czwartek, 13 lutego 2014

Czwarty.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
WYŚWIETLEŃ XXX - KOMENTARZY X
HALO :(



Od ostatnich wydarzeń minęły trzy tygodnie. Od tamtego czasu ani razu nie rozmawiałam z Zaynem dłużej, niż było to konieczne, ani razu nie poruszyliśmy tematu słów piosenki, a nikt poza nami o tym nie wiedział. Nadal spędzałam czas z moim chłopakiem i jego znajomymi, których teraz mogłam nazwać także moimi. Dogadywałam się z większością bardzo dobrze, jednak najbardziej polubiłam Penny. Największą trudność nadal sprawiała obecność Malika, jego puste spojrzenia w moją stronę i obojętność. Potrafiłam świetnie ukryć to kiedy robiło mi się źle. Nie mogłam narzekać. Ogólnie czułam się bardzo dobrze, chociaż nie byłam jeszcze jakoś specjalnie bardzo szczęśliwa. Louis bardzo się starał i to wystarczało.

Była sobota. Już kilka dni wcześniej ustaliliśmy, że wybierzemy się na imprezę. Od rana miałam dobry humor i wiedziałam, że nic nie będzie w stanie go zepsuć. Tak sobie powtarzałam. Po obiedzie, który ku zaskoczeniu zjedliśmy w rodzinnym gronie, zabrałam się za przygotowania. Wywaliłam wszystkie ciuchy w szafie w poszukiwaniu czegoś, co byłoby odpowiednie na ten sobotni wieczór. Gdy w końcu udało mi się coś wybrać, nie zostało mi wiele czasu. Wzięłam krótki prysznic, wymalowałam się, zrobiłam nienaganny makijaż i związałam włosy w ogromnego koczka. Wsunęłam na siebie sukienkę z wycięciem wzdłuż pleców, najwygodniejszą parę szpilek, którą na 18 urodziny sprawiła mi mama i wyszłam. W salonie zebrali się już wszyscy.
    -Wyglądasz zabójczo -wyszeptał mi do ucha Lou i pocałował delikatnie moją szyję, zarumieniłam się.
Wypiliśmy parę kieliszków i ruszyliśmy na miasto. Trzy taksówki czekały już pod naszym domem i jak na ironię losu w jednej z nich znalazłam się ja, pomiędzy swoim chłopakiem i brunetem o karmelowych oczach. Żadne z nas nie wydawało z siebie choćby nawet pisku, cisza. Louis wpatrywał się przez szybę gdzieś w ulice Brighton, które nocą wyglądało szczególnie pięknie. Kiedy położył dłoń na mojej nodze nie odrywając wzroku od widoków, zauważyłam spojrzenie Malika w to miejsce i ciche westchnięcie. Po chwili on też zwrócony był stronę niesamowitych ulic.
   -O tak kochanie! Jesteśmy! -krzyknął Tommo i wysiadł z taxi, podając mi dłoń.
   -Coś czuje, że trochę poczekamy -powiedziała jedna z dziewczyn i wskazała na ogromną kolejkę.
   -Ja... Ja się tym zajmę. -zaproponował Zayn, a raczej oświadczył i podszedł do ochroniarza.
Szepnął mu coś do ucha, a ten posłusznie skinął głową i wpuścił nas wszystkich do środka. Co to do cholery było!? Przecież ten dzieciak nie użył do tego swojego uroku, po prostu wypowiedział parę słów i już - byliśmy w środku po kilku sekundach. Kim był Zayn Malik? Wtedy jeszcze bardziej zapragnęłam go poznać. Klub wypełniony był po brzegi, dlatego ponownie wziął sprawy w swoje ręce i podszedł do grupki osób w jednej z loży. Ponownie szepnął coś do ucha chłopakowi a ten wziął przyjaciół i zwolnił miejsca. Zamówiliśmy parę shotów i sporą ilość drinków. Kelnerki co chwilę przychodziły z nową dostawą alkoholu. Bawiliśmy się świetnie. Szalałam z Penny i resztą dziewczyn na parkiecie, jakby należał tylko dla nas. Po kilku kolejnych piosenkach, postanowiłyśmy się napić i odpocząć. Wszyscy byli lekko wstawieni. Wszyscy z wyjątkiem Lou. Ten chłopak miał strasznie słabą głowę.
   -Jesteś taka seksowna i piękna -powiedział składając pocałunki na moim ramieniu i szyi.
   -Jestes tak seksownie pijany -odpowiedział w taki sam sposób Zayn, przedrzeźniając go.
Skarciłam bruneta wzrokiem, przewróciłam oczami i skierowałam się do Tomlinsona:
   -Dziękuję kochanie, jesteś taki czuły, kiedy jesteś pijany.
Louis zrozumiał, że chodziło o coś więcej. Widział, że jeśli więcej wypije to znów zacznie mieć głupie pomysły, jak ten w domu Penny parę tygodni temu. Na znak, że rozumie ujął moją dłoń i pocałował patrząc w moje oczy. tak, jakby tym samym chciał powiedzieć "pamiętam". Uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego ramiona. Wszyscy szaleli na parkiecie, szczerze mówiąc prawie nikogo nie mogłam znaleźć. Siedziałam więc w naszej loży z Tommo, Penny i brunetem. Louie pił z Penny kieliszek za kieliszkiem, co chwila wymyślając to lepszy powód do opijania. Nie obyło się bez "za zajebisty tyłek Karen" czy "za cycki Penny", jednak nie zwracałam na to uwagi. Po którejś kolejce z kolei, Lou wbił we moje biodra swoje palce i łapczywie zaczął całować. Nie czule, a gorąco i namiętnie. Po chwili zorientowałam się, że tym razem nie mamy widowni. Zayn i Penny zrobili to samo. Coś we mnie pękło. Wypiłam duszkiem drinka i poszłam na parkiet. Kiedy zapomniałam już o rzeczywistości, Zayn potrząsnął mną lekko.
