piątek, 14 lutego 2014

Piąty.

KOMENTARZE BARDZO MOTYWUJĄ..
CZYTASZ=KOMENTUJESZ


Był środek nocy, kiedy krzyki wyrwały mnie z błogiego snu. Przerażona wydałam pisk, którym przywołałam do siebie Zayna. Chłopak  przykucnął przy łóżku i spojrzał mi głęboko w oczy. Był bardziej przerażony niż ja. Co chwilę spoglądał na drzwi, a w myślach bił się z czymś, z czym musiał się uporać.
   -Zayn... -zaczęłam, a mój głos zadrżał
   -Nie powinienem Cię tu przyprowadzać, musisz mi wybaczyć.
Powiedział ze złością, po czym na końcu ogarnął go smutek kiedy prosił o wybaczenie. Przyglądałam się mu badając dokładnie jego twarz, złość i przerażenie malujące się na niej przyprawiało o gęsią skórkę. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko, a on ledwo łapał oddech. Wsłuchiwałam się we wrzaski dobiegające z półpiętra i nic z tego nie rozumiałam. 
   -Mój tata jest bardzo złym człowiekiem mała, a moim zadaniem jest być takim jak on, muszę iść w jego ślady. -powiedział z obojętnością w głosie i wzruszył ramionami, a ja przyglądałam się z niedowierzaniem.
  -Jeśli któreś z jego zleceń nie wyjdzie, bardzo się wścieka i wszyscy za to obrywamy. On nie panuje nad sobą. Nie mogłem tego przewidzieć, ja nie wiedziałem.. Karen wybacz mi.
Ujął moje dłonie i przyłożył do swojej twarzy, zakrywając ją.
   -Jak mogłem być takim idiotą i narazić Ciebie na niebezpieczeństwo. 
Wstał. Powiedział, żebym nigdzie się nie ruszała , zatrzasną za sobą drzwi i wyszedł. Zostawił mnie tak bardzo przerażoną, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić. To nie była normalna rodzinna kłótnia, jeżeli ojciec Zayna był złym człowiekiem. Deszcz znów opadał z hukiem na wszystko co spotkał na swojej drodze i niósł echem po ciemnym pokoju. Uspokajał mnie, a ciągłe hałasy wydawały mi się dalekie. Zasnęłam.

