KOMENTARZ = MOTYWACJA.
Znów zostawił mnie samą. Czułam się tak cholernie źle. Brakowało mi jego dalszych wyjaśnień, jego oczu i tego blasku. A myśl o tym jak delikatnie ucałował moje czoło wywoływała zawroty głowy. Odruchowo przejechałam dłonią po miejscu, które dotknęły jego wargi. To było przyjemne uczucie, taki miły gest. Dreszcze. I o kim on mówił? Kim była ta dziewczyna, którą brunet darzył uczuciem? Kim była ta, która sprawiała mu ogromny ból. Było mi go szkoda. Było mi też przykro na myśl, że Zayn chciał się od nas odsunąć, odsunąć ode mnie...
Przesiedziałam w bez ruchu dłuższą chwile. Zrobiło się chłodniej, niebo było ciemne. Tak bardzo nie chciałam być sama. Nie rozumiałam dosłownie wszystkiego co związane było z tym chłopakiem.
Kiedy wróciłam do domu, było jeszcze dość wcześnie. Przypomniałam sobie o tym, że moi znajomi i mój chłopak, tak wciąż go przecież miałam.. są w pubie. Przez chwilę pomyślałam o tym, żeby pójść i rozerwać się. Uwolnić od mętliku jaki panował w mojej głowie i od mulata pojawiającego się w niej nieustannie. Ale jednak zostałam. Wzięłam szybki prysznic, rzuciłam na swoje łóżko. W pewnym sensie wybrałam Malika i tą całą walkę z własnymi myślami, zamiast mojego Louisa i relaksu. Zasnęłam.
Następnego dnia kiedy jeszcze słodko spałam, światło wpadające przez moje okno obudziło mnie niemalże natychmiastowo. Kiedy udałam się do kuchni, moim oczom ukazał się Louis. Przywitał mnie ciepłym uśmiechem, po czym złożył kilka powitalnych pocałunków na moich ustach.
-Cześć Kar -powiedział w pomiędzy nimi.
-Witaj. -odpowiedziałam uwodzicielsko? tak, tak mi się wydaje.
W efekcie Lou kiedy tylko skończył zaśmiał się delikatnie, cichutko.
-Gotowa?
-Tak.
Złapałam jego ręke i powędrowaliśmy do szkoły. Lubiłam z nim chodzić. Chodzić do szkoły oczywiście to miałam na myśli, chociaż chodzenie z Louisem, jednym z najprzystojniejszych chłopaków nie było gorsze. Całą drogę Tommo opowiadał mi o wczorajszym wieczorze. O tym ile panienek kręciło się obok mojego brata, o tym kto ile wypił i upierał się,że on sam pił tylko colę. A nawet o tym, że jedna z dziewczyn z naszej szkoły obciągnęła jakiemuś kolesiowi w łazience. -Ohyda!
Zapowiadał się długi i męczący dzień, więc kiedy dochodziliśmy na miejsce wzięłam głęboki oddech i przekroczyłam próg budynku. Niektórzy bardzo ciekawie reagowali na mnie i Lou. On zawsze chodził z wysoko podniesioną głową, wciąż z kimś się witał i był taki wesoły. A ja tylko uśmiechałam się do ludzi, którzy byli tylko tłem i dziwnie się mi przyglądali. Zdążyliśmy dokładnie na pierwszą lekcje, więc nie było mowy o urządzeniu sobie pogaduszek przy naszym vipowskim stoliku na stołówce. Może nawet mi ulżyło? Jedyne o czym myślałam to Malik. Myślami byłam gdzieś tam daleko, gdzie spodziewałam się, że jest. Przecież miał odejść. Oh! Jak bardzo się myliłam. Idąc jeszcze korytarzem razem z Tommo zauważyłam bruneta przy jego szafce. Wyglądał na rozsypanego. Jego siniaki ku mojemu zdziwieniu były jeszcze bardziej widoczne niż wczoraj. Ah tak, zapomniałabym. Nadal nie wspomniałam swojemu ukochanemu o spotkaniu z Zaynem. Szliśmy w jego stronę, choć bardziej środkiem długiego holu. Chłopak zamknął swoją szafkę i podążał ku nam. Byłam lekko poddenerwowana, a Lou to chyba wyczuł, bo spojrzał niespokojnie w moją stronę. Całe szczęście nie wiedział, co wywołuje u mnie takie emocje. Co zrobi Zayn? Główkowałam się tym chwilę i nim zdałam sobie sprawę, minął nas bez słowa. Bez ani jednego skinienia głową chociażby. Więc jednak. Unikał nas. Unikał mnie.
