czwartek, 27 lutego 2014

Trzynasty


-Zayn-

'Karen' powiedziałem i spojrzałem głęboko w jej szare tęczówki, kiedy obdarowała mnie swoim niewinnym spojrzeniem. Czekała, aż zacznę kontynuować swoją wypowiedź. Kucała tuż obok łóżka, w którym leżałem i śmiało mogłem stwierdzić, że już się mnie nie boi. Przynajmniej, nie teraz.
   -Muszę Ci coś jeszcze powiedzieć.. -wydukałem
Oczy małej rozszerzyły się kilka razy bardziej niż zwykle, badała w skupieniu moją twarz, kiedy próbowałem dobrać odpowiednie słowa do tego, co chciałem jej wyznać. Przegryzłem wargę i spojrzałem gdzieś poza jej piękną twarz, w dół, ukradkiem zauważając jak nerwowo bawi się swoimi palcami. Kilka razy otworzyłem usta, by je zamknąć sekundy później, ponieważ nie potrafiłem zebrać w sobie tyle odwagi ile potrzebowałem, by wyznać prawdę. Krzywiła się tylko i byłem pewien, że chętnie by mnie pośpieszyła, ale tego nie robiła. Zamiast tego za którymś razem moich marnych starań, Karen położyła swoją dłoń na moim silnym ramieniu, jakby dodając mi otuchy i poczułem, że to ten moment, że dam radę. Jeszcze raz przestudiowałem wcześniej zaplanowaną formułkę i otworzyłem buzię,by zacząć mówić....
    -Malik! Mamy problem!
Wzrok mój i dziewczyny skupił się na zdenerwowanym blondynie, który stał w drzwiach sypialni. Był spięty i drżał. Od razu stanąłem na nogi, zrzucając bez uprzedzenia dłoń Karen z siebie. Nie spodziewała się, że tak zareaguję, dlatego upadła na tyłek kiedy się nagle podniosłem. 
   -Co jest Niall?
   -Louis.