   -Chodź, słyszysz. -rozkazał
Nie rozumiałam jego tonu, a spojrzenie miał takie, jakbym narozrabiała.
   -O co chodzi, gdzie?
Zayn nie odpowiedział, pokręcił głową jakby to było oczywiste i pokazał na naszą loże. Na Louisa leżącego z głową na stoliku. Posłał mi znów gniewne spojrzenie, jakby to była moja wina, że mój chłopak tyle pije. Stojąc nad Lou nie widziałam czy mam być zła czy mu współczuć. Dlaczego nie znał umiaru!? Zrobiłam na ustach dziwny grymas i podniosłam jego twarz. Uśmiechnął się bez słów i zajęczał chcąc położyć się dalej.
   -Naucz się pić, kochanie. -wycedziłam przez zacisnięte zęby, więc jednak wybrałam pierwszą opcje.
   -Cię przepraszam Karen bardzo tak. -powiedział patrząc na mnie jednym otwartym okiem.
   -Dobra, chodźmy już do domu -powiedziałam, lekceważąc jego zdanie bez kładu, które było przeprosinami.
   -Zaraz wpadnie po niego tata. -powiedział jeden z naszych towarzyszy.
   -Świetnie. -powiedziałam i chwyciłam za rękę swojego chłopaka prowadząc go ku wyjściu.
Swoją drogą, było to bardzo trudne, Lou co chwile się zatrzymywał, a mi ciężko było ciągnąć go w szpilkach. Kiedy już podjechał samochód, poznałam wysiadającego mężczyznę. Tzn, był bardzo podobny do Tomlinsona.
   -Przykro mi, że musiał pan się tutaj fatygować. -powiedziałam
   -Nic nie szkodzi dziecinko, Ciebie też podwieźć gdzieś? -zaproponował.
   -Dziękuję. Wolałabym wrócić do brata i przyjaciół. Dobranoc.
Louis nagle uniósł głowę i z największym wysiłkiem powiedział "Nie całuj się z nikim, kochanie" I opadł na siedzenia ponownie. Zaśmiałam się i wyszeptałam "do jutra". Weszłam do klubu, w naszej loży znów było pusto. Penny szybko odnalazła mnie z parkietu i chwyciła zmuszając do tańca.
   -Lepiej pójdę Pen.
   -Oszalałaś! Zostajesz i bawisz się ze mną.
Westchnęłam i po chwili już poddałam się tańcu. Otaczali nas sami mężczyźni, my jednak dzielnie znosiłyśmy ich zaloty. Co chwilę padały słowa takie jak "wypierdalaj" "życie Ci nie miłe?" "odejdź" i skutkowały. Jednak blondynka się wyłamała i zniknęła gdzieś z jednym z jakiś bogaczy. Nie przestałam tańczyć, ale zorientowałam się, że jestem obserwowana przez jakiegoś dość obleśnego typa przy barze. Odszukałam wzrokiem znajomych, jednak poza Malikiem pijącym piwo nie znalazłam nikogo, nawet własnego brata -jak zwykle. Zrobiło mi się nie dobrze, więc wyszłam na zaplecze by zaczerpnąć powietrza. Od razu wyczułam za sobą czyjś głęboki, wstrętny oddech, ale bałam się odwrócić.
   -Ładna kiecka laleczko. Ale bez niej wyglądałabyś dużo lepiej, nie sądzisz?
Osobnik z każdym wypowiedzianym słowem zbliżał się do mnie bardziej. Był tuż za mną. Odwrócił mnie gwałtownie i obdarował spojrzeniem jakbym była jakąś zdobyczą. Zakrył dłonią moje usta i nakazał się uspokoić. Oddychałam bardzo szybko, wiedziałam, że źle to się skończy. Nie było tu nikogo, nikt nie mógł nas usłyszeć, a ja nie miałam szans ucieczki. Pchnął mnie do ściany i zaczął dotykać piersi. Wciąż mocno zakrywał moje usta. Uniósł moją nogę i dotykał ud. Składał ohydne pocałunki na mojej szyi i piersiach, a łzy spływały mi po policzkach. Byłam bezbronnym 'delikatnym kamieniem' niezdolnym do działań, bez życia.
   -Zostaw ją sukinsynie! -krzyknął chłopak, który po chwili już okładał mężczyznę na ziemi.
Kucnęłam oparta o ścianę i zakryłam twarz rękoma, musiałam się uspokoić.
  -Doigrasz się chłopcze! -krzyknął brutal będąc już gdzieś daleko.
  -Ask me if i give a motherfuck! You know who I am. -krzyknął młodszy i zaśmiał się.
  -Wszystko w porządku? -zapytał brunet wyciągając dłoń w moją stronę. Chwyciłam ją i spojrzałam w pełne przerażenia oczy, które oświetlała jakaś latarnia. -Jedźmy stąd. -odpowiedziałam.
Zayn pomógł mi wstać i zaprowadził do taksówki. Bez słowa opuściliśmy tamto miejsce, klub i przyjaciół. Kiedy chciał podać kierowcy adres mojego domu, złapałam go za rękaw, a on odruchowo spojrzał w to miejsce, a potem na mnie.
   -Nie chcę tam teraz jechać. -powiedziałam ze smutkiem w głosie.