-Kochanie. -wybił mnie z otchłaniu nicości oczu Zayna mój uroczy Lou.
-Tak?
-Jesteś nieobecna.
-Wybacz -burknęłam pod nosem.
-Coś się stało?
Tak Louis, właśnie przez Ciebie wróciłam do pieprzonej rzeczywistości, pomyślałam. No dobra, przecież ta rzeczywistość nie była taka zła.. wystarczyło spojrzeć małe dołeczki Louisa, które ukazywały się niemalże zawsze na jego twarzy, bo wciąż się uśmiechał.
-Nie.. ja tylko.. -spoglądałam nerwowo na swoje ręce, buty, znów na ręce.
-Tylko co kochanie?
-Eh. Nie martwi was, że Malik się oddalił? -boże, palnęłam to tak szybko i od razu żałowałam.
Louis posła mi zdziwione i jakby pytające spojrzenie. Jej, serio? On myślał, że coś mu powiem? Niby co...
-Nie. To jego wybór mała. -powiedział uśmiechając się lekko.
-To Twój przyjaciel -przypomniałam mu.
-Mój nie Twój. Masz rację. Pogadam z nim.
Oh trochę zabolało. Czasem przez ten cały kontakt z Malikiem i swobodę którą czułam będąc z nim myślałam, że nie jestem po prostu dziewczyną Lou czy siostrą Zacka.
-Dobrze. -powiedziałam całując go w policzek -Zaraz wrócę.
Kiedy wychodziłam z łazienki znajdującej się w głównym holu, moje oczy przywitał milutki widok. Zayn oparty o ścianę, wyglądał tak dobrze. Jakby pozował do jakiejś sesji! Nie patrzył nawet w moją stonę, ani razu. Szłam jeszcze będąc dość daleko i obserwowałam bruneta z odpowiedniej odległości. Nagle jakiś dzieciak z młodszej klasy otworzył dzwi z ogromną siłą, a te udeżyły Malika, który własnie gdzieś miał zamiar iść albo po prostu zmieniał pozycje z racji tego, że grono wiernych adoratorek mu się przyglądało.
Na jego twarzy przejawił się grymas wielkiego niezadowolenia. Przyparł chłopaka do tych samych drzwi i wrzeszczał na niego. Przytrzymywał go swoją lewą ręką, a prawą miał zaciśniętą. To wszystko przez durne drzwi!? Biedny chłopak, był przerażony patrząc w oczy Zayna... był tak blisko niego, jakby chciał go zahipnotyzować swoim wkurwieniem i irytacją. Dość! Wkraczasz Karen!
Przyśpieszyłam niepewnie krok i kiedy już do nich dotarłam czuć było.. nienawiść? Złapałam dłoń Malika, a raczej jego zaciśniętą pięść.
-Dosyć -wyszeptałam.
Momentalnie poczułam jak się rozluźnia a przestrzeń między nimi się zwiększa. Nadal patrzył na chłopca tym swoim palącym wzrokiem, ale po chwili przeniósł go na swoją pięść. Automatycznie jego oczy złagodniały. Znów ten blask! Piekny widok, piękny.
-Skąd wiedziałaś jak na mnie zadziałasz? -zapytał lekko rozdrażniony albo zdziwiony.
-Nie wiedziałam. To były tylko głupie drzwi Zayn!
-Następnym razem będzie uważał -wycedził przez zęby
-Następnym razem patrz co robisz -powiedział zirytowana - Daj spókój, to Twoja wina.
Pokrzywił się na wypowiedziane przeze mnie słowa. Na chwilę spojrzał mi w oczy, dokładnie ułamek sekundy, a potem znów na pięść. Oh tak, niezręcznie -pomyślałam. Uwolniłam jego dłoń ze swojej i kiedy chciałam odejść brunet złapał mnie za nadgarstek.
-Miałaś rację. Porzebuje Twojej pomocy.
-Jestem tu Zayn, mów.
'Nie tutaj' rzucił i kazał za sobą pójść. Nigdy tu nie byłam.
-Witam w starej zabytkowej bilbliotece mała.