Kiedy się obudziłam pokój oświetlały promienie słoneczne. Rozejrzałam się będąc w lekkim amoku. Wróciłam myślami do wydarzeń, które miały miejsce tej nocy i przypomniałam sobie wychodzącego Zayna. Zrzuciłam z siebie prędko kołdrę i szybkim krokiem ruszyłam do części gościnnej o mało nie potykając się o własne nogi. Siedział tam, na jednej z kanap jak gdyby nigdy nic i uśmiechnął się na mój widok szeroko i promiennie.
   -Dzień dobry mała, wyspałaś się? -zapytał
NO IDIOTA, POMYŚLAŁAM.
   -Zayn. Jak Ty.. co się stało wczoraj? Byłeś tutaj? -spytałam na jednym oddechu
   -Tak, nie martw się. Jesteś bezpieczna.
   -Błagam nie okłamuj mnie, słyszałam jak wychodzisz. Pamiętam co mówiłeś!
Rzucałam słowami w jego stronę pośpiesznie, denerwując się przy tym. Nie wierzyłam mu, przecież mnie zostawił. A ja zasnęłam. Gdyby coś stało mi się przez sen!? Przecież nie zmrużyłabym oka, gdyby był przy mnie. Byłam na niego wściekła.
   -Nie wierze Ci! Jak mogłeś mnie zostawić! Jakiś czas temu mówiłeś, że to ja jestem beznadziejna.
   -O kurwa! Ty sądzisz, że to ja Cię zostawiłem!? Wybacz księżniczko, ale to nie ja napierdoliłem się jak bela w klubie i jak ostatni gnój zostawiłem swoją dziewczynę! A my pomyślmy, co by się stało z Tobą koleżanko, gdyby nie ja!? -krzyczał na mnie,a jego wzrok był bardzo nieprzyjemny. Milczałam.
   -Zabrałem Cię do siebie, na Twoje życzenie! Może to był faktycznie głupi pomysł, ale już Cię przepraszałem za to! Wyszedłem tylko po to, żebyś Ty była bezpieczna! Powinnaś być mi kurewsko wdzięczna za to, że byłem kiedy nie było Twojego kochasia.
Wyciągnął z barku whiskey i nalał ją do szklanki która stała obok. Wziął ogromny łyk, a ciecz rozpalająca jego gardło jakby nagle przyniosła mu ulgę. Odstawił szkło i usiadł z powrotem na kanapie. Pustka. Obojętność. Smutek. Taki wyraz znów nabrały jego oczy i twarz. Miał rację. Gdyby nie on to skończyłabym gorzej. Powinnam być mu tak bardzo wdzięczna, a zamiast tego na niego nawrzeszczałam. Myślałam tylko osobie, oh jak bardzo samolubna byłam. Zrobiło mi się go żal, wzięłam więc głęboki oddech i usiadłam obok niego. Spojrzałam w jego cudowne oczy wbite gdzieś w podłogę.
   -Przepraszam -jęknęłam cicho.
Spojrzał na mnie smutno, ale po chwili się uśmiechnął. W jego oczach znów był ten blask, który uwielbiam.
   -Nie musisz. -powiedział i wybuchnął śmiechem.
   -Co Cię tak bawi Malik?
   -Wyglądasz nieźle w moich ciuchach i jeszcze coś... -przeciągnął.
   -Co? No mów!
A on tylko dalej palił moje ciało swoim wzrokiem i śmiał się pod nosem.
   -Pamiętasz jak pierwszego dnia na lekcji gadałaś przez sen?
   -Tak -powiedziałam, a moją twarz oblał rumieniec.
A on zaśmiał się cicho, nie tłumacząc nic dalej i wyszedł jak powiedział do kuchni. Siedziałam i główkowałam nad tym co mi się śniło. No dalej głupia, przypomnij sobie -myślałam. I nagle mnie olśniło.. śniła mi się scenka z molo. Śnił mi się Zayn. O nie! pomyślałam. Co ja takiego mogłam gadać? Może znów tylko powtarzałam jego imię, może tym razem dodałam też nazwisko, może wspomniałam coś o jego klacie czy tatuażach. Tego mogłam dowiedzieć się tylko od niego. Więc kiedy wszedł do pokoju z ogromną tacą jedzenia i herbatą rzuciłam się na niego z pytaniami.
   -Zayn, co ja wygadywałam!?
   -Nic takiego, jedz bo zaraz sam zjem wszystko.
   -Nie chce, nie jestem głodna. -bzdura, byłam ale ciekawość i zażenowanie zżerały mnie wewnątrz.
   -Nie to nie. -odparł posyłając cwaniacki uśmiech.
Brunet wziął pączka i przysunął w moją stronę chcąc mnie skusić mnie nim.
   -No jedz to cholerne jedzenie, bo specjalnie dla Ciebie się fatygowałem -powiedział z irytacją.
Miałam plan. Może kiedy zjem to mi opowie co tym razem pieprzyłam przez sen! Dobra myśl. Zjadłam kilka kanapek i jajecznicę, a potem wypiłam herbatę do dna. Zayn siedział na podłodze na przeciwko kanapy i patrzył jak posłusznie wykonuje polecenie. Kiedy skończyłam wbiłam w niego wzrok tak jakbym mówiła 'no dalej,mów' i skinęłam głową by go zachęcić. Zaśmiał się.
   -Nic Ci nie powiem.
   -Zayn. -posłałam mu błagalne spojrzenie.
   -Nie. I wybacz księżniczko, ale musimy się zbierać. Dać Ci inne ciuchy? -zapytał.
Skinęłam głową zrezygnowana. Wzięłam od chłopaka jakieś ciuchy jego siostry, która od dawna z nim nie mieszkała i poszłam się przebrać.