-Karen-
Byłam zawiedziona, że blondynek nam przerwał, ale widząc jego minę byłam pewna, że miał ku temu poważny powód. I wcale się nie myliłam. Kiedy usłyszałam jego imię, przeszedł mnie dreszcz, zrobiło mi się zimno i gorąco za jednym razem. Byłam szczerze przerażona. Wstałam szybciutko i obserwowałam nagłą zmianę postawy Zayna. Jego mięśnie zesztywniały, jego oczy były ciemniejsze, a klatka w szybkim tempie unosiła się i tak samo opadała. Zniknął. Ten chłopak, niewinny którego się nie bałam jeszcze chwilkę temu, gdzieś zupełnie się ulotnił. Może nigdy nie istniał?
   -Gdzie on jest Niall? -zapytał brunet
   -W drodze, ktoś się wygadał, że tu jesteśmy. On nie odpuści stary.
   -To będzie trzeba to załatwić, wiesz że ja również nie dam za wygraną.
Czy oni mówią o mnie? Halo, to o mnie chodzi? Będą się licytować czy jak? Może ja nie chce żadnego z nich.. a może.. no dobrze, chce. Ale w życiu nie można mieć wszystkiego, a na pewno nie w taki sposób!
Całą trójką dołączyliśmy do Harrego, który wyczekiwał naszego 'gościa' w salonie. Siedziałam skulona na kanapie i obgryzałam z nerwów paznokcie. Widziałam, w jaką furię wpadł Zayn po mojej rozmowie z Lou. Słyszałam też, co ten drugi mówił. Był przekonany, że go zabije. Zaraz mieli się spotkać, a ja nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Po drugiej stronie pokoju mulat i Hazza w skupieniu i ciszy o czymś rozmawiali, kiedy ja poczułam dłoń oplatającą moje plecy. Przyjemny, pocieszający uścisk od Nialla.
   -Nie martw się tak, może Malik to psychol ale pamiętaj, że ma dobre serce -powiedział
   -Właśnie przed chwilą nazwałeś go psycholem Niall, tacy ludzie są nieobliczalni
Przewróciłam oczami by zaakcentować swoją wypowiedź, a blondyn odpuścił by po chwili dodać
   -Tak, ale pamiętaj Kar, jest coś lub ktoś kto sprawia, że ten psychol łagodnieje.
Uśmiechnął się puszczając oczko i dołączył do tych dwóch. Zaczęłam zastanawiać się nad tym co mi powiedział. Właściwie skąd wiedział, że tak to działa? Myślałam intensywnie nad jego słowami, przedzierając się w głąb wspomnień by upewnić się, że ani razu Nialla nie było kiedy była mowa o tym, że działam dla Zayna jak ukojenie. Przez ułamek sekundy zapomniałam na co czekamy, kiedy z rozmyśleń wyrwało mnie gwałtowne, głośne walenie w drewniane drzwi.
   -Malik! Otwieraj kurwa! -wykrzykiwał Louis
W jednej chwili za skinieniem bruneta, Horan znalazł się obok mnie lekko zasłaniając moje drobne ciało, swoim nieco większym. Odruchowo zacisnęłam kawałek materiału jego koszulki w swoich dłoniach, kurczowo się go trzymając. Przeniosłam swój wzrok na naszych towarzyszy. Ich szczęki był zaciśnięte i głośno oddychali, nierównomiernie. Harry dodatkowo uformował już swoje dłonie w pięść i podążył za brunetem w stronę drzwi. Kiedy te się otworzyły, do środka wpadł Tommo, a za nim ku mojemu zdziwieniu mój brat. Od razu wyszukali mnie wzrokiem. Gdy Zack zaczął zbliżać się w moją stronę Harry natychmiast zaszedł mu drogę.
   -Wybierasz się gdzieś? -zapytał śmiejąc się mu w twarz
Brat był od niego niższy i zdecydowanie mniej pewny siebie. Szczerze mówiąc to nie wiem czy był bardziej zły czy bardziej przerażony sytuacją.
   -Do swojej siostry, a jak myślisz przygłupie! -splunął na niego
To tylko rozzłościło Hazzę i obdarował Zackarego 'delikatnym' ciosem w brzuch. Mój brat się skulił i jęknął z bólu, a ja w jednej sekundzie znalazłam się przy nim omijając zwinnie Stylesa, który próbował mnie zatrzymać.
   -Zostaw ją Haz -zarządził Malik ze spokojem w głosie
   -Prosze, prosze. To mówisz, że jej pozwalasz na samodzielne działania? Szacunek przyjacielu!
Louis zadrwił z bruneta i głośno się zasmiał klaszcząc w dłoń, a ja nie byłam pewna o co mu chodziło. Przypatrywałam się im obu w ciszy, przeczesując w tym samym momencie włosy Zacka palcami.
   -Przyjacielu? Kpisz sobie Tommo?
   -Skąd Zayn! Pomimo tego, że próbujesz odebrać mi dziewczynę wybaczam, możemy dalej się przyjaźnić.
Puścił mu oczko i spojrzał na mnie obdarowując mnie swoim uroczym uśmiechem. Oblałam się rumieńcem, jednak czułam skrępowanie. Czułam się nieswojo.
   -Nie próbuje jej odebrać. Próbuje ją chronić przed Tobą -wysyczał brunet przez zaciśnięte zęby
   -A od siebie też próbujesz ją chronić? Wie co ją czeka?
   -Zamknij się Tommo! -wtrącił Niall, jednak chłopak kontynuował śmiejąc się pod nosem
   -Skoro ze mnie robisz tego złego potwora, to jaką bestią jesteś Ty przyjacielu?
   -Zamilcz! -krzyknął Zayn zbliżając się do Lou na odległość zaledwie kilku centymetrów
   -No weź Malik, nie powiedziałeś jej tego?
Nikt się nie odzywał, brunet stał przed Tommo, którego śmiech odbijał się o ściany pomieszczenia. Miał spuszczoną głowę i wyglądał na zrezygnowanego. 
   -Niall, idź z Karen na górę -nakazał Malik
   -Nigdzie nie idę -powiedziałam cicho
   -Powiedziałem, na górę!
Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, jednak starał się brzmieć szorstko, w jego głosie pojawiło się znów coś co sprawiało, że zaczynałam się trząść ze strachu. Przez chwilę nie myślałam nad powodem, dla którego mam opuścić pomieszczenie, ale szybko się zorientowałam. Brunet wpadł w furię. Dosłownie, rzucił się na Louisa i przelecieli przez otwarte drzwi na zewnątrz, Zack natychmiast się podniósł, skory do pomocy przyjacielowi, jednak Hazza był szybszy i zaczął się z nim szamotać uniemożliwiając mu opuszczenie domu. Stałam jak słup, przyglądałam się obu parom chociaż na dworze było już ciemo i ledwo było widać dawnych przyjaciół. Słyszałam głośne jęki i siarczyste wyzwiska, nim Niall zdołał złapać mnie za rękę i zaciągnąć na górę, wybiegłam. Stałam zaledwie kilka metrów od furiata i prowokującego go Louisa, jednak oni nie zwracali na mnie uwagi. Byłam zdziwiona faktem, że blondyn kiedy do mnie podbiegł, również się im tylko przyglądał. Okładali się bardzo mocno, ciosy były pewne i z pewnością bolesne. Nie mogłam dłużej znieść widoku cierpienia poniekąd ważnych dla mnie osób i zaczęłam błagać by przestali. Zanosiłam się od płaczu i głośno szlochałam, Horan w końcu podjął próbę zgarnięcia mnie z powrotem, ale od razu wiedział, że to na nic. Każda rana zadana jednemu bądź drugiemu sprawiała, że coś we mnie pękało. I nagle, przestałam się bać. Wbiegłam między nich i za nim zebrałam się na odwagę by się odezwać, dostałam w twarz.Kość policzkowa kurewsko mnie bolala, jednak nie mogłam wyżyć się na jednym ani drugim, gdyż nie miałam pewności czyja ręka mnie boleśnie dotknęła.
   -Żaden z was nie będzie mnie miał...
Powiedziałam ledwo słyszalnie chociaż na tyle by oni zaczęli się nad tym zastanawiać. Nim się zorientowali, biegłam już w głąb lasu, by uciec jak najdalej.

