Stałam chwilę jak wryta z ogromnym rumieńcem na twarzy, dlaczego akurat musiałam mówić przez sen? To był największy problem. Podążyłam za nim w stronę stołówki i niemalże od razu wychwyciłam go wśród znajomych Zack'a. Zajęłam miejsce koło wyjścia i mimo ogromnych starań, nie mogłam przestać spoglądać na ciemnowłosego chłopaka. Przykuwał uwagę wszystkich, jakby bił od niego jakiś blask. Jak anioł w ostrzejszej wersji. I zanim zdałam sobie sprawę, że patrze ku niemu z otwartą buzią, poczułam jego wzrok na sobie. Blask w jego oczach był taki cudowny...
-Zamknij buźkę Karen, wyglądasz komicznie. -powiedział chłopak, który wyrwał mnie z tego transu.
Louis Tomlinson, najlepszy kumpel mojego brata, widywałam go w naszym domu częściej niż własną mamę. Kiedy do nas przychodził, zawsze po drodze do pokoju Zack'a odwiedzał mój, rozmawiał ze mną chwilę lub dwie, odbierał jakieś zadania domowe, które czasem za niego robiłam. I zawsze, ale to zawsze rozśmieszał mnie czymkolwiek. Lubię go.
-Tak jest. Co tym razem Lou?
-No bo wiesz... wiesz, że jesteś najlepszą siostrą ze wszystkich sióstr moich kumpli... -przeciągał.
-Dureń. Z czego i na kiedy esej? Niech zgadnę, francuski? -zaśmiałam się.
-Na zaraz. Wpadnę wieczorem! See ya! -rzucił całując mnie w głowę i odszedł.
Chwilę jeszcze uśmiechałam się sama do siebie i poczułam przeszywający mnie dreszcz. Byłam wciąż obserwowana przez Malika. Kiedy zerknęłam w jego stronę wyglądał na przerażonego i jednocześnie obojętnego, ciężko było wyczytać czym to naprawdę jest. Zayn odwrócił wzrok i zatracił w rozmowach prowadzonych przez resztę paczki.
***
Kiedy wróciłam do domu, nikogo w nim nie było. No jasne, mama nadal w pracy, Zack na treningu. CZego chcieć więcej? Uradowana chwilą wolności, postanowiłam relaksować się przed telewizorem. Po kilku serialach poszłam pod prysznic, a następnie zajęłam się pracami domowymi - moimi i Tomlinsona. Francuzki był jednym z moich ulubionych przedmiotów, dlatego nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Kiedy kończyłam Zack wrócił do domu i nastąpił przełom. Mój brat, ten z którym nie rozmawiam na zbyt wiele tematów, z którym nigdzie się nie pokazuje publicznie powiedział, że jestem zaproszona na jakąś domówkę do jednej z jego koleżanek. Zdziwiona tym faktem nawet nie spytałam jak to możliwe (przecież nie miałam żadnego statusu społecznego w tej szkole.)
-Dzięki, nie musiałeś. -uśmiechnęłam się do brata.
-To nie moja robota mała. -odpowiedział i poszedł do łazienki.
W tym czasie rozległ się dźwięk pukania do drzwi, a przede mną stanął oczywiście Louis. Bez zawahania wszedł do środka, a ja zamknęłam za nim drzwi.
-Zaraz przyniosę esej, zaczekaj.
On jednak złapał mnie za nadgarstek zanim zdążyłam zrobić choćby jeden krok i odwrócił w swoją stronę.
-Nie przyszedłem po to, chciałbym żebyś poszła ze mną na domówkę do Penny.
Ogłupiałam. Ja z nim? No błagam, przecież wyglądem nie grzeszył, nie oszukując się był jednym z tych najlepszych partii w szkole a chciał zabrać mnie? Żałosną siostrę swojego kumpla?
-Louis... jesteś niepoważny. Przyniosę Ci wstyd.
-Droga Karen -zaczął parskając śmiechem- byłbym niepoważny, gdybym poszedł z kimś innym.
Zgodziłam się. Kiedy Zack wyszedł z łazienki porwał chłopaka do siebie i zajęli się swoimi sprawami, a ja zaczęłam powoli ogarniać się do wyjścia. Poprawiłam makijaż, rozpuściałam włosy, założyłam lepsze ciuchy i byłam gotowa po 40minutach.
***
Kiedy dotarliśmy do domu Penny czułam się niepewnie. Louis prowadził mnie do salonu, w którym zabawa trwała w najlepsze, przywitała nas długonoga blondynka i była nadzwyczajnie piękna. Chwyciłam kubek z piwem i usiadłam na jednej z kanap, tuż obok Louis. Brat od razu gdzieś przepadł, a ja znałam tylko mojego towarzysza, poza nim reszta wydawała się jedynie znajoma z widzenia. Siedzieliśmy pijąc trunek za trunkiem, rozmawialiśmy i bawiłam się świetnie. Lou sprawiał, że uśmiech nie schodził mi z twarzy i prawie w ogóle nie zauważałam tych zawistnych spojrzeń rówieśniczek.
-Zatańczmy, kocham to!
-Daj spokój... -urwałam w połowie i już byliśmy na czymś, co chwilowo robiło za parkiet.
Leciała jakaś wolniejsza piosenka, ręce chłopaka powędrowały na moje biodra, a ja zawiesiłam swoje na jego szyi. Czułam się dziwnie z kumplem mojego brata i ciągle chichotałam. Nagle poczułam jak zaczynam się denerwować, oddech Louisa zaczął być bardziej wyczuwalny, jakby mnie osaczał. Chłopak zbliżył się i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Po chwili poddałam się temu i zaczęłam go również całować. Piosenka się skończyła, a my lekko odsunęliśmy się od siebie. Rozejrzałam się i ujrzałam jego. Tym razem jego karmelowe oczy zmieniły kolor na czekoladowy. Błyszczały. Oparty o ściane, zekami na klatce piersiowej oddychał ciężko. Znów mnie obserwował, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały, obdarował mnie tym pełnym złości, nienawiści i żalu. I wyszedł..
Uff! Udało się, troszkę go zmienić.
Mam nadzieję, że nie jest aż taki zły :) Po wyświetleniach bloga (+60 od dzisiejszego założenia)
wnioskuję, że jednak ktoś może to czytać. Zostawiajcie komentarze, piszcie na twitterze, cokolwiek.
Jeśli będzie Was interesował, będę publikować jak najczęściej !
oprócz tego możecie pokazywać 'gentestone' znajomym :>
+dam follow każdemu kto się do mnie odezwie na tt :)
+HA! Nie jest to jednak opowiadanie tylko o Zaynie, co mnie cieszy,
bo wczoraj przeczytałam sporo o nim i już miałam mętlik i chaos, ale wybrnęłam z tego.
SEE YA.
<33
OdpowiedzUsuńco ten Zayn taki zazdrosny xd
OdpowiedzUsuńjest w gejowskim, sekretnym związku z Louisem. Zouis is real.
UsuńŻARTOWAŁAM, NIE WIEM :))
kolejne cudo stworzyłaś! mam nadzieję, że nie przestaniesz pisać, CZEKAM NA WIĘCEJ!!!! <3
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuń<3 HAHAHAHAHHA Zayn jest zazdrosny <3<3<3<3
OdpowiedzUsuń