Chłopak podał jakiś nieznajomy mi adres, a taksówkarz spojrzał w lusterko z troską, jakby miał nas zawieźć na pewną śmierć. Deszcz zaczął padać, a jego krople wystukiwały przyjemną melodię, która jako jedyna przerywała ciszę w samochodzie. Gdy dotarliśmy na miejsce, nie było czasu na rozeznanie terenu, po prostu biegłam za Malikiem. Weszliśmy do ogromnej willi.
   -Na samą górę, drzwi na lewo. -powiedział, a ja posłusznie się tam udałam.
Pomieszczenie wyglądało jak apartament, łazienka, część gościnna i sypialnia oddzielona ogromnymi regałami z książkami. Usiadłam na jednej z kanap czekając na Zayna.
   -Przyniosę parę rzeczy, powiedział. Nie ruszaj się stąd nigdzie.
Skinęłam głową i rozejrzałam po pomieszczeniu. Mimo osobnej łazienki, w sypialni stała większa wanna, pokój był przytulny i ciepły. Krople deszczu odbijały się o wszystko co napotkały na swej drodze i niosły echem po sypialni.
  -Więc mam prześcieradło, koc, ręcznik i jakieś pierdoły, paczkę chipsów i fajki. -powiedział brunet podając mi kakao, a w drugiej ręce i nie tylko ręce trzymał resztę tych wszystkich rzeczy.
Usiadł na drugiej kanapie i w ciszy wypiliśmy kakao. Patrzył na mnie długo, więc nie pozostałam mu dłużna.
   -Przegrałeś. -powiedziałam z satysfakcją kiedy mrugnął, a on uniósł kąciki ust w uśmiechu.
   -Zayn... -zaczęłam- dziękuję Ci po raz kolejny.
   -Daj spokój, to nie Twoja wina, że Twój chłopak zalazł się w trupa, a Ty jesteś taka ładna. -powiedział wzruszając ramionami.
Zrobiło mi się przez chwilę smutno na myśl o tym, że nie było przy mnie Louisa, chociaż towarzystwo Malika, gdy byliśmy sam na sam było przyjemne.
   -Dziękuję, że mnie tu zabrałeś. Nie chciałam się tłumaczyć w domu i robić dramy.
   -Nie ma sprawy, możesz tu zostać, tylko obiecaj, że nigdzie się nie ruszysz, bez mojej zgody.
   -Obiecuje. -odpowiedziałam i wymieniliśmy się uśmiechami.
Kiedy skończyliśmy ciepły napój wzięłam ręcznik i parę innych rzeczy i za skinieniem Zayna udałam się do łazienki. Wzięłam zimny prysznic, nie długi, lecz kojący ból. Bardziej psychiczny. Myśl, że dotykał mojego ciała obcy mężczyzna była straszna. Kiedy stałam przed lustrem zmywając makijaż, rozpłakałam się. Szlochałam tak żałośnie, że natychmiast pod drzwiami był Malik.
   -Nie płacz, błagam. -powiedział opierając głowę o drzwi.
To nic nie dało, szlochałam dalej tylko ciszej. Kiedy minęła chwila i uspokoiłam się, zdałam sobie sprawę, że nie mam w co się przebrać.
   -Zayn...-powiedziałam pociągając nosem. -Zrobisz coś dla mnie?
   -Cokolwiek. -usłyszałam.
   -Daj mi coś do spania.
Zaczęłam się śmiać, a on poszedł w moje ślady. Zapukał do drzwi i wsunął rękę z koszulką i spodenkami do środka. Przebrałam się i wyszłam. Siedział na świeżo posłanym łóżku w części gościnnej z zatroskaną miną, na jego twarzy był ból, jednak gdy spojrzał w moją stronę znów blask pojawił się w jego karmelowych oczach. Usiadłam obok niego i zakryłam kołdrą. Szybko mnie stamtąd wygonił, mówiąc, że dziś jestem jego gościem i należy mi się łózko. Po paru nieudanych próbach przekonywania go, że wole kanapę, poddałam się. Ułożyłam się wygodnie na ogromnym łóżku i skupiłam na kroplach deszczu. Słyszałam Zayna krzątającego się po pomieszczeniu, a chwilę później wodę pod prysznicem. Kiedy zgasły światła i deszcz przestał padać zapadła kompletna cisza. Tyle nurtujących mnie pytań przewijało się przez moją głowę, jednak byłam zbyt zmęczona by podjąć jakąkolwiek dyskusję tej nocy. Brunet z hukiem opadł na kanapę w salonie, a ja cicho westchnęłam.
   -Do zobaczenia mała. -usłyszałam zmęczony głos z pomieszczenia obok.
   -Dobranoc Malik.