Tym razem jechaliśmy autem mulata, zarzekał się, że cały alkohol od wczoraj z niego wyparował więc się zgodziłam. W drodze milczeliśmy, brunet uśmiechał się i pod nosem śpiewał piosenki z radia. A ja tylko mu się przyglądałam. Kiedy dotarliśmy pod mój dom spytał czy ma iść ze mną, żebym nie miała kłopotów. On się tak uroczo o mnie troszczył. Gdy mieliśmy wysiadać złapał mnie za ramię i spytał:
   -Naprawdę chcesz wiedzieć co gadałaś? -skinęłam głową.
   -He takes my hand I die a little. -wypowiedział z uśmiechem na twarzy.
Cholera. Zatkało mnie. Ze wszystkich tych banalnych rzeczy, które miały miejsce i mogłam je wybrać, powiedziałam akurat to? Zarumieniłam się. I wyszłam.
Udaliśmy się do salonu, w którym siedzieli zdenerwowany Zack i Lou tuż u jego boku. Zanim zdążyłam mu cokolwiek wyjaśnić rzucił się w stronę Malika.
   -Ty się kurwa nazywasz moim przyjacielem!? Znamy się od małego, a Ty zabierasz z klubu moją laskę!? Pojebało Cię Zayn, jesteś skończony. Miałeś taki duży wybór a Ty wybrałeś moją dziewczynę!?-krzyczał i wymachiwał rękoma w stronę bruneta, na szczęście Zack złapał go w porę i trzymał mocno.
   -To nie tak jak myślisz Louis! -wrzasnęłam ze złością na swojego..ukochanego.
   -Oh come on, daj spokój Karen! Jak inaczej mogło być!? Lepiej się zamknij. -powiedział wywracając oczami, mój brat nie zareagował a mnie to bardzo zabolało. Nim zdążyłam się odezwać, Malik wykrzyczał mu w twarz:
   -Skąd Ty możesz wiedzieć jak było, jak się kurewsko najebałeś! Zostawiłeś Karen samą na dobrą sprawę, a wtedy ona Cię najbardziej potrzebowała, Ty idioto!!
   -Potrzebowała? Przestań, to tylko głupia impreza! -wykrzyczał tym razem Lou w twarz mulata.
   -Prawie została zgwałcona, bo nie miała przy sobie kogoś takiego jak chłopak, który powinien jej bronić. -Zayn zaczął mówić przez zaciśniete zęby. -Pomogłem jej w ostatniej chwili. Głupi ja, zabrałem ją do siebie jak prosiła. No fakt, co biedna mała osóbka taka jak ona miała zrobić? Zadzwonić do swojego bohatera, dzielnego chłopaka Louisa? Nie! A dlaczego? Bo miał zgon i o bożym świecie nie wiedział! -znów podniósł głos -A może miała szukać swojego brata w nieskończoność, bo on już w jakimś hotelu pieprzył rudą panienkę? Masz rację Tommo, jestem skończony. A Ciebie jest mi żal.
Odpuścił. Odsunął się od obu chłopaków i wyszedł z mojego domu. Mogłam za nim pobiec, za zamiast tego stałam jak słup, nogi przywarły mi do podłogi.
   -Karen kochanie, tak mi przykro -powiedział Lou zatroskanym, współczującym głosem.
   -Pieprz się.
Zamknęłam się w swoim pokoju i nie odpowiadałam na pukania chłopaków. Co chwila, na zmianę próbowali mnie przekonać żebym wyszła, a ja nadal nie miałam zamiaru. Po pewnym czasie nawet zapomniałam o ich istnieniu, myślałam tylko o Zaynie, jego karmelowych oczach, pełnych ustach i zabójczym usmiechu, o jego tatuażach i słowach, które dziś wypowiedział po raz kolejny. O tym jak się troszczy, a nawet o tym jak seksownie wygląda za kireownicą. Po prostu nie mogłam przestać o nim myśleć.




Z ogromnym wysiłkiem udało mi się rozegrać to tak, jak chciałam.
Komentarze i ciągłe poganianie przez moje ukochane dziewczyny dały ogromną motywację,
więc komentujcie, a efekty mojej pracy będą dużo lepsze!

ps. "Oh Come On" wypowiedziane przez Louisa jest takie prawdziwe, że aż słysze jak to mówi
ps. MIŁEGO DNIA ZAKOCHANYCH. od Zayna.



4 komentarze:

  1. Oh, już nie moge się doczekać nastepnego. Najlepiej napisz wszystko na raz <3
    M.P

    OdpowiedzUsuń
  2. o jezusie, powaznie jestes magikiem Sandru, pieknie czarujesz ! *__________* MEGA!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. moje pomysły ;> muszę Cię pospieszać, bo się opierdalasz ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. In love! :) czekam na kolejny!!!

    OdpowiedzUsuń