-Louis-
Miałem na bank złamany nos, krew ciekła strumieniami, ale Zayn również nie wyglądał najlepiej. Pomiędzy naszymi jękami i wyciami z bólu, przedzierał się głos Karen błagającej nas o zakończenie tej sceny. Poniekąd chorej sceny, ale nie mogłem odpuścić. On sobie na to zasłużył. Wziąłem głęboki zamach chcąc złożyć odcisk swej pięści na twarzy Malika i złożyłem... ale zamiast jego twarzy, była mojego skarba, mojej małej, kochanej Karen. Zamarłem. Nim zdążyłem się odezwać jej cieniutki głosić wdarł się głęboko do mojego umysłu. Przyglądałem się jak biegnie gdzieś w stronę lasu i powoli znika w egipskich ciemnościach...
Cholera! Potrząsnąłem głową z niedowierzania, ona uciekła. Straciłem ją.







.CO ZA DNO.
Wybaczcie mi, że dopiero teraz, że taki a nie inny,
ale mam trochę rzeczy na głowie i ciężko mi się skupić i posklejać wszystko tak,
by sensownie dojść do momentu, w którym zacznie się dziać niemalże wszystko.
Starałam się jak najszybciej coś nabazgrac, bo bodajże 3osoby na ask
pisały i poganiały mnie.. nie chce nikogo zawieść. 
mam nadzieje, ze chociaz ktoś to przeczyta,
blagam kometujcie nawet jak ten bullshit wam sie nie podoba,
K O M E N T U J C I E !
massive thank you za wyświetlenia i wgl,
* peace love rubber glovers * 


@sandruszeek x

6 komentarzy:

  1. MISTRZYNI ZAKOŃCZEŃ...czujesz tą ironię? ahahahaha ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. BOSKIE *.* musisz dodać następny!!!! BŁAGAM!! :D :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. oo ładnie brzmi, ja wcześniej myślałam Zaren haha :)

      Usuń
  4. zgadzam się z Monczi!!!! co to się dzieje! kolejny <3 Marcy xx

    OdpowiedzUsuń