Jestem po raz pierwszy zadowolona tak bardzo z tego, co napisałam,
bo powoli wiem jak wdrożyć w opowiadanie wszystko to, co planowałam.
Mam nadzieje, że się podobało. Jeśli tak dajcie znać, jesli nie, to też dajcie.
Komentarze są bardzo mile widziane i motywują bardziej niż liczba wyświeleń
(która jak na datę założenia bloga jest spora)

twitter - @sandruszeek
ask.fm/sandruszeek

+ uwielbiam zdanie 'ask me if i give a motherfuck' 
ktore ostatnio zayn napisał na twitterze, dlatego nie mogło się obejść bez tego! ha
see ya.

8 komentarzy:

  1. Zayn Sam na Sam staje sie taki opiekunczy *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja zdolniacha,przeczytam następny! Podziwiam Twoją odwagę! Love you to bits! Xx

    OdpowiedzUsuń
  3. 'wypierdalaj' w klubie, skąd my to znamy mała? to dopiero czwarty rozdział, a ja już jestem zakochana w tym opowiadaniu <3

    OdpowiedzUsuń
  4. tez jestem zakochana w tym opowiadaniu *.* CUDO CUDO!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach bardzo podoba mi się sposób w jaki piszesz :D
    czekam na następne części i rozwój sytuacji ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Szybko udostępnij kolejny rozdział !!!! Aaaaaaaa *·*

    OdpowiedzUsuń