Tobie opowiadał. Szczerze myślałam, że już pierwszego dnia uciekniesz tutaj -zachichotała cicho pod nosem
Tak więc z pewnością była mamą Zayna i w dodatku wiedziała o tym, co działo się przez te dwa czy trzy dni. Dłużą chwilę zajęło mi zanim przyswoiłam jej słowa, 'mój syn wiele o Tobie opowiadał' ...
   -Co takiego pani mówił? Przepraszam, czuje się zdezorientowana
   -To zrozumiałe, ale nie martw się, jeśli chcesz odpowiem na wszystkie Twoje pytania, myślę że mamy trochę czasu zanim ktoś tutaj do nas dołączy. A wracając do.. a tak, właściwie to myślę, że wystarczy jak powiem Ci, że przyznał mi, że dzięki Tobie zapomina o przeszłości i działasz na niego wyjątkowo, powiedziałabym łagodząco. -kobieta zaśmiała się- Bardzo się cieszę, że w końcu znalazł coś, co go uspokaja. A raczej kogoś.
Oblał mnie jasno różowy rumieniec, upiłam łyk herbaty i spojrzałam w przyjazne brązowe oczy.
   -Co się zdarzyło w przeszłości, jeśli mogę spytać?
   -Kochanie, to dość nieprzyjemna historia...
   -Proszę mi powiedzieć, ja na prawdę chcę wszystko zrozumieć, bo szczerze mam dość.
Westchnęła i pogrążyła się we własnych myślach. Wyglądała zupełnie tak samo jak jej syn, kiedy próbował dobrać odpowiednie słowa do swojej wypowiedzi. W jej obecności byłam spokojna, nie myślałam o wydarzeniach z dzisiejszego dnia. Kiedy wreszcie zebrała się do wyjaśnień, wsłuchiwałam się w jej słowa w pełnym skupieniu.
   -Kiedy Zayn miał 16 lat, poznał dziewczynę. Nazywała się Anne i podobnie jak Ty, chodziła z nim do szkoły. Była jego pierwszą miłością, rozmawiał ze mną o najdrobniejszych detalach jakie w niej ubóstwiał i szczerze ją adorował, ale bał się jej o tym powiedzieć. Nie wiem czy wiesz, ale mój mąż jest wielkim biznesmenem z ogromną ilością kontaktów, ale bardziej po tej czarnej stronie. -spojrzała na mnie sprawdzając czy rozumiem co ma na myśli, skinęłam głową- Bał się, że ona się wystraszy, a w dodatku nie chciał jej narażać na niebezpieczeństwo, bo już wtedy zaczął pomagać ojcu w interesach. Kiedyś podjął wyjątkowo ważną decyzję i zrezygnował z Anne. Nawet się już nie spotykali czysto koleżeńsko. I wtedy Louis również odsunął się od mojego syna, a po tygodniu zaczął spotykać się z An. To był ogromy cios dla Zayna, załamał się. Mój mąż zadecydował, że powierzy mu wiele zajęć by mu jakoś pomóc, chociaż myślę, że nie chciał po prostu by jego syn był taki. Bezsilny. Któregoś letniego wieczora Zayn i Lou mięli odebrać ogromną kwotę pieniędzy od wspólnego klienta (ojców). Z tego co wiem, mężczyzna długo się nie pojawiał, a to było pierwsze spotkanie chłopców od czasu kiedy Louis był z Anne. Zayn wpadł w furię i rzucił się na przyjaciela. Bardzo dotkliwie go okaleczył, z miłości popełnił swój największy błąd. Kiedy się o tym dowiedzieliśmy, byliśmy bardzo przejęci. Stan Młodego Tomlinsona był bardzo zły i trzeba było opłacić koszty leczenia. Ojciec nie mógł wybaczyć Zaynowi, że musi poświęcić na to własnie te zdobyte pieniądze, a starszy Tomlinson oprócz tego, że był wściekły za to co stało się jego synowi, zażądał zwrotu dodatkowych kosztów-części pieniędzy od inwestora, która należała do niego. Mieliśmy więc potężny dług u nich i ludzi którzy stali po ich stronie. Niemalże co wieczór pojawiali się u nas źli ludzie i zastraszali nas. Ale pewnego dnia, Zayn podczas napadu furii pojechał do Tomlinsonów i tak bardzo pobił ojca Lou, że podobnie jak syn wylądował w szpitalu. Pare miesięcy później stary Tommo zmarł we własnym domu na zawał, ale wina i tak padła na mojego syna. Anne dowiedziała się o wszystkim i wyjechała. Zayn od tamtego czasu miewa ataki i napady złości. Wpadał w szał i nic nie było w stanie go uspokoić, aż do teraz.
Uśmiechnęła się kończąc swoją długą wypowiedź, a ja powolutku zbierałam swoją szczękę z podłogi. Byłam w szoku, nie wiedziałam, czy powinnam dziękować, że tak dokładnie mi to wyjaśniła czy uciekać jak najdalej - tym razem może udać się w ślady tej całej Anne. Pozbierałam się do kupy i lekko drżącym głosem spytałam.
   -Ale przecież Zayn i Louis się dalej przyjaźnili?
   -Tak, Louis zrozumiał swój błąd i wybaczył też Zaynowi, a zawał to zawał, niczyja wina, tak się po prostu dzieje w najmniej oczekiwanych momentach. Syn był jego wsparciem, dlatego dalej się przyjaźnili.