Czego on ode mnie chciał? Siedzieliśmy na dwóch osobnych fotelach, przy przytłumionym świetle.
'Więc?' skinęłam głową w taki sposób jakbym właśnie wypwiedziała to słowo.
Potrzebował mnie. To brzmiało tak cudownie. I znów zapomniałam o Lou, cholera. Pewnie się martwi. Jednak po tym co wymamrotał Zayn, nie miałam najmniejszego zamiaru go opuścić.
-Mój ojciec mnie pobił Karen. -ból malował się na jego twarzy. -Nigdy wcześniej tego nie robił, tym razem ostro się wkurwił.
-Dlaczego? Tak mi przykro.
Wplótł palce w swoje włosy i przejechał dłonią jakby szukał odpowiednich słów.
-Dowiedział się, że u nas byłaś.
-Ale..Jak.. Jak to? I co to w ogóle ma do rzeczy? -spytałam lekko zszokowana. dobra, lekko to za mało.
Znów szukał odpowiednich słów, jakby chciał to przekazac w najłagodniejszy sposób.
-Mój tata jest bardzo złym człowiekiem, mówiłem już -przewrócił oczami- nie pozwala na to, by ktoś nas za bardzo poznawał, rodzinne sekrety, to czym się zajmujemy, to było ogromne ryzyko.
Poczułam się temu winna, bo przeciez co innego miał zrobić kiedy ja nie chciałam jechać do siebie? EH.
-Przepraszam, nie chcia...-próbowałam powiedzieć, ale on przyłożył palce do moich ust. Zamarłam.
Przenikał przeze mnie swoim wzrokiem, tym razem nie był ani obojętny ani zły. Po prostu patrzył.
-Nic się nie stało. Nie wiem tylko co mam robić. Nie mogę pokazywać słabości, a nawet gdyby to nie mogę sprzeczać się z moim ojcem. To on tu rządzi, a ja muszę być taki jak on. -powiedział rozpaczliwie ukrywając swoją twarz w dłoniach. Był taki bezradny, że miałam ochotę go przytulić.
-Nie musisz nic odpowiadać Karen. Po prostu wiesz co się mniej więcej wydarzyło i tylko przy Tobie mogłem to wyrzucić z siebie.
-Wiesz Malik wydaje mi się, ze wcale nie musisz być taki jak twój ojciec.
-Muszę. Nic. Nie. Rozumiesz. -powiedział wyraznie wymawiając każde słowo.
-To mi powiedz, wytłumacz! -zabrzmiało to dość błagalnie.
-To nie Twój interes!
-Dlaczego? Powiedz mi! -zażądałam tym razem.
-Czy ja kurwa mówię po chińsku? Nie! I nie otwieraj tej buzi, zamknij się.
Nagła zmiana podejścia, znów nie rozumiałam wszystkiego, byl taki trudny. Skomplikowany i nie do ogarnięcia.
-To Ty chciałeś mnie tutaj, a teraz żałuję, że było mi Cię żal Zayn.
-Dobrze, więc już pójdę -powiedziałam pod nosem wstając.
-Zostań. -POPROSIŁ, a przynajmniej brzmiał jakby właśnie to robił.
Przyglądałam się mu uważnie a on wbijał wzrok w moje oczy i rękę.
-Dotknij mnie, tak bardzo mnie uspokajasz.
Przepraszam, że króciutkie i tak dalej, ale nie mam sił.
Od przedwczoraj czytałam długie części zagranicznych fanfictions,
drugą kończyłam dziś w nocy,a wlaśiwie to o 7rano kiedy już szłam do szkoły!
naprawde nie zmruzyłam oka, hoho teraz za to padam na twarz.
oby sie widziało jako tako. dziękuję za całkiem pokaźną liczbe wyświetleń, komentujcie!
PODOBA SIĘ? :)
'Przyglądałam się mu uważnie a on wbijał wzrok w moje oczy i rękę.
OdpowiedzUsuń-Dotknij mnie, tak bardzo mnie uspokajasz.' NAAAAAAAAAAAAAJLEPSZE <3
O kurwa..Zayn i ostatnie zdanie *.*
OdpowiedzUsuńSuper :* kiedy next ?
OdpowiedzUsuńjuż zabrałam się do pisania, mam nadzieje, że jutro! x
Usuń<3<3<3 next!!
OdpowiedzUsuń