   -Więc o co teraz chodzi, w co ja się wplątałam?
   -Widzisz kochanie... Zayn przeżył trochę z Louisem i chciał Cię chronić.
   -Ale to on pobił człowieka prawie na śmierć! -krzyknęła
   -Masz rację.
Zapadła niezręczna cisza. Zrobiło mi się szkoda tej pani, niczym sobie nie zasłużyła bym podnosiła na nią głos. Byłam po prostu roztrzęsiona.
   -Przepraszam, nie powinnam się tak do pani zwracać. Dziękuję za wyjaśnienie.
   -Nie ma za co, chciałabym żebyś nie tylko w moim synu widziała to co złe... poza tym...
Nie dokończyła, bo w tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadł Zayn. Na jego twarzy widniało przerażenie, a smutek w oczach. Cała złość zniknęła, ten furiat wyglądał jak mały chłopiec, który zgubił ulubioną zabawkę i panikował na myśl, że ją stracił. Podszedł do swojej matki i objął ją całując w policzek, jednak cały czas patrzył w moje oczy. Kiedy stanął przede mną popatrzyłam w górę na jego twarz, niepewnie. Był skupiony,a przy tym taki łagodny. Wyciągnął rękę w moją stronę, a ja zatrzymałam na niej swój wzrok.
   -Co z Lou? -spytałam niemalże rzucając słowa gdzieś w powietrz
   -Załatwione -odparł z uśmiechem
   -Zayn, czy Ty mu coś zrobiłeś?
Byłam przerażona na samą myśl o tym, że Malik mógł go tak bardzo pobić jak kiedyś. Jego mama od razu wyszła do kuchni, jakby uciekała przed tym co miało się stać. Mięśnie bruneta automatycznie się usztywniły i przybrał inny wyraz twarzy. Wciąż trzymał przede mną swoją rękę, ale patrzył ze złością i większą siłą przegryzał swoje usta, jakby nie chciał wypowiedzieć jakichś słów.
   -Nic mu nie jest, chodź -powiedział przez zęby
Zaufałam mu. Chwyciłam jego dłoń, on natychmiast złagodniał. Na twarzy nie było śladu po jego chwilowej złości. Kiedy mijaliśmy kuchnie jego mama posłała mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłam. Weszliśmy do pokoju, który znajdował się na poddaszu. Niebieskie ściany pokrywały plakaty, graffiti i różne zdjęcia, a dodatkowo spory telewizor. Na środku stało wielkie łóżko, a obok biurko z małą lampką. Kawałek dalej komoda, dość mała, a po przeciwnej stronie ogromny regał z książkami i płytami. Puściłam jego dłoń i zaczęłam się rozglądać, gdy Zayn zajął miejsce na materacu łóżka. Pokój idealnie go odzwierciedlał.
   -Gdzie my właściwie jesteśmy, co? -spytałam odkładając płytę
   -W moim pokoju -zaśmiał się
   -Serio? Nie domyśliłam się.
   -Kiedyś tu mieszkaliśmy, teraz tylko czasem tu wpadamy, by odetchnąć od miasta.
   -Sam robiłeś to graffiti? Wow, jest niesamowite.
Skinął głową i powiedział coś, mało skromnego z jego strony. Oboje się zaśmialiśmy. Znów czułam się pewnie i przyjemnie w jego towarzystwie. Przez niego sama zmieniałam swój humor co pięć minut i zachowywałam się jak pomylona. Przeglądałam dalej jego rzeczy na regale, w zupełnej ciszy. Czułam na sobie jego wzrok. Nagle, to uczucie zniknęło i po chwili jego ręce spoczęły na mojej talli. Zmusił mnie bym się do niego odwróciła, chociaż na prawdę nie chciałam tego robić. Staliśmy badając swoje twarze w pełnym skupieniu, kiedy zaledwie kilka centymetrów dzieliło nas od siebie. Czułam jego świeży, przyjemny zapach i serce zaczynało mi mocniej bić.
   -Wiem o Twojej przeszłości -powiedziałam, zanim ugryzłam się w język
Pomyślałam już, że zepsułam tą chwilę, kiedy jego wzrok zrobił się obojętny a brunet zamarł na wypowiedziane z mojej niewyparzonej buzi słowa. Kilkakrotnie spojrzał w stronę okna nad łóżkiem i patrząc w dal powiedział:
   -Potrzebuje Cię Karen. Pozwól mi zapomnieć.
Patrzyłam w jego zaszklone tęczówki, słone łzy zbierały się w jego oczach, jednak nie pozwolił by którakolwiek spłynęła po jego policzkach. Skinęłam głową ledwo zauważalnie. Nim się zorientowałam, poczułam jego wargi przywierające do moich. Miękkie usta mulate muskały moje nieco popękane. Ujął moją twarz w swoje dłonie i delikatnie przejechał językiem po moich wargach. Bez żadnego ale, rozchyliłam usta dopuszczając do namiętnego pocałunku. Delikatnie masował swoim językiem mój, pogłębiając pocałunek po tym jak wplotłam swoje ręce w jego czarną czuprynę.
Tym razem to nie był sen, a ja czułam się jak w raju.





TA DAAAAAAAM!
myślę, że dziś większość się wyjaśniła, 
nadszedł chyba długo wyczekiwany moment #kayn
i ogólnie chyba nie jest tak źle!
piszcie co myślicie!


peace x love x rubber gloves x



15 komentarzy:

  1. aaaa! nareszcie! *.* Marcy xx

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamusiu to jest najlepszy rozdział, zdecydowanie !!!! M.P

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle czekaliśmy na ten moment , chcemy nastepny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. mogłaś zrobić z tego horror i w domku w lesie mieszkałby szalony profesor, który zrobiłby z Karen i chłopaków ludzką stonogę, ahahaha ;d baja jak zwykle, opowieść matki Zayna najbardziej mi się podobała, ale wiesz...ja jednak jakoś jestem za Louren ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;d

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest! Kolejny zajebisty blog do ulu! ^^ Ciekawe opowiadanie ;) Podoba mi sie styl i fabuła. Czekam na nn ;P
    PS. Przez takie ZaynoPisarki portfel mojej mamuśki chudnie! Czytanie po ciemku to zły pomysł, allle warto było! ^^
    PS2. Pozdrówki
    ZMF xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne, choć sądziłam, że Karen będzie zła na Zayn'a. No wiecie, przez ten tekst na końcu ostatniego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem Cię, ale to dopiero początek :)
      a poza tym, Karen od samego początku ciągnęło do Zayna, to jest po prostu silniejsze.

      Usuń
  9. Jak ktoś gdzieś napisał,mistrzyni zakończeń :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Boski dzisiaj zaczęłam czytać tego bloga i moim zdaniem masz talent *___* czekam na nn :) ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIĘKUJĘ BARDZO! nie masz pojecia jak mi miło.. dziękuję :)x

      Usuń